poniedziałek, 22 grudnia 2014

Życzenia

Właśnie tego nam życzę. Abyśmy doświadczyli, że On jest Emmanuelem - Bogiem z nami.

Nie tylko dla orłów

Nie tylko dla orłów i nie tylko dla charyzmatyków. Przede wszystkim dla tych, którzy chcą się modlić, chcą rozmawiać z Bogiem w codzienności. Autor dzieli się nie tylko osobistym świadectwem (na przykład o tym, jak rozwiewały się jego wątpliwości dotyczące różnych form modlitwy), ale i poprzez doświadczenie takich świętych, jak Teresa z Avila, Jan od Krzyża czy papież Jan Paweł II potwierdza, że bliska więź z Bogiem jest dostępna dla każdego.
Podstawą jest zawiązanie relacji z Bogiem, ale już tu Pan wychodzi człowiekowi naprzeciw, pokazując przeszkody, jakie przed Nim stawiamy i chcąc je usuwać. Te mury to często nie tylko grzech, ale i wiara nazbyt intelektualna lub też niewiedza co do spraw wiary, fałszywe poczucie winy, lęk, że Bóg coś nam zabierze, brak szczerości przed Nim. Co jednak, kiedy relacja została nawiązana, a jednak w trakcie modlitwy odczuwamy noc, ciemność, doświadczamy prób? Wtedy drogą staje się wierność i wytrwałość. Autor zapewnia, że zaufanie złożone w Panu nie będzie zawiedzione. Zachęca też do życia wspólnotowego (zresztą dobra wspólnota jest środowiskiem, które pomaga trwać w wierze).
Z jednej strony to napisana przystępnie książka o podstawach życia chrześcijańskiego, z drugiej jednak strony jest tak pociągająca dla czytelnika... że można odnieść wrażenie, że autor modlił się w tej właśnie intencji.

Ralph Martin, Głodni Boga, eSPe, Kraków 2013

niedziela, 7 grudnia 2014

Przepiśnik

Pisałam wam już chyba, że w tym roku jako patrona wylosowałam* św. Jana XXIII, więc wypadało coś jego przeczytać. A cytat też dostałam ciekawy: Przyjaźń z Jezusem nie wywołuje zewnętrznego hałasu, ale staje się widoczna dzięki temu, że rozlewa wokół łagodność i pokój, które promieniują z całej naszej osoby. No cóż, to właśnie cały Dobry Papież Jan.
Dziennik duszy to zapiski z różnych rekolekcji, które przeżywał od wieku młodzieńczego aż do kilku miesięcy przed śmiercią. Początkowo nastoletni Angelo może drażnić, gdy próbuje być chodzącym ideałem ("świętszym niż sam papież..." :) ). Gani się na przykład za zbytnie gadulstwo... no cóż, kiedy odwiedzał swoją liczną rodzinę (miał dziewięcioro rodzeństwa, a w domu oprócz jego rodziców i rodzeństwa mieszkali jeszcze ciocie i wujkowie z dziećmi - czasem ponad 20 osób! - w tym ukochany wujek Zaverio, który pomógł mu odkryć i zrozumieć powołanie), trudno, żeby z którymś z bliskich nie zamienił słowa. Kiedy jednak odkrywa osobiste powołanie do świętości, przestaje skupiać się na sobie. Myśl, że jestem obowiązany do świętości, że głównym i jedynym zadaniem mego życia jest jej osiągnięcie, powinna ustawicznie mnie nurtować. Ale dążenie do świętości winno być pełne pogody i spokoju, nie może natomiast ciążyć i gnębić mnie. (...) Pogoda i spokój, ale zarazem wytrwałość i stanowczość. Nieufność we własne siły i małe o sobie mniemanie, ale nieprzerwany, pełen miłości kontakt z Bogiem. Taka właśnie pogodna świętość była charakterystyczna dla jego rodziny...
Formowany poprzez ignacjańskie ćwiczenia duchowne, coraz bardziej rozkochuje się w Bogu. Uwidaczniają się w nim owoce Ducha Świętego, a szczególnie łagodność, uprzejmość, opanowanie. Czy dlatego otrzymuje w Kościele coraz to trudniejsze funkcje, wymagające roztropności i dyplomacji? Uczy się coraz bardziej pasterzować, kochać tych, do których jest posłany, jednocześnie też wypływa na głębię ciszy i modlitwy. Jego zapiski z rekolekcji stają się swoistym zbiorem przepisów na to, jak stać się świętym... księdzem, ale może nie tylko?

Jan XXIII, Dziennik duszy, Znak, Kraków 2014.

*mamy taki zwyczaj na wspólnotowych sylwestrach. Mawiamy, że w zasadzie to święci losują nas :). Do tego dołączony jest cytat świętego.

wtorek, 2 grudnia 2014

O takich, co się troszczą i chrapią

Autorki fenomenalnego zbioru świadectw o różnych obliczach macierzyństwa zapowiadały, że powstanie książka o ojcach. I nie zawiodły. Tym razem przemówili mężczyźni - i to prawdziwi, nie uciekający przed cierpieniem, kochający, odpowiedzialni. A jednocześnie bardzo różni, bo mówiący zarówno o ojcostwie biologicznym, adopcyjnym, jak i duchowym. Panowie opowiadają prosto, bez patosu, z poczuciem humoru - a książka wciąga od pierwszej strony.
I oczywiście, jak i poprzednio, dołączone są wypowiedzi dzieci: "Mój tata jest duży i mój" (Marcin); "Tata wszystko może, bo ma silne moce" (Jurek); "Tata to jest nasz opiekowacz, który się o nas troszczy. A najlepszym tatą jest Bóg. Nasz tata się troszczy i strasznie chrapie" (Staś).

Daga Duke, Joanna Sztaudynger, Tata po prostu jest, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2014.

niedziela, 2 listopada 2014

Uwierzyć na nowo

Czytałam powoli, po rozdziale, po dwóch i jak zwykle zachęcam do delektowania się. Głębokie interpretacje Słowa Bożego - czasem jedna perykopa omawiana z kilku stron, spojrzeń, odnajdywanie nowych, wcześniej w danym Słowie nie zauważonych aspektów. Tematy często już wcześniej poruszane przez autora: wspólnota i miłość braterska (której brak nie tylko nam... na którą nie mieli siły nawet ci wyidealizowani pierwsi chrześcijanie), trudne do przyjęcia i zrozumienia miłosierdzie Boże, słuchanie Boga i zawierzenie wbrew nadziei (z rozdziału o Maryi i Abrahamie: Bóg nie wymaga od ludzi rzeczy niemożliwych. On jedynie obiecuje, że w naszym życiu takie rzeczy mogą się stać), hojność serca (nie chodzi tu tylko o sprawy materialne). A przede wszystkim tradycyjne już u autora przestawienie akcentów: to nie my - mimo naszych starań - jesteśmy w stanie cokolwiek zmienić, zapracować na niebo... to Bóg wobec naszej słabości jest nieustająco wierny: Mamy skłonność do postrzegania chrześcijaństwa jako religii dla herosów, którzy stale dążą do świętości i pracują nad sobą. Ale jest inaczej! Przecież to Bóg jest wierny! To On ciągle otwiera przed nami nowe możliwości i daje łaskę po łasce. Odkryjmy Boga, który działa. Odkryjmy Boga, który prowadzi nas w miejsca, o których sami nawet nie moglibyśmy marzyć.

bp Grzegorz Ryś, Wiara z lewej, prawej i Bożej strony, WAM, Kraków 2014.

Dwa ziółka

Z powodu weekendu tak mnie naszło... nie czytałam nigdy. No i wzięło mnie tak, że aż wczoraj usnęłam nad książką. Pamiętam ten dowcipny styl z czytanych na studiach "tropów Smętka", a poza tym tak przyjemnie zobaczyć w książce opisy - przyrody, miasta (fotograficzny niemal obraz zburzonej Warszawy), wypraw rowerowych, posłuchać gawęd rodzinnych sięgających niemal XVIII wieku, pośmiać się z dziecinnych wierszy o panu Ludwiku, którego "gryzą pscoły". Obraz rodziny jest ciepły, mimo że autor nie stroni od ironizowania na temat wad czy słabości małżonków. Biografowie twierdzą co prawda, że relacje były dużo bardziej dramatyczne... ale tematem książki jest wszak co innego: dorastanie córek, aż do - jak zaznacza ojciec - owocowania podczas wojny i emigracji.

Melchior Wańkowicz, Ziele na kraterze, Literatura,Łódź 2007.

środa, 22 października 2014

Będziesz moją panią

Mówił o niej, że jest świętą żoną... co doprowadzało ją do szewskiej pasji. Na pewno była kobietą silną, bo też bycie małżonką artysty - którego kariera rozwijała się głównie w czasie komunizmu, a potem przemian ustrojowych - do łatwych nie należało. Tym bardziej wciągająca jest opowieść o dwojgu ludziach, którzy po prostu chcieli kochać. Powrót męża do domu oznaczał nie tylko radosne emocje, bo pan Grechuta wracał w różnych nastrojach, bywało, że w smutku. Przede wszystkim zawsze zmęczony, czasem wyczerpany. Musieliśmy trenować wzajemną ustępliwość, dobrą wolę. Wszystko w imię normalnego życia. Konieczna okazywała się duża doza tolerancji, umiejętność przebaczania. Bez tego nasz związek nie mógłby istnieć. A wiem, że niektórym brakuje wytrzymałości i małżeństwa się rozpadają.Uwypuklę dodatkowo kwestię na ogół nieznaną w „normalnych” związkach. Każdy wyjazd w trasę przypominał swego rodzaju zerwanie więzów. Trzeba mieć naprawdę mocne powody, aby je nieustająco scalać. Wierzę, że tak właśnie było w przypadku małżeństwa mojego i Marka. Pani Danuta opowiada nie tylko o artystycznych fascynacjach męża, ale i o jego zainteresowaniach sportowych, przyjaźniach, ulubionych miejscach, drobnych bzikach, które według niej tylko dodawały mu uroku; realistycznie przedstawia "uroki" życia w państwie socjalistycznym, ścieranie się z absurdami cenzury czy biurokracji (to ostatnie zresztą nie skończyło się po 1989 roku). Mówi bez zbędnego patosu, z dużym poczuciem humoru, które cechowało zresztą także Marka Grechutę. Polecam!



Danuta Grechuta, Jakub Baran, Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty, Widnokres, Kraków 2011.

poniedziałek, 6 października 2014

Można? Można!

Zabierałam się do tej książki jak pies do jeża - znowu jakiś amerykański poradnik o gnaniu za sukcesem, bleee - ale okazało się, że nie było się czego obawiać. Chociaż realia parafii w Stanach Zjednoczonych są zdecydowanie odmienne od naszych (co zostało interesująco przedstawione w przypisach), to jednak... hm... czy nie mamy czasem wrażenia, że nasze parafie umierają? Że młodzi nie znajdują w nich miejsca dla siebie? Że msze dla dzieci przypominają plac zabaw? Że niektóre pobożne panie są takie dziwne, a organiście słoń na ucho nadepnął?
Ksiądz Michael i jego świecki współpracownik, Tom, opowiadają o tym, jak Bóg postawił na nogi ich umierającą parafię (zaczynając od nich samych). Oczywiście, momentami książka brzmi jak amerykański poradnik, nie z każdym pomysłem można się zgodzić (z drugiej strony autorzy zaznaczają, że działanie, które "chwyciło" w ich parafii, w innej może okazać się całkowitym niewypałem. Wszelkie pomysły należy przemodlić i rozeznać!), ale mimo to dużo można zaczerpnąć.
W ożywieniu parafii nie chodzi o mnożenie działań - które często rozwijają w parafianach (czy uczestnikach rekolekcji) postawę roszczeniową. Sednem istnienia parafii jest nikt inny, tylko Chrystus i głoszenie Jego Imienia, ewangelizacja, dlatego też podejmowane działania mają mieć cel. Koniec z kazaniami z kartki (i nie na temat) - homilie układają się w pewną strategię formacyjną dla parafian. Zamiast częstych składek - podejmuje się kroki ku dziesięcinie (proboszcz daje swoje 10 % od razu... może to kontrowersyjny pomysł, kojarzący się z kościołami protestanckimi... ale z drugiej strony wiele projektów ewangelizacyjnych czy misyjnych nie mogłoby zaistnieć bez stałego wsparcia finansowego... a i Paulina Jaricot, zakładając w XIX wieku dzieła pomocy misjom, myślała o tym, aby pomoc polegała na skromnym, ale regularnym wsparciu). Pracowników czy wolontariuszy zatrudnia się roztropnie (głownie tych, którzy CHCĄ SŁUŻYĆ i kochają parafię, a nie chcą tylko ładnie wyglądać w pierwszej ławce). Ważną staje się skromna posługa osób witających osoby wchodzące do kościoła. Zwraca się uwagę na muzykę, na stałą formację i miejsce dla młodzieży.
Co istotne, parafia otwiera się na osoby nie uczęszczające do kościoła. Koniec z pokazywaniem palcem tych, których i tak na mszach świętych nie ma. "Tim z Timonium" - to hasło oznacza przeciętnego mieszkańca dzielnicy, kiedyś może ochrzczonego, ale nie zainteresowanego Bogiem. Jak do niego dotrzeć, aby doświadczył, że to jego parafia, jego Kościół... jego Bóg?

ks. Michael White, Tom Corcoran, Odbudowana. Historia katolickiej parafii, Wydawnictwo Przystanek Jezus, Gubin 2013.

wtorek, 16 września 2014

Do roboty!

Jakie to przewidywalne - nowa książka ks. Olszewskiego i oczywiście MUSIAŁAM ją przeczytać. Część historii już znam, ale dobrze je odświeżyć. Autor zwraca uwagę na wezwanie każdego ochrzczonego do ewangelizacji, posługi uzdrowienia i modlitwy o uwolnienie, pokazuje, jak to robić, aby nie popełnić błędów. Zwraca uwagę przede wszystkim na żywą relację z Chrystusem, umacnia wiarę, zachęca do składania świadectwa przez drobne gesty (dla kapłana to chociażby noszenie koloratki czy sutanny), przypomina o wdzięczności za otrzymane dary. Wskazuje, jak istotna jest miłość do człowieka, do którego jesteśmy posłani.
Tylko... po raz pierwszy się zdenerwowałam, czytając książkę jednego z moich ulubionych autorów. Na kilku stronach ks. Olszewski pisze o Odnowie w Duchu Świętym (nigdy nie był w takiej grupie), twierdząc, że  przypisała sobie wyłączność na charyzmaty czy posługiwanie nimi. Jestem kilkanaście lat we wspólnocie wywodzącej się z Odnowy, znam ludzi z innych wspólnot OwDŚ (zarówno z północy, jak i z południa Polski) i jak żywo nie słyszałam ani u nas, ani od nich, żebyśmy mieli monopol na charyzmaty... za to często słyszę ten zarzut od ludzi spoza Odnowy. Cóż, to pewnie jak krążące tu i tam bajki o neokatechumenacie...

ks. Michał Olszewski SCJ, Być uczniem Pana. Głosić, uzdrawiać, uwalniać, eSPe, Kraków 2014.

niedziela, 7 września 2014

Boży wariaci

W te wakacje miałam przyjemność zobaczyć Piotra i jego kolegę, Jacka, na żywo podczas Diecezjalnych Dni Młodzieży w Hartowcu (tzn. ja nie młodzież, ale wspólnota pojechała tam wraz z innymi grupami trochę poposługiwać). Ci młodzi mężczyźni składali świadectwo wiary, zagrali też kilka swoich piosenek - hip hop z niezwykle mądrymi tekstami. Ta mądrość przebija też z tekstu książki, mimo że Piotr składa świadectwo i opowiada o prawdach wiary prostym, potocznym (choć nie wulgarnym!) językiem. Widać, że miłość do Boga, Kościoła i pragnienie ewangelizacji rośnie w nim z roku na rok. Jeśli ktoś zobaczy w pociągu czy w autobusie dwóch młodych chłopaków w dresach, przewożących metrową figurę Matki Bożej, może być pewien, że nie zabrali jej z żadnego kościoła... to po prostu "łyse banie głoszą zmartwychwstanie". A wszystko zaczęło się od zwykłej spowiedzi w dzień powszedni w parafialnym kościele...

Piotr Zalewski, Wyrwani z niewoli, Spes, Łomża 2013.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Jaśki się kochają!

Kolejna porcja śmiechu z szóstką Janów. Jan-A nosi spodnie dzwony i gra na gitarze, a Jan-B - mimo że chłopcy są zatwardziałymi szczurami lądowymi - zawzięcie chodzi na spotkania skautowej drużyny żeglarskiej. A wszystko przez to, że pojawiły się dziewczyny... Oczywiście młodsi bracia też mają mnóstwo pomysłów na minutę. A rodzice, mimo że nieraz brak im cierpliwości, a wizja spotkania z szóstką synowych wydaje się być lekko przerażająca, ostatecznie stwierdzają, że w sumie dobrze, że nie wysłali urwisów do wojskowej szkoły z internatem.

Jean-Philippe Arrou-Vignod, Jaśki. Repeta, Znak, Kraków 2014.

niedziela, 27 lipca 2014

Za mało

Przyznam się bez bicia, że po bratanku papieża spodziewałam się czegoś więcej, a tu raczej historia Włoch i nazwiska kapłanów, które może niektórym księżom coś mówią, ale nie osobniczce z dalekiej północy bez wykształcenia teologicznego. Dane encyklopedyczne mogę sprawdzić sama, a chciałabym poznać świętego. Owszem, życie papieża było bardzo bogate, posługiwał w różnorodnych miejscach, różnorakim osobom, ale jego pragnieniem było właśnie bycie świętym - z takim temperamentem, charakterem, doświadczeniem życiowym, jakie miał. Mam jeszcze do przeczytania osobiste zapiski papieża i myślę, że będą o wiele bardziej interesujące.

Marco Roncalli, Papież Jan święty, Bernardinum, Pelplin 2014.

wtorek, 22 lipca 2014

Po prostu Jaśki

Gorąco polecam! Książka dla chłopców, dla rodziców chłopców, dla cioć chłopców (wujkowie należą do tej pierwszej grupy, nieprawdaż? :)). Wydawca reklamuje ją słowami "nowi kumple Mikołajka" - cóż, Mikołajka nigdy nie czytałam (tak, to możliwe!), oglądałam tylko film, więc nie mogę porównywać... ale o ile dobrze pamiętam, Mikołajek był jedynakiem. Tymczasem tytułowe Jaśki to sześciu braci o imionach: Jan-A, Jan-B, Jan-C, Jan-D, Jan-E, Jan-F. Chłopcy, jak to chłopcy - lubią wpadać w tarapaty, toczyć bitwy na ziemniaki, poduszki i skarpetki, udawać, że się myją, planować, że w przyszłości zrobią wielkie rzeczy, wykłócać się z kuzynami, strajkować o dostęp do telewizji, budować szałasy, przynosić do domu zwierzaki... Ogólnie mówiąc, choć nieraz rodzice tracą do nich cierpliwość, a tata straszy synów wysłaniem do szkoły wojskowej z internatem, nie sposób ich nie polubić... i oczywiście nie zapolować na kolejną część.

Jean-Philippe Arrou-Vignod, Jaśki, Znak, Kraków 2010.

niedziela, 20 lipca 2014

Droga do wolności

O książkach  przygotowujących do modlitwy uwolnienia według pięciu kluczy już pisałam. Tym razem Neal Lozano opisuje tę posługę z pastoralnego puntu widzenia  - jak posługa uwalniania wyglądała w Kościele na przestrzeni wieków, czym się różni egzorcyzm od modlitwy o uwolnienie, kto może nią posługiwać i kto jej potrzebuje, a także jak zastosować metodę pięciu kluczy w pracy parafii. Choć sama metoda przynosi z pewnością dobre owoce (pomaga zorientować się, jakim kłamstwom i pokusom człowiek ulega, co jest pomocne także w codziennym rachunku sumienia czy w przygotowaniu do spowiedzi, nie wymaga także konfrontacji ze złym duchem, ale skupienia na miłości Bożej, oddania się Bogu na nowo, odzyskaniu godności Jego dziecka), książkę czytało mi się trudno. Być może ze względu na temat, realia Kościoła w Stanach Zjednoczonych (małe, niezbyt anonimowe parafie, w których można podjąć inne działania, niż w niejednej parafii w Polsce)... a być może to nie była książka na ten czas. Ale samą modlitwę według metody Neala Lozano gorąco polecam.

Neal Lozano, Przeciwstawiajcie się diabłu, Wydawnictwo Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2012.

piątek, 18 lipca 2014

Przerwa na reklamę


Zastanawiam się od dłuższego czasu nad zmianą formy blogowania. I w ogóle nad sensem tego bloga. Ale na razie reklama :)

sobota, 14 czerwca 2014

Miłość silniejsza niż śmierć

Cieszę się, że ta książka powstała. Autorka (którą niektórzy znają z pewnego bloga o miłości małżeńskiej i rodzicielskiej) w subtelny sposób dotyka tajemnicy śmierci i tego, jak o niej rozmawiać z dzieckiem. A nie zawsze jest łatwo. Czasem starsi próbują uciekać do półprawdy, nieraz nawet do oszukiwania, a dzieci doskonale potrafią wyczuć, że coś jest nie tak.
Mały Antoś, nie rozumiejący zbyt dobrze choroby i umierania ukochanej babci, zostaje w tajemniczy sposób przeniesiony do starożytnego Izraela. Przebywając najpierw ze Świętą Rodziną, potem - z Jezusem i Maryją, uczy się wiele o miłości - której czasem się nie rozumie, która jest cierpliwa i która trwa wiecznie, nawet jeśli tu na ziemi się kończy.
Wzruszyłam się, czytając tę książkę. I wierzę, że przyda się też dużo młodszym ode mnie.

Emilia Litwinko, Babcia. Opowieść o zwycięstwie miłości nad śmiercią, eSPe, Kraków 2014.

Po śladach

Myślałam, że ta książka to konferencje ojca Kozłowskiego, przepisane z płyt (jestem wzrokowcem, słuchanie jakichkolwiek nagrań przychodzi mi z trudem). Okazało się jednak, że w książka połączeniu z nagraniami konferencji stanowi propozycję formacyjną dla wspólnot, a zawiera rozważania biblijne oraz propozycje tematów do dzielenia w grupach. Przygotowana przez świeckich współpracowników ojca, dotyka problemów osób, starających się dochować wierności Bogu w świecie, w codzienności, w pracy, rodzinie, we wspólnocie. Czasami czytając je miałam wrażenie, jakbym cofnęła się w czasie o kilkanaście lat i słuchała konferencji ojca na rekolekcjach ignacjańskich w Wolborzu... czyli zawsze konkretnych, życiowych, powiedzianych z humorem, przypominających, aby szukać tego, co dobre, rozeznawać i dać się przemieniać Duchowi Świętemu.

Śladami Ojca, praca zbiorowa, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2012.

piątek, 6 czerwca 2014

Fundamentem jest miłość

Dobrze jest się zatrzymać na parę dni, wyłączyć inne źródła nadawania (nie tylko internet czy radio) i posłuchać Boga... a On może mówić bardzo dużo, jeśli wreszcie mu na to pozwolimy. Na "zerowy" etap rekolekcji ignacjańskich warto wracać szczególnie dlatego, że może się okazać, że nasz fundament trochę się rozjechał (albo nawet bardzo), a obraz Boga w naszej głowie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. A taki niezbyt ciekawy stan może się zdarzyć nawet osobom, prowadzącym dłuższy czas jakieś życie duchowe. Na szczęście Bóg jest miłosierny... Tytuł książki do Fundamentu to - wbrew pozorom - nie tylko cytat z dziecięcej piosenki.
Rekolekcje prowadzone przez łódzki ośrodek połączone są z elementami Odnowy charyzmatycznej. Dlatego też oprócz klasycznych rozważań do Fundamentu (czyli miłość i wolność) pojawia się też konferencja o Duchu Świętym i odpowiedzialności za otrzymane dary, a prócz tego modlitwa o uzdrowienie i o wylanie darów Ducha Świętego. Może się to wydawać zaskoczeniem... a jednak to właśnie tam pomaga się wytrwać w milczeniu do końca (co naprawdę owocuje) i nie przytłacza się uczestnika długawymi psychologizującymi (albo filozofującymi) konferencjami. Bóg i Jego Słowo naprawdę mogą wystarczyć, żeby zacząć oddychać pełną piersią.

o. Remigiusz Recław SJ, Bóg kocha mnie takiego, jaki jestem, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2011.


środa, 4 czerwca 2014

Dzieci wiedzą lepiej

Kolejna książka duetu Giga&Malwa (chronologicznie pierwsza... ale nowa na mojej półce). To utrzymana w pogodnym tonie przypowieść dla dzieci o tym, jak to uczone głowy zebrały się "przy kanapkach i soku morelowym", by obradować nad tym, kim jest Pan Bóg. Jednak dorosły czytelnik także może postawić sobie pytanie: czy wpadłby na prostą odpowiedź, jakiej udzielił mały chłopiec? Czy rzeczywiście Bóg jest dla niego Tatą? I co to właściwie oznacza?

Inga Pozorska, Malwina Kocot, Uczone głowy, Jaś i Bóg, Wyd. Ośr. Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2012.

środa, 21 maja 2014

Dzieci, wspólnoty i pierwsze soboty

Mam kolegę, który po kolejnych ekscesach feministek (w Hiszpanii zdaje się) chciał sięgać po broń :). Argumentował przy tym, że zło trzeba zniszczyć w zarodku, jak Izraelici, którzy mieli wyniszczyć narody, zamieszkujące Ziemię Obiecaną. Przypomniało mi się wtedy, że mamy inną broń, kto wie, czy nie skuteczniejszą - i wysmarowałam mu mail o nabożeństwie pierwszych sobót miesiąca. W tym dniu można się modlić wynagradzająco między innymi właśnie za takie sytuacje.
Szukałam teraz czegoś o nabożeństwie pierwszych sobót miesiąca, żeby napisać artykuł, więc sięgnęłam po tę książkę (w końcu nie zawsze można się opierać tylko na internecie), ale nie znalazłam dokładnie tego, co chciałam. Autor pozostawił po sobie poważną pracę, opisał dokładnie historię objawień fatimskich, scharakteryzował dzieci i ich rodziny, z wnikliwością (i przystępnym językiem) przedstawił nabożeństwo do Serca Maryi z perspektywy historycznej i teologicznej, załączył mariologiczne wypowiedzi papieży (głównie Pawła VI i Jana Pawła II). To bardzo dobra książka, a jednak czegoś mi brak. Chyba za bardzo jestem przyzwyczajona do świadectw.
Chociaż najlepszymi świadkami w tym wypadku i tak są dzieci z Fatimy - Łucja, Hiacynta i Franciszek. Z jednej strony zwyczajne dzieci, radosne, spontaniczne, ufne, a z drugiej dojrzali chrześcijanie, żyjący na serio swoją wiarą i nie bojący się cierpienia. Autor zauważa, że za każdym razem, kiedy spotykały się z Maryją, otrzymywały szczególną łaskę do nowego stylu życia - ale z drugiej przecież strony można otrzymać łaskę, ale z nią nie współpracować (ile razy mówi się o tym, że dary z chrztu i bierzmowania trzymamy w zamrażalce?). Co jeszcze ujmuje w błogosławionych pastuszkach - jedność. Ksiądz Drozd pisze, że każde z nich było inne, z innym temperamentem, inaczej obdarowane, co więcej, Matka Boża też z każdym z nich rozmawiała inaczej - a jednak odnajdują się we wspólnej modlitwie, wspólnym świadectwie wobec innych, są jedno w cierpieniu. Do tego ich zapał apostolski, troska o zbawienie innych i... o Kogoś, kogo kochają. ("Jak pocieszyć Pana Boga?" - Franciszek, "Tak bardzo lubię mówić Jezusowi, że Go kocham" - Hiacynta). Mali nauczyciele dla "dorosłych" grup i wspólnot...

ks. Jan Drozd SDS, Orędzie Niepokalanej. Historia objawień fatimskich, Salwator, Kraków 2005.

wtorek, 20 maja 2014

A w Krakowie...

Krótkie świadectwo ks. Michała Olszewskiego z pierwszego roku posługi kapłańskiej. Szczególnie dużo czasu poświęca autor młodym - to w końcu niezwykle ważne, aby doświadczyli Boga żywego... tak, nawet ta pozornie ułożona młodzież ze szkół katolickich. Ksiądz Olszewski podaje przykłady uzdrowień, uwolnień (czasem uzdrowienie może się zacząć od... chusteczki higienicznej z narysowanym kurczakiem). Drogi Boże bywają niepojęte - czy rodzina, która doświadczyła wieloletniej manipulacji ze strony bioenergoterapeuty, mogła się spodziewać, że - po zerwaniu tych więzów - jeden z jej członków zostanie kapłanem, rekolekcjonistą i że teraz on sam jako egzorcysta będzie się modlić o uwolnienie innych?

ks. Michał Olszewski SCJ, Jezus chodzi po Krakowie, Spes, Kraków 2012.

czwartek, 15 maja 2014

Jak wyglądają cudne manowce?

Przymierzałam się do niej dość długo, no ale skoro powstał film, to wypadało przeczytać. Nie wiadomo, czy na film się wybiorę (zresztą jedni mówią, że dobry, a inni straszą, że protestancki kicz), a co słowo pisane to słowo pisane.
To nie tylko historia "o chłopcu który odwiedził niebo". Ojciec Coltona słusznie zauważa, że w życiu jego rodziny zaistniała pewna - nieprzypadkowa - sekwencja wydarzeń. Z jednej strony więc mamy pastora, który stara się być wzorem dla swojej wspólnoty (dołóżmy jeszcze amerykańską filozofię sukcesu i to, że pewnie jako duchowny podlega podobnym osądom, jak księża katoliccy), a który nagle doświadcza następujących w niewiarygodnym tempie niepowodzeń i chorób (dochodzi do tego, że jego koledzy nazywają go "pastorem Hiobem"), z drugiej zaś żona pastora, nauczycielka, troskliwa matka, cierpiąca od lat z powodu poronienia dziecka (i braku jakiegokolwiek pożegnania z nim). Kiedy wydaje się, że zła passa rodziny Burpo dobiega końca, ciężka choroba dotyka ich czteroletniego synka. Źle zdiagnozowany, trafia bardzo późno do szpitala i tam podczas operacji na krótką chwilę opuszcza ziemską rzeczywistość. To, że w tym czasie odwiedził niebo, wypływa w kilka miesięcy później.
Ile są w stanie wyciągnąć z Coltona rodzice? Tyle, ile czterolatek jest w stanie zrozumieć i opowiedzieć. Jest to jednak dla nich obojga umocnienie w wierze. Matka wreszcie odczuwa ulgę, słysząc, że jej zmarłe dziecko jest w niebie. A ojciec uczy się, że przed Bogiem nie trzeba udawać kogoś perfekcyjnego - w końcu jego wyrzuty, żale, lęk o życie dziecka zostały w niebie nazwane właśnie modlitwą. Docenia też rolę modlącej się wspólnoty.

Todd Burpo, Niebo istnieje... Naprawdę!, Rafael, Kraków 2011.

A na koniec trochę muzyki. Podczas operacji dla Coltona śpiewali aniołowie. Co prawda malec wolał rockowe kawałki, ale zamiast tego usłyszał gospel... zapewne w dobrym wykonaniu:

niedziela, 11 maja 2014

Dzisiaj niedziela

Czekam na wielką paczkę z książkami, więc specjalnie nie zaczynałam czytać nic nowego. Spodziewałam się jej na początku tego tygodnia... a tu nic. Może przyjdzie w przyszłym. Po raz pierwszy mam problem z moją ulubioną księgarnią internetową. Ale raz na kilka lat taką akcję można wybaczyć :). Wrzucam więc tu książkę, którą przeczytałam duuużo wcześniej, a teraz ktoś mi o niej przypomniał - i dobrze. Lubicie wracać do starych lektur, opisujących świat, który dawno odszedł? Z opisami przyrody, inteligentnymi ripostami, nawiązaniami literackimi, bohaterami, biorącymi się za bary z życiem? Bo ja przy nich odpoczywam.
Zofia Żurakowska to młodziutka, obiecująca - według Marii Dąbrowskiej - pisarka, zmarła w wieku zaledwie 34 lat. Władze PRL-owskie umieściły jej książki na wykazie pozycji podlegających niezwłocznemu wycofaniu - i to chyba nie tylko ze względu na szlacheckie pochodzenie autorki. Ponowne wydania jej utworów pojawiły się dopiero w latach 70.
Zbiór opowiadań Jutro niedziela został wydany już po śmierci Żurakowskiej, w 1935 roku i stał się lekturą w gimnazjach, bo też rzeczywiście jest to książka o młodzieży i do niej skierowana. Jej głównym tematem jest przyjaźń - między rówieśnikami, ale też między rodzicami a dziećmi. Co zrobić, żeby przyjaźń nawiązać? Jak nie utracić zaufania? Jak być dla dzieci autorytetem, uczyć tego, co dobre (i nie chodzi tylko o wielkie wartości... przyznam, że konserwy z groszku według przepisu Ćwierczakiewiczowej naprawdę mnie zaintrygowały), jednocześnie nie zanudzając i nie terroryzując? Co się dzieje w dziecku opuszczonym (fizycznie lub emocjonalnie), dźwigającym na sobie zbyt dużą odpowiedzialność? Jak różną wartość może mieć ludzka praca, własność, pieniądz?
Autorka, mimo podejmowania poważnych pytań, unika moralizatorstwa (no, może trochę w pierwszym opowiadaniu), a przy tym swoje opowieści okrasza delikatnym humorem. Dobra pozycja, w sam raz do kawy na niedzielny poranek.

"- Nigdy z tego okna nie wiało - powiedziała obrażona wdowa, więc wszyscy chłopcy podeszli i przykładali rękę do ramy okna i wdowa też przykładała, ale chłopcom wiało, a jej nie wiało.
 - Bo pani ma dużo tłuszczu na ręku, to pani nie czuje - powiedział Luś w najniewinniejszej myśli, ale wdowa obraziła się jeszcze więcej i wyraziła obawę, że z Lusiem będzie jeszcze trudniej niż z Jasiem.
 - O nie, proszę pani - energicznie zaprotestował Jaś - ze mną jest zawsze najtrudniej, jeszcze się pani przekona."

"Zepsulibyśmy się tu na nic i tatuś potem miałby z nami przykrości. A czy ty chciałbyś, żeby Luś się zepsuł, co?"

"I tak kwestia została załatwiona. Michasiowi zaś brat wyklarował, że z powodu teorii względności czas nie istnieje, więc czy z wdową już sprawa załatwiona, czy będzie załatwiona za chwilę, to wszystko jedno".

"- ...te krowy były w szkodzie i ja je muszę zająć.
 - A czym? - zapytała Henrysia bardzo zaciekawiona."

"- Anulka nie ma zdolności do deklamacji - westchnęła matka, szukając współczucia u ojca Henrysi. - Jak pan myśli, czy to się da wyrobić?
 - A czy to konieczne, proszę pani? - zapytał ojciec.
 Zacna osoba spojrzała na niego ze zgorszeniem.
 - Naturalnie - wykrzyknęła bez namysłu - ma się rozumieć, że powinna lubić i umieć deklamować. Mój drogi panie, ładnie by życie wyglądało, gdyby się nie kochało wierszy! Także pomysł! No, niech pan sobie wyobrazi - nic, tylko apteka i kuchnia!"

Zofia Żurakowska, Jutro niedziela i inne opowiadania, Nasza Księgarnia, Warszawa 1988.

środa, 30 kwietnia 2014

Permanentnie zakochana

I znów powieść - chociaż zasadniczo powieści nie lubię. Ale to o mojej ślicznej, rudowłosej patronce, więc trzeba było zobaczyć, czy autorowi się udało. I rzeczywiście, jeśli ktoś chciałby poznać świętą, nie musi od razu zaczynać od Dzienniczka. Czyta się lekko (co prawda rozmowy o polityce są średnio udane), czytelnik znajdzie tu główne wydarzenia z życia siostry. W Dzienniczku siostra Faustyna podaje swoistą definicję świętości: "kochać Boga tak, jak Go jeszcze nikt nie kochał". I rzeczywiście, ks. Maliński ukazuje Helenkę - a potem siostrę Faustynę - jako osobę zakochaną w Bogu, a jednocześnie mocno stąpającą po ziemi. To dziewczynka, ciesząca się życiem (zabawą z dziećmi, śpiewem, modlitwą, pracą), odkrywająca, że z Bogiem można rozmawiać i że On odpowiada. To młoda dziewczyna, rozpoznająca swoje powołanie i ucząca się miłosierdzia względem ludzkich błędów i słabości. To siostra z niższego chóru, wykonująca prace fizyczne i matkująca zagubionym dziewczętom podczas obierania ziemniaków. To wreszcie osoba cierpiąca, przegrywająca ze słabością własnego ciała i tęskniąca do ostatecznego spotkania z Oblubieńcem.
Może to wątek poboczny, ale podoba mi się to, w jaki sposób ks. Maliński portretuje książkowych mężczyzn (np. pana Stanisława Kowalskiego, Romka, ks. Sopoćkę): to mądrzy i odpowiedzialni ludzie, będący wsparciem dla rodzin, przyjaciół, podopiecznych.
Książka stawia także pytanie o to, jak odwzorować obraz Boży w sobie, aby nie stać się karykaturą chrześcijanina i antyświadectwem. Siostra Faustyna zostawiła modlitwę... którą jednak wcale nie tak łatwo się modlić: Dopomóż mi do tego, o Panie,aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła i m z pomocą. Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje niebyły obojętne na bóle i jęki bliźnich. Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia. Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace. Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne,abym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim. Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem,że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.

ks. Mieczysław Maliński, Faustyna znaczy szczęśliwa, WAM, Kraków 2010. 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Jest okazja


Wczoraj właśnie wrzuciłam setną książkę na bloga, a w związku z tym można coś u mnie wygrać. Jedna płyta to zapis książki ks. Rafała Jarosiewicza Miłość chodzi po Woodstocku, a druga - nagrania z rekolekcji z Bożymi szaleńcami z Brazylii, oo. Enrique i Antonello. Jeśli ktoś będzie jechał samochodem np. w góry, to płyty będą w sam raz, żeby sobie uprzyjemnić wakacyjną podróż.
Zasady jak wszędzie:
1. Wyrazić pod postem chęć udziału w zabawie.
2. Zamieścić baner u siebie na blogu.
3. Zdążyć z zapisem do 13 VI.
4. Czekać cierpliwie :)

Za granicę nie wysyłam, niestety (choć nie wiem, czy jakiś zagraniczny podczytywacz się tu w ogóle pojawia... spam to co innego :)).

Powodzenia!

niedziela, 27 kwietnia 2014

Zmartwychwstanie to dopiero początek

Siedzimy sobie we wspólnotowym towarzystwie w Poniedziałek Wielkanocny, zajadamy przysmaki, a koleżanka dzwoni do drzwi i... nikt jej nie słyszy. W końcu telefonuje i ktoś jej otwiera.
Koleżanka: A co wy tak siedzicie zamknięci?
Kolega: Bo my jak ci apostołowie w Wieczerniku, zanim Duch Święty zstąpił.
A co się dzieje, kiedy Duch przychodzi z mocą? Peter Herbeck, z entuzjazmem właściwym Amerykanom, dzieli się świadectwami osób, których życie zostało odmienione przez działanie Ducha Świętego. Cytując św. Pawła, gdzie duch Pański - tam wolność. Daru wolności wewnętrznej doświadczają osoby, przeżywające przeciwności życiowe, więźniowie; rodziny przeżywają uwolnienie od problemów ciągnących się przez pokolenia; ludzie zamknięci w sobie zostają uzdolnieni do misji ewangelizacyjnej. Książka Petera Herbecka to jednak nie tylko zbiór świadectw, ale i konferencje powstałe w oparciu o Słowo Boże i wypowiedzi papieży (m.in. kanonizowanych właśnie dzisiaj Jana Pawła II i Jana XXIII), mówiące o tym, w jaki sposób działa Duch Święty w życiu chrześcijanina.
Od wielu lat mówi się o wiośnie Kościoła, duchowym poruszeniu, otwarciu się wielu osób na spotkanie z żywym Bogiem i dzielenie się Dobrą Nowiną. Peter Herbeck pisze: "Dlaczego następuje to teraz? Ponieważ tego rozpaczliwie potrzebujemy! Pięćdziesiątnica jest jedyną odpowiedzią, jakiej Kościół może udzielić laicyzującemu się światu. Jest ujawnieniem się Ducha w Jego potędze. To Chrystus zmartwychwstały, stojący pośród nas, odmieniający nasze życie. Ten ogień wypali duchową gnuśność i zobojętnienie, które owładnęły znaczną część Kościoła na Zachodzie. Tylko dzięki ogniowi Pięćdziesiątnicy można uzyskać odtrutkę na wyrosłą na naszych oczach, agresywną, międzynarodową kulturę pogańską".
Można więc tylko powtórzyć za - teraz już świętym - Janem XXIII: "Duchu Święty, odnów w naszych czasach Twoje cuda, jakby w powtórnej Pięćdziesiątnicy".

Peter Herbeck, Kiedy Duch przychodzi z mocą, eSPe, Kraków 2013.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Życzenia


Z okazji nadchodzących świąt Zmartwychwstania Pańskiego życzę Wam obfitego błogosławieństwa Bożego, pokoju i radości i doświadczenia spotkania z żyjącym Panem.

kawusiowa

zdjęcie pochodzi z portalu www.profeto.pl

środa, 9 kwietnia 2014

Stało się

Stało się Słowo? Więcej - pisze bp Ryś, porównując tłumaczenia biblijne - ono w Janie Chrzcicielu eksplodowało. Podobnie - w Maryi, stając się Jej życiem. I będzie dalej szukać kogoś, w kim się wydarzy. Nie będzie szukać kogoś, kto chce je jedynie studiować.
Opisywana książka to zapis rekolekcji - co prawda adwentowych, a mamy teraz inny okres liturgiczny - ale jako że z powodu choroby nie wychodzę z domu, więc mogę się dokarmiać na wszystkie sposoby. Autor w żywy sposób mówi zarówno o sytuacji grzechu, jak i o zbawieniu, o Bożej obecności, wierności i wynikającej stąd nadziei dla człowieka.

Na koniec jeszcze chciałabym polecić nagrania dwóch rekolekcjonistów, w których w Wielkim Poście Słowo eksplodowało: ks. Michała Olszewskiego  i ks. Radosława Siwińskiego.

bp Grzegorz Ryś, Stało się Słowo, W drodze, Poznań 2012.

sobota, 5 kwietnia 2014

"W zaufaniu bez końca..."

Za dwa miesiące jadę na rekolekcje ignacjańskie do Porszewic i już się na to cieszę. Najlepsze rekolekcje, jakie mogą być. W dzisiejszej notce chciałabym  gorąco polecić książkę związaną właśnie z rekolekcjami ignacjańskimi - tym razem są to rozważania do tzw. syntezy. Otóż po przejściu fundamentu i wszystkich czterech tygodni (podczas których rozważane jest życie Pana Jezusa) osoba chętna może przyjechać na rekolekcje, by rozważyć teksty biblijne, związane z jakimś tematem (w Porszewicach, o ile dobrze pamiętam, były już syntezy o prorokach, św. Pawle, św. Piotrze i właśnie o Maryi).
Jak stawać się uczniem Jezusa, naśladując Matkę Bożą? Inga Pozorska zwraca przede wszystkim na postawę zawierzenia, zaufania (co wcale nie było dla Maryi łatwe... wystarczy chociażby wspomnieć moment zwiastowania, narodzenia Pana, ucieczkę do Egiptu, a przede wszystkim - śmierć Jezusa na Krzyżu). Maryja - jako osoba szczera, radosna, zauważająca potrzeby innych - pociąga do pogłębienia relacji z Bogiem, ale i z drugim człowiekiem. Wreszcie - jest człowiekiem modlitwy i wstawiennictwa. Stąd zresztą tytuł książki: otóż w XVII wieku w małej włoskiej miejscowości, Civita di Bagnoregio, zaczęła osuwać się ziemia. Miasteczku groziła katastrofa. Jednak kiedy mieszkańcy zaczęli wznosić modlitwy za wstawiennictwem Matki Bożej, proces ustąpił. Na pamiątkę tego wydarzenia w miejscowym kościółku zawisł obraz właśnie pod takim wezwaniem - Matki Bożej Uwalniającej.

Inga Pozorska, Matka Boża Uwalniająca, Wyd. Ośrodek Odnowy Życia w Duchu Świętym, Łódź 2013.

środa, 2 kwietnia 2014

Po prostu dzikusy

Pisała kiedyś o tej książce Molesław, a teraz Książkozaur, więc postanowiłam wreszcie sięgnąć. Strzał w dziesiątkę - doskonała zwłaszcza na dłuugie L4. Akcja toczy się w latach 50. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Małżeństwo z dwójką małych dzieci przeprowadza się do małego miasteczka. W międzyczasie pojawia się jeszcze dwójka maluchów. Rzeczywiście, dzikusy są rozbrykane, pomysłowe, obdarzone bogatą wyobraźnią. Po kimś zresztą to mają - mama jest pisarką kryminałów, obdarzoną dużą dawką poczucia humoru i autoironii. Stąd najprostsze sprawy (rozmowa z sąsiadką czy z taksówkarzem, zakupy z dziećmi, przeziębienie całej rodziny) potrafi opisywać tak, że nie można powstrzymać się od śmiechu. Przeczytajcie sobie np. historię o znikającej kołdrze albo pani Ellenoy, "matce siedmiu córek, które wszystkie miały na imię Marta", trzecim porodzie albo kawie podgrzewanej na patelni, żeby było szybciej. A ja tymczasem poszperam za drugą częścią...

Shirley Jackson, Życie wśród dzikusów, Czytelnik, Warszawa 1971.

niedziela, 30 marca 2014

Kto ty jesteś?

Przyznam, że trochę się bałam, jak też zostaną opracowane konferencje ks. Bashobory. Wiem, że ksiądz potrafi na rekolekcjach mówić długo, kwieciście i niestety... chaotycznie (choć przy tym dość przekonująco). Siostra Tomasza, opracowująca materiał rekolekcyjny, poradziła sobie jednak dość dobrze*. Główne pytanie, stawiane przez rekolekcjonistę, dotyczy naszej tożsamości chrześcijańskiej. Czy pamiętamy o godności dziecka Bożego, wynikającej z samego aktu stworzenia? Czy przyjmujemy godność chrześcijanina (daną nam na chrzcie świętym) - i zadania z tego wynikające? Czy korzystamy z darów, otrzymanych w trakcie bierzmowania? Czy przyjmujemy moc sakramentu małżeństwa? Jaka jest nasza mowa - czy osądzamy, czy też wstawiamy się za innymi?
Odtworzenie obrazu Bożego w sobie nie jest łatwe ani możliwe o własnych siłach, dlatego też każdy z rozdziałów kończy się modlitwą - o uzdrowienie i przyjęcie mocy Bożej.
Tchnij w nas, Panie, Twoje tchnienie, ożyw nas na nowo, abyśmy każdego dnia doświadczali bycia Twoimi dziećmi. Przyjdź, Duchu Święty, Duchu Stworzycielu, przywracaj nas do bycia synami i córkami Boga Ojca, połącz nas z Jezusem. Jezu, Ty jesteś Panem. Daj nam Swoją miłość, pokój, daj nam radość. Daj nam, Panie, radość w naszych rodzinach, w naszym kraju, w naszych sercach. Utwierdź nas, Jezu, w Twojej miłości. 

ks. John Baptist Bashobora, Jesteś obrazem Boga, Wydawnictwo Pomoc, Częstochowa 2014.

* Przydałaby się jednak porządna korekta... Może w kolejnym wydaniu?

środa, 26 marca 2014

Skandal miłosierdzia

Rozważania biblijne bpa Rysia - bardzo głębokie, ale też zawsze bardzo życiowe - polecam nieustająco.
Tym razem autor rozważa pozornie dobrze znane fragmenty z Ewangelii św. Łukasza, dotyczące miłosierdzia - o marnotrawnym synu (a może raczej o dwóch marnotrawnych synach... i miłosiernym ojcu), o miłosiernym Samarytaninie, o dłużniku, o Zacheuszu, o ocaleniu jawnogrzesznicy (niektórzy egzegeci mówią, że fragment pierwotnie należał nie do Ewangelii Janowej, ale właśnie Łukaszowej), o uzdrowieniu trędowatego. Pokazuje, że wierność Boga względem człowieka ma dwa wymiary: hesed (przymierze) oraz rahamim (miłosierdzie). Owo miłosierdzie jest częstokroć zaskakujące, denerwujące, niezgodne z poczuciem sprawiedliwości człowieka. A jednak... czy sami w sytuacjach granicznych nie chcielibyśmy być potraktowani z miłością, która "nie pamięta złego"? "Miłosierdzie [...] jest miłością bez wzajemności, która realizuje się nie tam, gdzie trwa pokój, ale tam, gdzie toczy się wojna, nie pomiędzy przyjaciółmi, ale pomiędzy śmiertelnymi wrogami. Chrystus nas kocha jako swoich wrogów. Nie przez to, ale pomimo tego, że uporczywie brniemy w śmierć, padając ofiarami naszych osobistych zbójców".

bp Grzegorz Ryś, Skandal miłosierdzia, WAM, Kraków 2012.

środa, 19 marca 2014

Taki znak

Całkiem niedawno opowiadałam komuś, że do mojego nawrócenia kilkanaście lat temu przyczyniła się (nie wiedząc o tym) niejaka Madzia Buczek (animatorka dziecięcych róż różańcowych, związana z Radiem Maryja). Chciałabym ją kiedyś wyściskać, ale wiem, że do tego nie dojdzie. Nie to, że na Śląsk daleko. Magda ma taką łamliwość kości, że gdybym ją uściskała, mogłaby wylądować w szpitalu. Teoretycznie dziesięciolatka ze złamaną ręką na wózku inwalidzkim mogła niewiele. A jednak Ktoś się nią posłużył...
Filipina jest dużo bardziej niepełnosprawna. Potrzebuje pomocy bliskich we wszystkich czynnościach życiowych. Pewnie nawet nie wie, dla kogo jest znakiem. Dla swoich młodszych braci jest kimś normalnym, jej chorobę traktują jak etap rozwoju (chłopcy potrafią spytać rodziców, czy... oni też kiedyś byli niepełnosprawni). Dla (niektórych) lekarzy szokiem - no bo jak to, w dobie badań prenatalnych, ze świadomością, że urodzi się bardzo chore dziecko, z licznymi niepełnosprawnościami, które nigdy nie będzie samodzielne - nie zgodzić się na aborcję? Dla rodziny i przyjaciół - mimo zmęczenia i trudu, codziennej ciężkiej pracy, pytań i wątpliwości - małą nauczycielką miłości.

Sophie Chevillard Lutz, Filipina. Siła kruchego życia, eSPe, Kraków 2008.

Wierny przyjaciel lekarstwem życia

Za pomocą krótkiej historii z życia dwójki przyjaciół autorki pokazują, że reguły rozeznawania św. Ignacego można wykorzystywać w całkiem zwyczajnych sytuacjach. Także sugestywne ilustracje, dobrze przedstawiające odczuwane przez głównego bohatera emocje i nastroje, ukazują, w jaki sposób oddziałują na człowieka myśli przychodzące bądź to od ducha złego, bądź to od ducha dobrego.
Co zrobi Ignacy? Czy pogodzi się z przyjacielem? Zobaczcie...

Inga Pozorska, Malwina Kocot, Ignacy i drogocenny skarb, Wydawnictwo Ośrodek Odnowy Życia w Duchu Świętym, Łódź 2013.


niedziela, 16 lutego 2014

Wyślij pączka do Afryki


Zbliża się Tłusty Czwartek, a ja pączków w tym roku nie zrobię ani faworków. Czasu mało, a kupne pączki to nie to. Za to wszystkich zaganianych zapraszam na tę stronę na inne pączki. Naprawdę warto :)

sobota, 1 lutego 2014

O dzielnej niewieście

Żyła w czasach, kiedy uważano, że działania apostolskie należą do księży i osób zakonnych. A jednak po swoim nawróceniu dobrze odczytała swoją misję w Kościele - była osobą świecką, całkowicie oddaną Bogu. Dzięki tej szalonej miłości zapalała wielu (szczególnie młodych) do różnych działań ewangelizacyjnych. Pomoc chorym, warsztaty rękodzielnicze, małe wspólnoty modlitewne (i dom modlitwy), a wreszcie dzieło pomocy misjom i żywy różaniec. "Paulino, głuptasku, sama byś na to nie wpadła" - żartował jej znajomy ksiądz i dodawał całkiem poważnie - "To jest dzieło Boże".
Pracy w dziele Bożym niejednokrotnie jednak towarzyszą przeciwności. To fałszywe oskarżenia, odsunięcie od udziału w dziełach, których była prekursorką, tragiczna śmierć brata, ciężkie choroby. Najtrudniejsze jednak jest ostatnie dwadzieścia lat jej życia. Paulina chce założyć przedsiębiorstwo, oparte na chrześcijańskich wartościach. Perfidnie oszukana przez wspólników, pozostawiona z długami do spłacenia, traci cały swój majątek. Ta, która zawsze hojnie wspierała misje i ubogich, sama zostaje wpisana na listę lyońskich biedaków. Umiera w opuszczeniu, przebaczając tym, którzy ją skrzywdzili i całe swoje cierpienie ofiarowując w intencji Kościoła i Ojca Świętego. W 70 lat po jej śmierci rozpoczyna się jej proces beatyfikacyjny.
Siostra Giacovelli pisze niezwykle wciągająco, opisując nie tylko działania apostolskie Pauliny, ale i ciekawie przedstawiając zarys historyczny oraz atmosferę rodzinną domu państwa Jaricot. Co prawda z pewnych powodów miałam raptem dwa dni na przeczytanie tej książki... ale polecam tym, którzy lubią się delektować dobrą lekturą. A przede wszystkim tym, którzy chcą się rozpalić na nowo w dziele Nowej Ewangelizacji.

s. Cecilia Giacovelli, Paulina Jaricot - biografia, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, "Missio Polonia", Warszawa 2011.

niedziela, 19 stycznia 2014

Przygrywka


Spodziewałam się czegoś więcej po tej książce, bo też Paulina jest niesamowitą dziewczyną i chodzi za mną, żeby popełnić o niej jakiś artykuł. Święta (choć jak na razie Sługa Boża) na nasze czasy - świecka o niezwykłym zapale misyjnym, pomysłodawczyni żywego różańca, przejęta sprawami ubogich... Muszę poszukać grubszej książki. A tytułowa autobiografia (napisana na polecenie spowiednika) obejmuje wbrew pozorom tylko wczesną młodość Pauliny, od dzieciństwa do trzech lat po nawróceniu. Kiedy egzaltowana panienka zaczyna nabierać pewnej mądrości duchowej i zastanawiać się nad swoim miejscem w Kościele... wspomnienia się kończą. A czytelnik akurat wtedy nabiera ochoty na coś więcej!

Paulina Jaricot, Historia mojego życia, eSPe, Kraków 2011

piątek, 3 stycznia 2014

Po drugiej stronie szafy

Ostatnio nie wiedziałam już, gdzie ręce włożyć... więc w (rzadkich) wolnych chwilach w ramach odpoczynku sięgałam po co lekkiego. Niektóre z tych książek znałam jako dziecko (coś tam można było wygrzebać w małej wiejskiej bibliotece), ale wtedy bardziej ciekawiły mnie wątki przygodowe. Z moją naturą pędziwiatra w Podróży "Wędrowca do świtu" i Srebrnym krześle zaczytywałam się chyba kilkanaście razy. Nie wiem, czy zauważałam wtedy jakieś motywy chrześcijańskie... a przynajmniej nie poruszały mnie tak bardzo, jak teraz. Człowiek odnajduje w lekturze coś bliskiego, znajomego - podanego jednocześnie w bardzo delikatny, nienachalny sposób: słowa o mocy modlitwy, kontemplacji, zaufania. Nie wiem, czy Lewis znał reguły rozeznawania św. Ignacego, ale miejscami po prostu "mówi Ignacym" - zwłaszcza wtedy, kiedy jego bohaterowie walczą o to, by nie poddać się zwątpieniu czy fałszywym obrazom rzeczywistości. Dwa ostatnie tomy są chyba najtrudniejsze. To już nie powieść przygodowa. Zwłaszcza Ostatnia bitwa, w której wydaje się, że zło zupełnie zwyciężyło. Autor jednak, nawiązując do motywów apokaliptycznych, pokazuje, że ma ono swój kres, a bohaterowie, po przejściu przez noc wiary, spotykają się wreszcie z Tym, któremu uwierzyli. Dla nas to koniec wszystkich opowieści i można tylko dodać, że odtąd już zawsze wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Lecz dla nich prawdziwa opowieść dopiero się zaczęła. Całe ich życie w tym świecie i wszystkie przygody w Narnii były zaledwie okładką i stroną tytułową; teraz rozpoczynali wreszcie Rozdział Pierwszy Wielkiej Opowieści, jakiej nikt jeszcze na ziemi nie czytał - opowieści, która trwa wiecznie i w której każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego.

Clive Staples Lewis, Opowieści z Narnii, Media Rodzina, Poznań 2007.