środa, 26 grudnia 2012

W świątecznej atmosferze

Od razu zaznaczam dla tych, którzy boją się tematu: to nie jest książka tylko o Medjugorie (zresztą zarówno autorka, jak i wydawca zaznaczają, że przedstawiają tylko swoją prywatną opinię na temat objawień i że podporządkują się ostatecznemu rozeznaniu Kościoła co do ich autentyczności). To przede wszystkim zbiór opowieści o ludziach, potrafiących żyć wiarą na co dzień, takich, o których można powiedzieć, że są jak strażnik z Dziejów Apostolskich, który "cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu" (Dz 16,34b). Siostra Emmanuel przytacza nie tylko opowieści z życia świętych lub osób, wobec których toczy się proces beatyfikacyjny (np. św. o. Pio, Marcela Vana czy Marty Robin). Opowiada na przykład historię swojego nawrócenia (nie będę zdradzać szczegółów, powiem tylko, że była już bliska samobójstwa...) oraz przypadki innych szaleńców Bożych, którzy postanowili "zaufać Panu Bogu jak dziecko".
Oto przykład z czasów wojny w Jugosławii:
"-Sister, pamiętasz tę małą krowę, którą ubiliśmy przed wojną?
- Tak, pamiętam.
- No własnie, i odkąd przyjęliśmy do domu uchodźców, co wieczór biorę kilka kawałków z zamrażalnika na następny dzień i... (otwiera ręce, jakby chciał powiedzieć "to nie moja wina") za każdym razem, kiedy zanurzam rękę, znajduję tyle samo. Nie wiem, jak to się dzieje. (...) Sister, kiedy znalazłem uchodźców na ulicy, bez niczego (ich dom w Bjelo Polje został zbombardowany, a potem doszczętnie spalony), wziąłem ich do domu i powiedziałem sobie: "Ci ludzie wszystko stracili, a ja mam jeszcze dom. Będę się z nimi dzielił, nie zostawiając nic osobno dla mojej rodziny. Jak nie będziemy mieli już nic, to nie będziemy mieli". I od miesiąca daję mięso w południe i wieczorem zarówno im, jak i mojej rodzinie, a jeszcze trochę sąsiadom... Nie mogę im nic nie dawać, mają dzieci, przecież jesteśmy wierzący. Wiec daję mięso. Sister, nie masz pojęcia  ile mięsa rozdałem od początku wojny, kilka krów by nie wystarczyło... (...) Boże, zachowaj!".
Autorka podejmuje różnorodną tematykę: zaufania Bogu, modlitwy, wyrzeczenia, postu, uzdrowienia, przebaczenia, z właściwym sobie poczuciem humoru i zaangażowaniem pokazując, że życie blisko Stwórcy jest możliwe, co więcej, jest źródłem wewnętrznego pokoju i szczęścia. Zaznacza też, że to właśnie On często czyni pierwszy krok: "Dzieciątko (...) szuka sposobu, jak zamieszkać w naszym życiu, poszukuje stajenek, w których mogłoby odpocząć. Jednak, podobnie jak w Betlejem, niewielu Go zaprasza. Nie mamy czasu, nie mamy dla Niego miejsca. Tymczasem nie jest to trudne. Zwykła wiązka siana czy nawet odrobina słomy wystarczą Mu, by w nas odpoczął. Chce mieć wciąż więcej takich domów. Dlatego krąży wokół każdego serca, każdej rodziny; marzy, by dano Mu spocząć w każdym zakątku świata, nawet w miejscach najbardziej odrażających, gdyż płonie z pragnienia, by tam właśnie przynieść zbawienie i pokój. Jak Zbawiciel mógłby nie płonąć pragnieniem zbawiania? To Jego pasja".

s. Emmanuel Maillard, Ukryte Dzieciątko z Medjugorie, Promic, Warszawa 2007.

1 komentarz:

  1. Mam mieszane uczucia wszak biskup miejsca wypowiedział się negatywnie. Jednocześnie wiadomo że kościół jako taki dostał polecenie opieki nad pielgrzymami a samych wyjazdów nie zabroniono.

    OdpowiedzUsuń