Koleżanka siedzi sobie na adoracji w kościele na śródmieściu, gdy ktoś podsuwa jej pod nos zapisaną kartkę. Pierwsza myśl: "O nie, znowu jakiś narkoman!". Ale patrzy, że na kartce nie ma słowa o pieniądzach, za to jest nazwa... naszej wspólnoty i kilka imion. Wychodzi z tym mężczyzną z kaplicy. Okazuje się, że jest on byłym więźniem, a my dawno temu posługiwaliśmy w zakładzie karnym, w którym przebywał. Zapamiętał nazwę wspólnoty i parę imion, jest właśnie w naszym mieście, chciałby przyjść na spotkanie modlitewne. Koleżanka jest akurat z innej, ale zna nas i wyjaśnia, gdzie się spotykamy i kiedy.
I rzeczywiście - mężczyzna przychodzi na nasze spotkanie wraz z żoną. Pośród różnych świadectw pada i jego - o tym, jak w więzieniu odkrył miłość Bożą, jak to wpłynęło na jego życie.
Na spotkanie przyszła także kobieta, której syn właśnie trafił do więzienia.
Opatrzność Boża obmyśla najdrobniejsze szczegóły.
św. brat Albert
Niesamowite :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek by tego nie wymyślił...
Usuń