czwartek, 28 lutego 2013

Jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą...

Kiedy zastanawiałam się, co napisać o tej książce, przyszły mi na myśl słowa z Psalmu 1: "Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie" (Ps 1,3). Okazało się, że dzisiaj w liturgii czyta się akurat ten psalm, a prócz tego podobne słowa z Księgi Jeremiasza: "Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi" (Jr 17,7-8b). To skojarzenie wynika chyba z tego, że Dziennik uzdrowienia to nie tylko historia chorego dziecka, ale przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu i odkrywaniu powołania.
Ojciec Benjamin publikuje fragmenty zapisków z dziennika, który zaczął pisać jeszcze jako dziecko, kiedy zaczął chorować na białaczkę. Pierwsze notatki są więc może trochę nieporadne, ale przejmujące... zwłaszcza kiedy dwunastolatek pisze "Mam wrażenie, że wymknąłem się śmierci i że każdy dzień jest darem niebios. Życie jest warte tego, aby je przeżyć".
W czasie pewnych rekolekcji, na które zabiera go mama (sam jako nastolatek nie jest szczególnie wierzący), w niezwykły sposób doświadcza bliskości Boga. "Miałem wrażenie, że stoję wobec zbiornika miłości, który wzbierał dla mnie aż do tego wieczora, a teraz przepełniony wylewał się na mnie". Zaczyna się jego droga uzdrowienia - nie tylko fizycznego (co nastąpi niedługo później), ale i wewnętrznego (np. z nieśmiałości, lęku przed wystąpieniami publicznymi, poczucia braku miłości). Zaczyna robić rzeczy, których sam by się po sobie nie spodziewał, wraz z przyjaciółmi zajmuje się ewangelizacją młodzieży, gra w zespole. Poza tym jako zapalony informatyk pracuje i studiuje jednocześnie. Gubiąc się i wracając z powrotem do Boga, autor rozpoznaje swoje powołanie. Co ważne, chce być nie tylko kapłanem, ale związać się z jakąś wspólnotą (ech... a tak wiele wspólnot nad Wisłą ma problem z tym, żeby jakiś kapłan chciał się nimi zająć). Choć ma świadomość, że w jego rodzinnym domu brakowało dobrej komunikacji, życie wspólnotowe odczytuje jako osobiste wezwanie. Wreszcie następuje dzień święceń - i tu kolejne niespodzianki...
Autor zwraca się szczególnie do osób, które cierpią z powodu choroby bliskich. Dzieląc się swoim doświadczeniem, chce dać im nową nadzieję. "Być może będzie to pocieszeniem dla rodzin, które płaczą, że ich dziecko jest chore na białaczkę. Niech nie będzie to rozdrapywaniem ran, ale opatrunkiem mającym zapobiec infekcji, jaką są zwątpienie, bunt i poddanie się. Życie, nawet pełne cierpienia, warto przeżyć. Bóg ofiarowuje każdemu życiu niewidzialne łaski, które ani nie są absurdalne, ani bezużyteczne".

Benjamin Boisson, Dziennik uzdrowienia. Od białaczki do kapłaństwa, Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 2012.

sobota, 23 lutego 2013

Od cudów Bożych do Boga cudów

Poloniści wiedzą, co to są wstępy do BN-ek... Dla niezorientowanych wyjaśniam: Ossolineum wydawało swego czasu serię o nazwie Biblioteka Narodowa (w skrócie BN). Klasyczna BN-ka składała się z tekstu lektury, poprzedzonego naukowym wstępem. Taki wstęp sięgał czasami do stu stron albo i więcej (pamiętam, że jakieś opracowanie utworu z oświecenia było dłuższe niż tekst właściwy). Czasem nawet autor wstępu odkrywał przed nieszczęsnym studentem polonistyki niezwykłe tajemnice (na przykład wyjaśniając, jak zginęła Maria, bohaterka powieści poetyckiej Malczewskiego... bo z tekstu naprawdę trudno było to wywnioskować). Oczywiście wiele opracowań było naprawdę wartościowych, szczególnie, jeśli ktoś interesował się daną tematyką czy autorem. Ale że trzeba było się przez taki wstęp przebić, a potem jeszcze zrobić z niego notatki, więc stał się niejako synonimem czegoś nudnego i długiego.
Skąd ten z lekka złośliwy początek? Otóż książka, którą chcę przedstawić, też posiada wprowadzenie, które, niestety, skojarzyło mi się ze wstępem do BN-ki... Oczywiście, dobrze, że zamierzając przeprowadzić wywiad z kapłanem, znanym z charyzmatycznej posługi uzdrawiania, Marino Parodi wyjaśnia czytelnikowi, czym są charyzmaty, w jaki sposób były postrzegane w dziejach Kościoła, wspomina o charyzmatycznym ożywieniu w drugiej połowie XX wieku, opisuje historię uzdrowienia o Tardifa i jego posługę zarówno w jego parafii w Santo Domingo na Dominikanie, jak i na całym świecie. Ale ma denerwującą manierę pisania o cudach i niezwykłościach, tak jakby one zależały od człowieka, a ich mnogość świadczyła o świętości (może Włosi tak po prostu piszą? Kiedyś czytałam inną książkę Włocha o Janie Pawle II, utrzymaną w podobnym stylu - dla mnie nie do strawienia). Cytuję: "święty o. Pio (...) to przykład autentycznego tryumfu najróżniejszych cudów"... W dodatku mówiąc o Odnowie charyzmatycznej Parodi powołuje się na cytat z powieści Coelho... Cóż, na początku studiów (czyli dawno, dawno temu) też trafiłam na tę książkę - nie podaję tytułu, bo nie chcę reklamować. To, co Coelho powypisywał o charyzmatykach, świadczy raczej, że miał o nich takie pojęcie, jak ja o fizyce kwantowej ("kiedy słyszy 'fizyka', umysł jej się zamyka, bo dochodzi do przeładowania"). Na szczęście Kościół nie zaleca jego książek, uffff.....
Czytelnik, znający o. Emiliena Tardifa - np. z książek Jezus żyje! czy Dookoła świata bez walizki - wie, że ów niezwykle skromny kapłan ("gdyby wiedzieli, kim jestem..."), nazywający siebie Jezusowym osiołkiem, powie o charyzmatach czy cudach w odmienny sposób, bez doszukiwania się sensacji, zwracając uwagę na zupełnie inną perspektywę. I tak też się dzieje. "Nie mogę już mówić o niczym innym, jak tylko o Panu (...). Wiem, że nauczaniu Ewangelii towarzyszą zawsze znaki i uzdrowienia. Nie czynię nic poza nauczaniem i modleniem się, to On, Pan, uzdrawia chorych". "Dziś świat nie zadowoli się słuchaniem słów o Jezusie, świat gorąco pragnie zobaczyć Jego działanie". Mówiąc o ewangelizacji ojciec zaznacza, że nie da się głosić Dobrej Nowiny bez doświadczenia Pięćdziesiątnicy - ani bez modlitwy. Tylko dzięki osobistemu spotkaniu z Bogiem-Miłością można wyjść z miłością do drugiego człowieka. Odpowiadając na pytanie, ile godzin przeznacza na modlitwę, stwierdza, że "nie to jest ważne, ale życie w obecności Boga; nie chodzi o poświęcanie Mu godziny o poranku, ale o wychwalanie Go i dziękowanie Mu przez cały dzień". O. Emilien przytacza także wiele świadectw uzdrowień, zwracając uwagę na potrzebę przebaczenia.
Jedna z części wywiadu poświęcona jest niezwykłemu rozbudzeniu charyzmatycznemu w drugiej połowie XX wieku - tu ojciec podkreśla wagę rozeznawania, przypatrywania się, czy owo obdarowanie przynosi rzeczywiście dobre owoce ("Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie" Gal 5,22). Wyjaśnia też znaczenie Nowej Pięćdziesiątnicy - która według niego wciąż trwa: "Duch Święty przybywa z pomocą całemu światu (...). W wieku naznaczonym odkryciami psychoanalizy Bóg posyła nam charyzmat poznania, głębszy i bardziej dokładny, niż jakiekolwiek badania psychologiczne. Dziś, w epoce rozwoju i upowszechnienia technologii komunikacyjnych, ludzie czują się zagubieni, ale oto Pan zasiewa wśród nas charyzmat języków, abyśmy mogli zbliżyć się do Niego. Współcześnie ogłoszono już nawet śmierć Boga, ale zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę umarła tylko karykatura Boga - Boga, który wydawał się człowiekowi odległy. Moc Ducha Świętego, uzdrawiająca chorych i uwalniająca uciśnionych, pokazuje nam, że Bóg żyje i daje życie tym, którzy wierzą w Jego Syna".
Sam wywiad jest ciekawym spotkaniem ze świadkiem wiary, z Bożym szaleńcem (zresztą wobec o. Emiliena prowadzony jest obecnie proces beatyfikacyjny). Tylko ten wstęp...

o. Emilien Tardif, Marino Parodi, Dary Ducha Świętego i Nowa Pięćdziesiątnica, Esprit, Kraków 2012.

czwartek, 21 lutego 2013

Na drogę

Okazuje się, że książka chyba już nie do zdobycia... do takiego wniosku przynajmniej doszłam, szukając zdjęcia okładki w internecie. W końcu zrobiłam fotkę komórką. W każdym razie jeśli jutro nie zdążę na drogę krzyżową, to na pewno z tej pozycji skorzystam. Nie lubię rozważań w stylu "musimy", "powinniśmy", pełnych nadętych pouczeń, z których nic nie wynika. Święci to co innego. Oni sami stoczyli walkę o świętość, o wierność Bogu, a przede wszystkim o większą miłość. Jako prawdziwi świadkowie dzielą się więc tym, czego doświadczyli, a nie tylko pobożnymi życzeniami. W końcu - jak pisze św. Teresa z Avila - nie o to nam chodzić powinno, byśmy dużo rozmyślały, jeno o to, byśmy dużo miłowały, a zatem i to głównie czynić, i do tego przykładać się powinnyśmy, co skuteczniej pobudza nas do miłości. Ale może jeszcze nie wiemy, co to jest miłość, czemu zresztą nie bardzo bym się dziwiła. Otóż wiedzmy, że nie ta dusza więcej miłuje, która większych doznaje smaków i słodkości, ale ta, która mocniejsze ma postanowienie i usilniejsze pragnienie we wszystkim podobać się Bogu. Nieporadnej ludzkiej miłości wychodzi naprzeciw Ktoś potężniejszy: jeśli wszystkie biedy naszego życia złożymy ufnie w Sercu Jezusa, wtedy nie obciążają nas one nad miarę i nasza dusza pozostaje swobodna na przyjęcie życia Bożego (św. Edyta Stein). Skoro tak - pisze św. Jan od Krzyża - zdaj się we wszystkim na Boga, do Niego bowiem należysz i On cię nie zapomni. Nie myśl, że Bóg cię samą pozostawia, bo tym sprawiłabyś Mu przykrość.

Umiłował mnie. Droga krzyżowa ze świętymi Karmelu, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2000.

wtorek, 12 lutego 2013

Czy Pan Bóg o tym wie?

Wróciłam po latach do tej książki i okazało się, że zupełnie zapomniałam, że skierowana jest głównie do kleryków. Ale to nie przeszkadza w odbiorze.
Maria Jurczyńska (s. Maria z Żar, s. Maria od Ducha Świętego), żona i matka, znana była z daru szczególnego macierzyństwa duchowego. Zakochana w Bogu, potrafiła prowadzić - świeckich czy młodych kapłanów - na głębię życia duchowego, stąd wielu nazywało ją po prostu "mamą".
Książka opowiada o historii jej powołania, zawiera także refleksje dotyczące tego, w jaki sposób prowadzić modlitwę wstawienniczą oraz rachunek sumienia. Zachęcając do pracy nad sobą, autorka nie przybiera postawy pouczającej. Stawia raczej pytanie: czy to, co robimy, wykonujemy dobrze, chętnie i radośnie. Pokazuje, że życie chrześcijanina składa się z drobiazgów, które można wykorzystać tak, aby nie stracić zaufania, pokoju serca. Bóg jest Panem mojego życia. Kocha mnie, wie, co jest mi teraz potrzebne  więc zapatrzony w Niego jestem z Nim jedno i akceptuję Jego plan - i wszystko w porządku. Także modlitwa wstawiennicza (nawet ta najprostsza, w autobusie, na ulicy, w trakcie odbierania telefonu) wymaga gotowości służenia, słuchania natchnień Ducha Świętego, pokory i współczucia. Siostra Maria, nauczona doświadczeniem, zachęca też, aby w sytuacjach zamętu, niepokoju, postawić sobie pytanie: "Czy Pan Bóg o tym wie?". To bezgraniczne zaufanie do Stwórcy doprowadzało ją nieraz do przedziwnych sytuacji - na przykład kiedy w maju 1981 roku starała się o paszport na wyjazd do Rzymu, jej codzienne wizyty na komendzie MO zaczęły wyglądać w ten sposób: milicjant ustępował mi swój wygodny fotel, a sam siadał na prostym krzesełku. Rozmawiałam z nimi za każdym razem na tematy religijne (...), o znaczeniu chrztu świętego, o sumieniu, o odpowiedzialności przed Bogiem itp. Paszport otrzymała... dzień przed planowanym wyjazdem.
Warto może postawić sobie to samo pytanie właśnie teraz, gdy papież Benedykt XVI - mądry, pobożny kapłan - postanowił abdykować. Czy Pan Bóg o tym wie? Bo jeśli tak, to...

Siostra Maria od Ducha Świętego, Modlitwa wstawiennicza, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 1998.

czwartek, 7 lutego 2013

Od nowa

Wiem, tematyka zmartwychwstania Pańskiego baaaardzo na czasie - za tydzień Środa Popielcowa. Ale czy nie mieliście czasami tak, że sięgacie po książkę i nagle olśnienie: "Tak, to jest to, to jest właśnie książka na teraz!"? Ja tak właśnie miałam z ta lekturą.
Świętej pamięci o. Józef Kozłowski SJ zamierzał wydać cały cykl podręczników do rekolekcji ignacjańskich. Zdążył jednak napisać tylko podręczniki do I i II tygodnia (odpowiednio: Zrodzeni w Chrystusie i Pod sztandarem Chrystusa). Podręczniki do Fundamentu oraz III i IV tygodnia napisał jeden z jego uczniów i współpracowników, o. Remigiusz Recław SJ.
Podręcznik jest podzielony na konferencje oraz wprowadzenia do kontemplacji, oparte na Słowie Bożym, dotyczącym danego tygodnia (IV tydzień to właśnie zmartwychwstanie). Oczywiście nie brakuje tu też przypomnienia reguł rozeznawania św. Ignacego czy rachunku sumienia. Książka zawiera też konferencję o. Jacka Olczyka SJ, poświęconą krytykanctwu i - przeciwnym mu - zrozumieniu bliźniego (jedna z przestróg [sic!] św. Ignacego mówi o tym, że dobry chrześcijanin winien starać się chętniej ocenić zdanie bliźniego niż je potępić. A jeżeli nie może go uratować, to pyta, jak on je rozumie, a jeżeli rozumie źle, poprawia go z miłością.). Postawa, o której pisze święty, nie jest wcale łatwa - jak świadczy konferencja Ingi Pozorskiej, dotycząca między innymi trudnych relacji we wspólnocie. A jednak - jak przypomina o. Remigiusz - także uczniowie Pańscy czasem nie potrafili się porozumieć, doświadczali kryzysu, zwątpienia, niezrozumienia woli Bożej. Męka i śmierć Chrystusa były dla nich szczególnie trudne. Kontemplując Słowo Boże, mówiące o Łukaszu i Kleofasie uciekających do Emaus, o Piotrze, który wraca do starych nawyków (łowienie ryb), o uczniach, barykadujących się w Wieczerniku i odnosząc te sytuacje do swojego życia rekolektant zauważa przede wszystkim to, że... zawsze można zacząć od nowa. Jezus Zmartwychwstały przychodzi do ludzi, pogrążonych w lęku i odnawia ich powołanie, wiarę, przyjaźń, nadaje na nowo sens życiu.
Budzi to w człowieku radość i wdzięczność - może dlatego św. Ignacy na zakończenie rekolekcji ignacjańskich umieścił swoistą wisienkę na torcie - kontemplację "Ad amorem". Dzięki rozważaniu wszechmocy i dobroci Boga zarówno w odniesieniu do otaczającego go świata, jak i we własnym życiu, osoba odprawiająca rekolekcje jest w stanie w całkowitej wolności powierzyć się w Jego ręce (Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją, mój rozum i wolę moją całą , cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś, Tobie to Panie oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli. Daj mi jedynie miłość Twoją i łaskę, albowiem to mi wystarcza - modlitwa św. Ignacego o większą miłość).

o. Remigiusz Recław SJ, Mój Pan żyje. Podręcznik do IV tygodnia ćwiczeń duchownych, Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2012.