piątek, 23 sierpnia 2019

Deszcz łask


Ostatnio robię korektę książki o kapłanach mojej diecezji. W większości męczennicy. I kolejni niebiescy przyjaciele.

Kiedyś siedziałyśmy w pracy, za oknem plucha, a my z koleżanką bez parasolek, poprosiłam więc ich o modlitwę, bo w końcu musimy jakoś wyjść. I kiedy skończyłyśmy pracę, wyszło słońce.

Niedawno znów podobna sytuacja, więc proszę ich o modlitwę. Wychodzimy, a tu jednak siąpi. "Frelichowski się na ciebie obraził" -  śmieją się ze mnie współpracownicy, znając moje przywiązanie do naszego toruńskiego błogosławionego.
- Frelichowski? Na mnie? Eeee, tam!

Kiedyś myślałam, że skoro otrzymuję za wstawiennictwem druha Wicka mnóstwo drobnych błogosławieństw, to on coś ode mnie chce. Książkę, artykuł, cokolwiek. Ale w końcu doszłam do wniosku, że nic nie chce. Jest w niebie, wpatruje się w Boga. A miłość Boża jest zupełnie bezinteresowna. 

No, chyba że CHCE mi o tym przypomnieć :)

środa, 14 sierpnia 2019

Walka


- To jak tam było na pielgrzymce?!

Ks. Andrzej, miłośnik pielgrzymek, ekstremalnych dróg krzyżowych i innych podobnych ekscesów, jest lekko skonsternowany.

- Ech... chyba już jestem za stary na pielgrzymkę. Coś mi się stało w nogę, połowę przejechałem...

Z podobnego powodu pół pielgrzymki przejechał też ks. Maciek, zwykle tryskający zdrowiem i dobrym humorem.

- A ja, jak wczoraj przebijałem bąbel, to jak trysnęło!... - ks. Paweł po pielgrzymce siedzi w pracy na boso - Ale, panowie! Pamiętajcie, w jakiej intencji szliśmy na pielgrzymkę!

- A, no tak! To wszystko jasne :)

Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.
Wj 17, 11-13




niedziela, 11 sierpnia 2019

Siostry, bracia i pola


Za dalą dal, czyli u Ruttki tak ładnie :)

Jak to mawialiśmy na nadmorskiej: "Chciałem piasek na plaży i mam piasek na plaży - chwała Panu!" ;)

W tym roku prosiłam o piękne wakacje - i dostałam. Po latach przepracowania i planach wakacyjnych, które co chwila brały w łeb. O wstawiennictwo poprosiłam mojego prywatnego specjalistę od spraw beznadziejnych - św. Jana od Krzyża. I mój brat załatwił piękny czas odpoczynku u Agnes-es i naszej blogowej Rut.

Niezwykłe Boże kobiety z pasją. I z wielką miłością do swoich rodzin. 

Piękne rodziny. I piękne widoki na pola, łąki, kapliczki, drewniane domki z malwami albo średniowieczne kościółki ukryte na końcu miasta. Dużo czasu, kiedy po prostu możesz, ale nie musisz. Książki, włóczki, kawa, cisza i pogaduchy.

A wczoraj jeszcze wyjechaliśmy z Piernikowa na spacer fotograficzny w miasteczku niedaleko nas. I też był to dobry czas. Może i mniej zdjęć - ale za to rozmowy... o obiektywach i pomidorówce, o historii miasteczka i pewnej samotnej pani, która obcym nie pozwala nawet spojrzeć na kwiaty w ogródku, o musze, która zabrała się na gapę. Takie głupoty, ale potem miło jest spotkać tych ludzi podczas jakiegoś wydarzenia, na którym trzeba zrobić zdjęcia - bo ten, co jest niewierzący, serdecznie się uśmiecha, a tamten, co nie może się odnaleźć w żadnej denominacji protestanckiej, pomaga ci rozeznać jakąś sprawę po Bożemu i odwozi do domu, bo wydarzenie kończy się po północy.


Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Mk 10, 29-30