niedziela, 23 sierpnia 2015

Twoje imię


Małgosia z bloga Miasto na górze napisała właśnie o spojrzeniu i mowie Boga Ojca. Jak On mówi? Matka Teresa niemal przez całe życie trwała w ciemnościach duchowych. Ale kiedy Bóg się do niej zwracał, mówił: "Moja maleńka". Do tej, która jako mała dziewczynka straciła ojca.

Moja wspólnota organizuje rekolekcje charyzmatyczne. Kiedyś podczas modlitwy o uzdrowienie ojciec rekolekcjonista miał słowa poznania, że ktoś właśnie doświadcza szczególnej łaski. Brzmiało to mniej więcej tak: "Tomasz jest uzdrawiany... Ewa jest uzdrawiana...". Nagle jedno imię wymienił w formie rzadko spotykanej, ale pieszczotliwej. Tłumaczka myśląc, że ojciec, który nie jest Polakiem, po prostu nie umie go wymówić, przełożyła inaczej, ale rekolekcjonista zaprzeczył - ta pierwsza forma była właściwa (wiecie, coś jak "Ania, nie Andzia"). Na koniec rekolekcji świadectwo składała kobieta, która powiedziała, że te słowa były o niej. A taką pieszczotliwą formą imienia zwraca się do niej tylko mąż.

Woła on swoje owce po imieniu... (J 10,3)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Maluchy i inni



Jako wspólnotowa ciocia co jakiś czas opiekuję się dziećmi, a że Pan Bóg wspólnocie w dzieciach pobłogosławił (dzisiaj właśnie przyjaciele podzielili się radością, że oczekują Trzeciuszka), to i jest się kim zajmować. Kiedy do nich idę, proszę Pana Jezusa, żeby sam się nimi zaopiekował. Zapraszam do tego jeszcze aniołów stróżów, a czasem świętych. Tak więc wczoraj pewien łobuziak był po prostu rozkosznie słodki (nie to, żeby nie dokazywał... ciocię aż kręgosłup bolał, ale co tam :)). A dzisiaj w drodze zaczęłam się zastanawiać, kto właściwie jest patronką dziewczynki, do której idę (bo jej braciszek ma nawet kilku patronów). Ponieważ nie byłam pewna, a imię Zelia brzmiało dość podobnie, więc poprosiłam mamę Małej Tereski o wstawiennictwo. Skoro ją, to i męża. A potem wszystkie panny Martin.
Bawimy się tedy z maluchami, nagle patrzę, a dzieci przeglądają książeczkę z wierszykami po... francusku! Gdybym w tym domu spotkała książkę po angielsku, litewsku czy ukraińsku, wcale bym się nie zdziwiła. Ale francuski? Ani chyba panny Martin chciały zapewnić, że się gorąco modlą!

Pozdrawiają was wszyscy święci! (2 Kor 13,12)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Dotąd, nie dalej!



Znajoma opowiedziała mi dzisiaj niezwykłą historię:

Mieszkają na wsi, mają czwórkę dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Finansowo u nich ciężko.
Jakiś czas temu przez ich miejscowość przechodziła trąba powietrzna. Na własne oczy widzieli, jak wiatr zrywa dach u jednego sąsiada, u drugiego sąsiada... Trąba była jakieś 400 metrów od ich domu, ale choć we wsi były straszne szkody, u nich nic się nie stało. Mąż miał problemy z zamknięciem okna i to wszystko.
Troska Boga Ojca - bo gdyby coś się u nich zniszczyło, byłoby to dla nich zbyt dużym obciążeniem...

I rzekłem: "Aż dotąd, nie dalej!
Tu zapora dla twoich nadętych fal"
 (Hi 38,11).

niedziela, 9 sierpnia 2015

Zdrówko


Nasz kolega wrócił w tym tygodniu z pewnego kraju na Zachodzie. Kraju, w którym na pierwszy rzut oka wszystko jest idealne, zaplanowane, doskonałe. Pracownicy otrzymują godziwą zapłatę. Samochody zatrzymują się, aby przepuścić pieszych. Ale lepiej tam się nie zestarzeć ani nie chorować. Przytoczył dwie wstrząsające historie: kobiety, która po zapaści straciła mowę, więc... postanowiono ją zagłodzić. Wbrew sprzeciwom rodziny. Bo pacjent nie należy do rodziny, ale do szpitala. I historię dziecka, które urodziło się z zespołem Downa i zostało porzucone przez rodziców, aby umarło. Mieszkańcy tego kraju uważają, że tak jest dobrze. Że skracają czyjeś cierpienia. 

Rozmawialiśmy potem z innym kolegą w pracy, ilu naszych znajomych czy przyjaciół - jeśliby oceniać ich życie tylko w kategoriach zdrowia czy wyimaginowanej doskonałości - nie miałoby prawa do życia.  Nie byłoby chrzestnej ich syna. Nie byłoby pewnego wspaniałego męża i ojca trójki dzieci. Nie byłoby pewnego świetnego fotografika. Nie byłoby dziewczyny na wózku, którą Pan wiele lat temu się posłużył ku mojemu nawróceniu. Nie byłoby pewnej fantastycznej dziewczynki spod Warszawy, która kilka lat temu po wypadku zapadła w śpiączkę... ale wielu się za nią modliło i dziś, choć mowa i chodzenie przychodzi jej jeszcze z trudem, wciąż powtarza, że jest uzdrowiona i jeszcze będzie chodzić na szpilkach. 

Dzisiaj z przyjaciółmi i ich córeczką byliśmy w miasteczku oddalonym od nas o jakieś 40 km. W pewnym momencie zagadała do nas jakaś pani z dziewczynką na wózku - śliczną pieguską z dwoma grubymi, ciemnymi warkoczami. Jej też by mogło nie być...

Podczas ewangelizacji nadmorskiej szliśmy z plaży przez las. Przy rozwidleniu drogi stał dom, przed nim płot i wielka brama. Jedna z dziewczyn podeszła i zagadała do człowieka, który przed nią siedział. Nie odpowiadał. Zorientowała się, że nie może mówić. Kucnęła więc i po prostu trzymała go za rękę. Siedzieli razem, nic nie mówiąc. Tak po prostu. 
Jego też by mogło nie być...

sobota, 1 sierpnia 2015

Ćśśś... tajemnica!


Słucham sobie konferencji bpa Rysia z tegorocznego Przystanku Jezus (stali czytelnicy bloga, wiedzą, że mogłabym go słuchać/czytać w nieskończoność). W jednej z nich biskup mówi o szalonej miłości św. Pawła, o tym, jak bardzo czuł się porwany przez miłość Chrystusa. Biskup zaznacza, że każdy z nas jest kochany przez Jezusa miłością oblubieńczą. 

Idę sobie dzisiaj ze sklepu i próbuję mówić różaniec. I aż się roześmiałam, bo poruszyło mnie słowo "tajemnica". Bóg ma dla nas tajemnicę, sekret, chce się nam zwierzyć, jak najlepszemu przyjacielowi, jak osobie ukochanej! Różnie to bywa z naszej strony, bywamy kiepskimi powiernikami... ale On się nie zraża:

Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku..
. (Pnp 2,14)