sobota, 18 kwietnia 2020

Niezły zasięg


Dzisiaj się pojawił film o o. Józefie Kozłowskim SJ - założycielu także mojej wspólnoty.
Obejrzyjcie, zwłaszcza jeśli macie kwarantannowego doła. 

A mnie wzięło na wspomnienia, nie tylko o ukochanych rekolekcjach ignacjańskich (będę w sierpniu i żaden koronaświrus mi w tym nie przeszkodzi, hej ;)).

Czas liceum, w wielkiej tajemnicy pojechałam do Łodzi za gostkiem, w którym byłam - bez wzajemności - zakochana. Była z nami jeszcze koleżanka, spaliśmy we trójkę na waleta na kanapie w jakimś radiu, bo tam miał akurat znajomego. Następnego dnia była niedziela, a my już w większej grupie zdecydowaliśmy, że nie idziemy na mszę, bo tak. Co prawda zaszliśmy do cerkwi (żeby było inaczej), ale nie rozumieliśmy języka i wyszliśmy. Włóczyliśmy się Pietryną, w pewnym momencie przechodząc obok kościoła. "Ciekawe, co myśli o nas Pan Bóg?" - wyskoczyła koleżanka. A ja na to: "No jak to, co? Na pewno źle!".
Nie wiedziałam, że w tym czasie w tym właśnie kościele posługiwał o. Kozłowski i że w kilka lat później w zupełnie innym mieście trafię do założonej przez niego wspólnoty.

Kilka lat później w kamienicy naprzeciwko kościoła wynajmowała mikroskopijny pokoik pewna  cudowna, ale bardzo poobijana życiowo studentka. Kiedy jej brat z przyjaciółmi wybierał się na Forum Charyzmatyczne do Łodzi, spytał, czy mogliby u niej przenocować. Wystarczy podłoga. "Dobra - zgodziła się - ale ani słowa o Bogu!". Ok. Wychodzili rano, wracali wieczorem, śmiali się, wygłupiali, gadali - i ani słowa o Bogu. Kiedy wyjechali, zapaliła papierosa i rozpłakała się: "Ja nie chcę tak żyć! Ja chcę żyć jak oni!". 
Zaprzyjaźniła się z Bogiem tak mocno, że pociągnęła do Niego wiele osób. W tym własnego narzeczonego, a teraz od wielu lat męża. 

A tymczasem ojciec, siedząc w konfesjonale - jak napisał w jednej ze swoich książek - modlił się, aby Pan Bóg dotknął swoją łaską wszystkich będących w promieniu tego kościoła. Pewnie nie wpadł na to, że ten promień Panu Bogu wyszedł bardzo zamaszyście. Jego ulice, Jego kamienice...



Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki,
zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła
i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: «Niech mię przynajmniej ciemności okryją
i noc mnie otoczy jak światło»:
sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie,
a noc jak dzień zajaśnieje:
<mrok jest dla Ciebie jak światło>.
Ps 139,9-12

środa, 8 kwietnia 2020

Obecność


Nie jest łatwo. Jest złość, bunt. Każde obostrzenie skutkuje tąpnięciem psychicznym. Brakuje swobodnych wyjść, spacerów z aparatem i bez, kawy u przyjaciół, zwariowanej pracy, mnóstwa wydarzeń w Kościele i takiej zwyczajnej wieczornej mszy w parafii. Brakuje słońca. Większy lęk o mandat niż o możliwość zachorowania. Jest trud mieszkania samemu, dziwnych hałasów na klatce schodowej o 23 w nocy, niemożności otworzenia buzi do kogoś, z kim by się tak normalnie pogadało. 

Są jednak spotkania modlitewne na Skype'ie, msze i nabożeństwa online, jest Jego Słowo. Są msze z modlitwą o uzdrowienie, podczas których padają słowa, że Pan Jezus dotyka konkretnego schorzenia, o które się martwię, a którego teraz nie mogę leczyć. Albo że dotyka osób, u których ta sytuacja może doprowadzić do depresji. A ja jej nie chcę - już mi wystarczy. Jest różaniec u kleryków, którego słuchanie przynosi pokój. Można się położyć i zasnąć - nie dlatego, że tak nudno, tylko jakby się było dzieckiem na rękach u Matki. Są pieśni, które przychodzą na myśl, więc śpiewam głośno, najwyżej pies sąsiadów będzie wyć. Jest powrót do pieczenia bułek, drugi sweter na drutach prawie w całości, jest uczenie się nowych umiejętności, które mogą kiedyś przydać się w pracy. Jest Jego obecność. Mimo wszystko.

Kiedy latem przeprowadzałam się na nowe miejsce, szkoda mi było właściwie tylko jednego - że nie będę na Triduum w pewnej parafii, do której chodziłam od lat. Ale nie myślałam, że to Triduum będzie aż tak inne :) Życzę wam, kochani, żebyście mimo inności tego czasu doświadczyli mocno Jego bliskości. 

[Chrystus Jezus] przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię.
2 Tm 1,10