Za dalą dal, czyli u Ruttki tak ładnie :)
Jak to mawialiśmy na nadmorskiej: "Chciałem piasek na plaży i mam piasek na plaży - chwała Panu!" ;)
W tym roku prosiłam o piękne wakacje - i dostałam. Po latach przepracowania i planach wakacyjnych, które co chwila brały w łeb. O wstawiennictwo poprosiłam mojego prywatnego specjalistę od spraw beznadziejnych - św. Jana od Krzyża. I mój brat załatwił piękny czas odpoczynku u Agnes-es i naszej blogowej Rut.
Niezwykłe Boże kobiety z pasją. I z wielką miłością do swoich rodzin.
Piękne rodziny. I piękne widoki na pola, łąki, kapliczki, drewniane domki z malwami albo średniowieczne kościółki ukryte na końcu miasta. Dużo czasu, kiedy po prostu możesz, ale nie musisz. Książki, włóczki, kawa, cisza i pogaduchy.
A wczoraj jeszcze wyjechaliśmy z Piernikowa na spacer fotograficzny w miasteczku niedaleko nas. I też był to dobry czas. Może i mniej zdjęć - ale za to rozmowy... o obiektywach i pomidorówce, o historii miasteczka i pewnej samotnej pani, która obcym nie pozwala nawet spojrzeć na kwiaty w ogródku, o musze, która zabrała się na gapę. Takie głupoty, ale potem miło jest spotkać tych ludzi podczas jakiegoś wydarzenia, na którym trzeba zrobić zdjęcia - bo ten, co jest niewierzący, serdecznie się uśmiecha, a tamten, co nie może się odnaleźć w żadnej denominacji protestanckiej, pomaga ci rozeznać jakąś sprawę po Bożemu i odwozi do domu, bo wydarzenie kończy się po północy.
Mk 10, 29-30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz