piątek, 20 grudnia 2019

Taniec


Z dedykacją dla Ruttki <3

Straciłam kiedyś - jak by to powiedział Norwid - "szlachetnie różniącego się przyjaciela". Z tym, że Norwid mówił o Krasińskim, który za jego plecami zachowywał się wyjątkowo nieszlachetnie. Tymczasem spotkanie z moim przyjacielem, mimo jego trudnego charakteru, przyniosło wiele dobra.

Stało się jednak tak, że spaliliśmy mosty. 

Po długim czasie (a dokładnie w urodziny bł. ks. Wicka!) o 11 w nocy przyszedł sms: "Mój brat jest chory, lekarze nie dają żadnych szans. Proszę o modlitwę". 
W środku nocy szybka obietnica, że nad ranem dostanie listę mailingową do sióstr klauzurowych. I rozpoczęliśmy wspólnotową modlitwę. Ciągła wymiana sms-ów: "pamiętamy" "dziękuję".

Jakiś czas później nasza wspólnota organizowała rekolekcje. Zaprosiliśmy do posługi siostrę chłopaków, bo wiedzieliśmy, że klimaty charyzmatyczne jej niestraszne, a przy okazji się pomodli. Drugiego dnia wieczorem podczas modlitwy uwielbienia rozradowała się tak bardzo, że próbowałam zrobić jej zdjęcie, jak tańczy, ale nie szło. "Ale ją Pan Bóg pocieszył! - pomyślałam. - Jutro zagadam".

I zagadałam. Okazało się, że właśnie przyszły wyniki i nie ma śladu raka. Popłakałyśmy się z radości, teraz już obie. "Straciłam rachubę, kto się modlił!" - mówiła. Modlił się zaprzyjaźniony staruszek kapłan, siostry zakonne, wspólnoty, znajomi, nieznajomi.

Kiedy szłam do przyjaciół ze wspólnoty, żeby im o tym wszystkim powiedzieć, miałam wrażenie, że doświadczam jakiejś maleńkiej cząstki tej radości, którą miała Maria Magdalena idąca do uczniów z wieścią, że Jezus żyje. Wiedziałam, że Bóg jest wszechmogący, ale żeby aż tak...



Przyozdobisz się znów swymi bębenkami
i wyjdziesz wśród tańców pełnych wesela.

(...)
Wtedy ogarnie dziewicę radość wśród tańca,
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.
(Jr 31, 4b.13)