sobota, 28 września 2019

Co może robić kobieta w Kościele?




- ... no to pomogłam im myć te gary, bo co może robić kobieta w Kościele? - wyrzuca z siebie.
- Wiesz, ja miałam tyle do roboty, że aż się wypaliłam. Pracuję w Kościele, ale w innym miejscu, lżej - odpowiadam. 
- Ale co, sprzątałaś, gotowałaś...
- Nie, nie - i opowiadam jej o swoich różnych pracowych przygodach.

Nie mówię jej tylko - choć może szkoda - że robiąc bardzo dużo "dla Boga", odzwyczaiłam się od rozmów z Nim. Słuchania Go. 

A przecież nie o to chodzi. Inna dziewczyna potwierdza:
- A ja byłam dwa lata we wspólnocie, i śpiewałam w chórze, i robiłam z dzieciakami pantomimy... a potem stwierdziłam, że wyrobiłam już limit.
Limit bycia w Kościele.

Kobieta w Kościele może naprawdę bardzo dużo. Szczególnie samotna. Jest tyle wartościowych inicjatyw, spotkań, akcji. Mamy tyle talentów, potrafimy śpiewać, pisać, fotografować, organizować, słuchać, omadlać. Tak, sprzątać, układać kwiaty i gotować też. 

Ale jeśli nie nauczę się na nowo być z Nim?...


Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący...

1 Kor 13,1

niedziela, 22 września 2019

Skarby



Wracamy wesołą gromadką z dalekiego spaceru fotograficznego. Każdy kogoś zgarnia do samochodu, u nas jest m.in. miłośnik archeologii i zawołany skaut (przy czym obydwaj gaduły jakich mało). Chłopcy roztaczają przed nami opowieści o różnych skarbach znajdowanych w ziemi. D. opowiada nawet, że kiedyś rozłożył z drużyną obóz w lesie, pochylił się po coś przy namiocie, oparł dłoń o trawę i... znalazł skorupy. Mnóstwo fragmentów naczyń z czasów przed Chrystusem. "Skarby na wyciągnięcie ręki!"

Tak, mamy skarby na wyciągnięcie ręki. Całe mnóstwo.
Poranna Eucharystia, kiedy chce ci się śpiewać i tańczyć, bo niedawno widziałaś mgły i wschód słońca nad jeziorem - i czułaś się córką Króla.
Zakonnik, który w taki sposób opowiada o zabytkach kościoła, że czytasz w nim jak w otwartej księdze.
Wyprawa dookoła jeziora - kiedy pamiętasz, jak jeszcze niedawno pracowałaś od rana do nocy i tęskniłaś za widokiem wsi i długimi spacerami.
Słowa: "spoko, ja też się boję" - kiedy masz przejść przez dziurawy most, a na dole woda i kamienie - więc idziesz i przed tobą dwumetrowy dryblas, który absolutnie się nie boi, a za tobą wysoki chłopak, który uważa, że to normalne, że w takich warunkach można się bać. 
Dziewczyna, która tak samo jak ty nie lubi, kiedy jej robią zdjęcia i jej narzeczony, który delikatnie przyprowadza ją z powrotem do grupy. Inna dziewczyna, która siadła zaczytana na jakiejś skrzynce, nie zauważając, że nad jej głową widnieje napis "Teren prywatny. Wstęp wzbroniony".
Przydrożne figury i kapliczki. Dziurawe drogi. Małe wioseczki, w których nie ma popularnych sieciówek, a przejazd naszego samochodu jest sporą atrakcją.

Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!
Mk 6,31


poniedziałek, 9 września 2019

Znowu w życiu ci nie wyszło?


To nie jest książka tylko dla chrześcijańskich rodziców, którzy patrząc na zachowanie swoich dzieci, zastanawiają się, co poszło nie tak.
To także biografia dla tych, którzy mają 35 lat, i ani w zakonie, ani w małżeństwie... a najlepsze jest to, że doskonale wiedzą, jakie jest ich powołanie i mimo rozlicznych prób nie mogą go zrealizować.
To książka dla tych, którym w życiu nie wyszło. Którzy w swojej wspólnocie czują się dziwnie, jakby z innej bajki, a rodzina otacza ich czułym "oj, biedna XXX".

Bo to, że tobie nie wyszło, nie znaczy jeszcze, że Bogu nie wyjdzie. Leonia otrzymuje tajną broń: "małą drogę" swojej młodszej siostry, Małej Tereski. Która nie truje jej, jaka powinna być, tylko dzieli się swoim doświadczeniem. Mała droga pomaga Leonii zaakceptować swoją historię życia, swoje słabości i mocne strony, przyjąć także słabości innych. Ofiarowywać Bogu zarówno zimno klasztoru, problemy skórne, ukąszenia komarów, których w Normandii nie brakuje, jak i o wiele gorsze ukąszenia - nieporozumienia z siostrami czy częste przeoczanie podczas uroczystości związanych z jej świętą siostrą ("żyją wśród nas jeszcze trzy [sic!] siostry Małej Teresy, karmelitanki..." - klasyka gatunku). Jest przyjaciółką nowicjuszek, które jak to na początku drogi toczą ciężkie walki o wytrwanie w powołaniu - sama wie, o co chodzi. Umiera w wieku 78 lat, przez wiele nocy powtarzając Bogu, że Go kocha.

Od 2015 r. toczy się jej proces beatyfikacyjny. 
Proście mnie, o cokolwiek chcecie, jestem gotowa przyjść wam z pomocą.

Dominique Menvielle, Leonia Martin. Niepokorna siostra Małej Tereski, Esprit 2019



środa, 4 września 2019

Królewna Śmieszka


Jest dziesiąta.
- O dwunastej przyjdzie wdowa konsekrowana i zrobisz z nią wywiad, bo ja jadę na pogrzeb.
Cały szef!

Wdowa bardziej przylatuje niż przychodzi - mimo swoich siedemdziesięciu paru lat. Wszystko się w niej śmieje - oczy, usta, siwy koczek.

Nie miała łatwego życia. Młodo owdowiała, przeżyła śmierć syna, córka poszła do zakonu. Nie chciała zostać zgorzkniałą sąsiadką z parteru, taką ciotką, co to siedzi na kanapie i ma za złe. Zawsze była blisko Boga, pytała, co dalej. Ktoś jej powiedział o konsekracji wdów. Poczytała trochę więcej i odkryła, że to coś dla niej. 

- Konsekracja?! Ach! - kiedy opowiada o uroczystości, promienieje jeszcze bardziej - Znowu poczułam, że żyję!

Opowiada o tym, co robią szalone babcie, jak łączą czas na modlitwę z czasem dla rodziny i różnymi zaangażowaniami. 

- I co, zdarza się, że ktoś po prostu podchodzi do pani i  prosi o modlitwę?
- Tak, często! Przecież nie odmówię! 

Próbowała namówić koleżankę do swojego stanu, ale ta zaczęła jej unikać, więc machnęła ręką. Nic na siłę. Najważniejsze, że ciągle może kochać. 

Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu.
J 4,14

poniedziałek, 2 września 2019

Umowa


Niektórzy znają moją miłość do męczenników...

Kiedy zaczynałam robić zdjęcia na dużych wydarzeniach, bardzo się stresowałam. Pierwszy był koncert muzyki poważnej. Pojechałam, po drodze zapraszając księży męczenników z Dachau do obstawy modlitewnej (im więcej się modli, tym lepiej ;)). Wchodzę do kościoła, a tam słuchaczy nie za wielu. "A te puste ławki to dla księży z Dachau?"

Ostatnio po raz pierwszy robiłam zdjęcia na ślubie i weselu. Nie znałam tego kościoła, więc poprosiłam przedwojennego proboszcza-męczennika o modlitwę. I poczułam się, jakbym tam była u siebie. Zresztą słyszałam trochę o tej wsi, o tym, jacy dobrzy ludzie tam mieszkają. Ksiądz sprawujący mszę, znający młodych od niepamiętnych czasów: "Czuję się, jakbym córkę za mąż wydawał". Potem wesele w wiejskiej remizie, na które podrzuca mnie znajoma, jadąca w zupełnie inną stronę. Nie schodziliśmy z parkietu. Wcinałam winogrona z ogródka młodego, lekko kwaskowe - smak dzieciństwa - i nie pytajcie, ile zdjęć natrzaskałam. 

Dzielę się w pracy wstawiennictwem księdza męczennika, a potem proszę o westchnięcie o zamówienia. Mogą być korekty, rękodzieła, zdjęcia... w każdym razie coś by mi się bardzo przydało. "Księdza Pronobisa poproś!". "A, racja! Poproszę!"

Tak więc, księże Janku - czekam :)

Ku świętym, którzy są na Jego ziemi, wzbudził On we mnie miłość przedziwną!
Ps 16,3