piątek, 6 listopada 2020
Eksperymentalny sygnał dobra
wtorek, 22 września 2020
Słuchacz w duszy swej dośpiewa
i mówi do mnie:
«Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty,
nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku».
(Pnp 2,10-14)
wtorek, 15 września 2020
I szukam Go wkoło siebie
niedziela, 13 września 2020
Święci? To nasi sąsiedzi
Milena Kindziuk skrupulatnie przekopuje teksty źródłowe, czasem może się to wydawać nużące, ale jest potrzebne. Po pierwsze, aby ustalić pewne fakty, które trudno sprawdzić po ponad stu latach. A poza tym prowadzi nas do rodziny, która bardzo się kocha. Tak mówią sąsiedzi, dalsza rodzina. Mimo różnych przejść - służby wojskowej Karola, wojen, choroby i śmierci Emilii, śmierci dzieci - są razem. Z jednej strony niezwykli, bo pobożni i nie obgadujący wszystkich dookoła :), z drugiej strony doświadczający tego, co my - źle opłacanej pracy (choć Karol był cenionym oficerem), przeprowadzek, utraty dziecka, choroby, niemocy. Ale też radości z synów - bystrego Edmunda, który, choć z powodu wojny do szkoły powszechnej chodził w 4 placówkach, ukończył ją z wyróżnieniem, czy czupurnego Lolka, który najchętniej ganiałby z wadowickimi chłopakami i grał w piłkę. Potrafiący nawet w trudnościach zachować pokój serca.
Przyjaciel Papieża z czasów studiów mówił: „Gdy wyobrażałem sobie czasem człowieka świętego, lecz równocześnie głęboko i mądrze związanego z życiem, to ojciec Karola mógłby być jego wzorem. (…) Był człowiekiem o wielkiej kulturze i anielskiej dobroci i łagodności”.
Edmund jako młody, dobrze zapowiadający się lekarz zaraża się szkarlatyną od chorej pacjentki. Ale nie mógłby jej opuścić - przecież widział, jak ojciec pochyla się nad chorą matką. Być może - z powodu heroicznego oddania życia - za jakiś czas otworzy się jego proces beatyfikacyjny.
Bardzo mnie porusza taka "zwyczajna" świętość, bez wielkich znaków, ale bardzo mocno zakotwiczona w Bogu.
Milena Kindziuk, Emilia i Karol Wojtyłowie, Esprit, Kraków 2020
sobota, 12 września 2020
Znasz mnie
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli,
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę,
i znasz wszystkie moje drogi.
wtorek, 30 czerwca 2020
Ćwiczenia z perspektywy
Pan światłem i zbawieniem moim:
kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?
Ps 27,1
niedziela, 17 maja 2020
Domu gitarą i piórem
A jeśli dom będę miał, to będzie bukowy koniecznie...(WGB)
piątek, 8 maja 2020
Ekstremalnie
Jak samotne doliny wśród gajów tonące,
Wyspy osobliwe,
Jak potoki rozgłośnie szumiące,
Jak tchnienie wiatru miłośnie wiejące.
sobota, 18 kwietnia 2020
Niezły zasięg
Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki,
zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła
i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: «Niech mię przynajmniej ciemności okryją
i noc mnie otoczy jak światło»:
sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie,
a noc jak dzień zajaśnieje:
<mrok jest dla Ciebie jak światło>.
Ps 139,9-12
środa, 8 kwietnia 2020
Obecność
wtorek, 17 marca 2020
Wdzięczność w czasach zarazy
niedziela, 9 lutego 2020
Jesteś cudnym manowcem
niedziela, 2 lutego 2020
Goniąc kormorany
sobota, 4 stycznia 2020
Krasnoludki
Robię zdjęcia na wielkim koncercie. Same muzyczne sławy, ogromna hala wypełniona słuchaczami. Uśmiecham się na widok dwumetrowego fotografa, który zawsze wszystkich wita pierwszy (niekoniecznie ich znając) i nigdy (no, może raz) nie wlazł mi w kadr. Albo na widok innego z braci aparackiej, który lekko się spłoszył, kiedy zorientował się, że widzę, jak śpiewa pod nosem (w sumie żaden wstyd). Wiem, że drobna blondynka, która przemyka pod sceną, zrobi przepiękną galerię.
A w pewnym momencie myślę z wdzięcznością o tych, których nie widać, których nazwiska nie pojawią się na plakatach. O tych, którzy dbają o to, by muzyka była dobrze słyszalna w każdym kącie, a jednocześnie o to, by nie ogłuchł ktoś, kto przypadkowo stanie przy głośniku. O tych, którzy przygotowują światło tak, że nie oślepia artystów ani widzów, ale współgra z tym, co się dzieje na scenie. O tych, którzy wydają płaszcze w szatni tak sprawnie, że na tramwaj nie spóźniłam się ani ja, ani dwie nobliwe już damy.
A do tego ktoś, kto załatwia bilety dla tych, których niekoniecznie stać. I inne osoby zaangażowane w organizację wydarzenia u nas w mieście (do zdjęcia strojące głupie miny, żeby ktoś sobie nie pomyślał, jakie to one wielkie).
Gromady niewidocznych krasnoludków.
Kto bowiem z najczystszą miłością pracuje dla Boga, nie tylko nie chce, by to ludzie widzieli, lecz nawet nie pragnie, by sam Bóg o tym wiedział, i owszem, choćby się Bóg o tym nigdy nie dowiedział, on nie zaprzestałby spełniać nigdy tych czynności z tą samą radością i miłością bezinteresowną.