niedziela, 22 grudnia 2013

Boże Narodzenie tuż, tuż...

Mili czytelnicy, życzę wam obfitego błogosławieństwa Bożego na czas nadchodzących świąt i w całym nowym roku. A wtedy wszystko się poukłada :).
kawusiowa

Ekstremiści

Aaaaa, co za okładka!... Gdybym nie przeczytała na pewnym forum, że dobra książka, to pewnie bym się nie odważyła sięgnąć. A tak to gorąco polecam.
Autorka pisze: wraz z mężem uprawiamy od wielu lat sport ekstremalny. Nazwa dyscypliny: życie w wielodzietnej rodzinie. Tak, tak, Szanowny Czytelniku, to bardzo niebezpieczne wyzwania, dające ogromną dawkę adrenaliny, życie w nieustannym oczekiwaniu na kolejne niespodzianki i brak jakiejkolwiek możliwości wcześniejszego przygotowania. Nasz przeciwnik to zbiorowisko niezwykłych umysłów, artystów w dziedzinie znajomości naszych zachowań, niebezpiecznych i pociągających jak te syreny, które zagrażały Odyseuszowi. Jednocześnie usiłujesz je opanować i masz świadomość, że jesteś gotów oddać za nie życie. To nasze dzieci. Najstarsze z nich są już prawie dorosłe, gdy okazuje się, że mama oczekuje kolejnego dziecka. Dziesiątego. Oczekiwanie na jego narodziny jest motywem przewodnim tej ciepłej i pełnej humoru opowieści o życiu pewnej zwariowanej, ale bardzo kochającej się rodziny z Trójmiasta. Nie brak tu również refleksji nad absurdami szkolnymi (słynne jednorazowe podręczniki), związanymi ze służbą zdrowia (biurokracja ponad wszystko...) czy z wprowadzaną na siłę ideologią gender. Autorka pisze także o walce o życie jednego z najmłodszych dzieci - każde z jej potomków to zresztą osobna historia. I oczywiście - mimo pewnych niezgodności czy nieporozumień - ogromnie kocha swojego męża.

Justyna Walczak, Dom pełen kosmitów, The Facto, Warszawa 2013.

piątek, 20 grudnia 2013

Rozwinąć skrzydła

Podobno to bardzo znana książka, a dopiero teraz trafiła w moje ręce. Ale myślę, że w dobrym czasie - akurat jako wspólnota w ostatnim czasie posługiwaliśmy w trakcie rekolekcyjnej modlitwy o uzdrowienie. Pomyślałam sobie, że byłoby to dobre przygotowanie do posługi, a nie wpadłam na to, że Bóg będzie chciał także mnie dotknąć. A co, wolno Mu. Otóż dzień przed modlitwą pojechałam odwiedzić koleżankę ze wspólnoty z innego miasta. Oni pomagają nam, my im - fajnie by się było spotkać na kawie. I okazało się, że jej mąż to... mój były uczeń. Dziewięć lat temu uczyłam trochę w gimnazjum, trauma taka, że brrr. Żeby to jakiś bystrzak z tej miejscowości, gdzie miałam praktyki - nie, akurat nie, tylko z U., w dodatku z tej najgorszej klasy. Pan Bóg to ma poczucie humoru. Oczywiście na początku go nie poznałam (sklerozę do twarzy mam wybitną), ale jak już potem doszłam, który to... to nawet się ucieszyłam, że to wszystko może być uzdrowione.
Wracając już do lektury: autor - kapłan posługujący modlitwą o uzdrowienie wraz ze wspólnotą charyzmatyczną - przeprowadza czytelnika przez różne etapy życia, wskazując, jak pewne nierozwiązane wydarzenia, nieuleczone rany, potrafią zablokować człowieka, prowadzić do zmęczenia, smutku, choroby, ranienia innych i siebie samego. Mówi m.in. o etapie prenatalnym, trudnych doświadczeniach z dzieciństwa, zranieniach w relacjach, zawiedzionych nadziejach i oczekiwaniach, o uwikłaniu (nawet nieświadomym) w okultyzm, doświadczeniu śmierci i choroby; dzieli się też świadectwami uzdrowienia. Rozjaśnienie przyczyn, z którymi związane jest udręczenie, nie zmienia faktu, że cierpienie jest tajemnicą. Dlatego też do każdego podrozdziału dołącza modlitwę, którą czytelnik może potraktować bardzo osobiście. Autor zachęca też, aby nie spieszyć się z lekturą, pozwolić Bogu działać.
Druga część książki to garść refleksji dla osób wzrastających w wierze. Ks. Reczek wskazuje więc na wagę życia sakramentalnego, błogosławieństwa, wytrwałej modlitwy i zaufania Bogu (zwłaszcza wobec przyszłości czy rozeznania powołania). Pisze też o wspieraniu kapłanów modlitwą.
Autor zauważa, że niejednokrotnie blokadą dla uzdrowienia fizycznego bywają nieuleczone zranienia emocjonalne i duchowe. Jak pisał św. Jan od Krzyża: wszystko jedno, czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką, czy grubą, bo i jedna, i druga go krępuje. Dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny. Wprawdzie cieńszą nić łatwiej jest zerwać, lecz choćby było łatwo, dopóki jej nie zerwie, nie wzleci. Warto więc zrobić coś, żeby rozwinąć skrzydła...

ks. Jan Reczek, To Jezus leczy złamanych na duchu, eSPe, Kraków 2007.

sobota, 7 grudnia 2013

W ciężkim doświadczeniu

W grudniu mało książek tu wrzucę. Wykańczam różne rzeczy na prezenty, w pracy dużo rzeczy do zrobienia (i za to lubię moją pracę... szkoda, że tylko na pół etatu). Za to zrobił mi się pokaźny stosik książek z przeznaczeniem na czas po operacji, która zbliża się wielkimi krokami, choć nie wiadomo, kiedy nastąpi.
Ale oczywiście najnowszej książki ks. Olszewskiego nie mogłam odłożyć na później. Na swoim blogu pisała już o niej Książkozaur, bardzo pozytywnie. Bo też i autor jak zawsze pisze wciągająco. Bez zbędnego intelektualizmu, konkretnie: co robić w kryzysie, przed którym nie uciekną nawet osoby głęboko wierzące (jak biblijny Hiob). Przy tym ks. Olszewski nie tyle daje rady, ale raczej poprzez świadectwo potwierdza to, do czego w takich chwilach zachęca Kościół. Szczególnie poruszające świadectwo dotyczy uzdrowienia siostry księdza, ale też jego osobistego wyjścia z kryzysu powołania. Pisze więc autor o mocy modlitwy (zwłaszcza modlitwy uwielbienia oraz śpiewu w językach), wdzięczności (która jest lekiem na pokusę zazdrości), o wstawiennictwie świętych, a szczególnie Matki Bożej, przypomina o mocy sakramentów, przytacza świadectwa z wydarzeń ewangelizacyjnych (szczególnie z ewangelizacji nadmorskiej). Przede wszystkim jednak daje nadzieję i zachęca, aby zarówno w trakcie nasilonej walki duchowej, jak i w czasie pocieszenia nie odchodzić od Źródła. Bóg nie mówi: "Przyjdźcie do mnie wy, którzy jesteście grzesznikami", "Przyjdźcie do mnie wy, którzy jesteście kulawi", "Przyjdźcie wy, którzy nie możecie spać". Nie. Bóg mówi: "Przyjdźcie do mnie wszyscy". Bez wyjątku. Bez względu na to, jakie dźwigasz cierpienie, bez względu na to, jak ci się w życiu powodzi, bez względu na to, czy jesteś gigantycznym grzesznikiem, czy też żyjesz w stanie łaski uświęcającej, nie popełniając jakichś ciężkich grzechów i idąc tylko od dobrego do jeszcze lepszego. (...). Kiedy jesteśmy jak Hiob, gdy patrzymy nieustannie na Boga i ten kryzys, trud, cierpienie chcemy przejść z Nim, On pragnie wtedy dokonywać wielkich znaków i przede wszystkim chce nas uzdrawiać.

ks. Michał Olszewski SCJ, Być jak Hiob. Doświadczenie Boga w kryzysie, eSPe, Kraków 2013.