niedziela, 17 maja 2020

Domu gitarą i piórem


Jest Matki Bożej Fatimskiej, zbieram się "na materiał" - jak mawia nasz szef. Czyli zdjęcia w kościele podczas uroczystości. Telefon.
- No niestety, muszę pani wymówić pokój.
Współlokatorki się rozjechały z powodu "korony", właścicielce się nie opłaca. 
Nie wiem już, ile razy się przeprowadzałam w ciągu tych lat, odkąd wyjechałam z domu. Na pewno kilkanaście. Nie mam sił. Kiedy tylko coś się zaczynało układać, zaraz człowiek dostawał obuchem w łeb.
Tymczasem jadę tramwajem do pracy. Z tyłu jacyś młodzi kaowcy słuchają ostrej muzyki. Nagle coś przełączają. Nie dowierzam własnym uszom: 
"Jestem przy tobie pamiętam, jestem przy tobie, czuwam...".
Myślę sobie, że tym razem wyjątkowo słowa nie skierowane do Mamy.
Wysiadam, wędruję wśród kamienic do kościoła. Na jednej z nich wymalowane wielkimi kulfonami "JESTEM". Nie, to nie żaden dom kultury ani stowarzyszenie, wokół żadnych szyldów. Po prostu przypominajka, na którą nie sposób nie zwrócić uwagi.

Pokoju szukam dalej, założyłam zrzutkę na wkład mieszkaniowy. W tej bezsilności potrzebuję wierzyć, że Bóg się zatroszczy. Nawet jeśli przypomina o tym w śmieszny sposób.

A jeśli dom będę miał, to będzie bukowy koniecznie...(WGB)


piątek, 8 maja 2020

Ekstremalnie


Martwię się różnymi rzeczami: brakiem finansów, własnego mieszkania, rodziny, relacjami w pracy, ciągle niepewną sytuacją. Potrafię się bardzo zamartwić własną bezsilnością.

A jednocześnie to czas, kiedy łażę po opłotkach. Teraz wszyscy tam chodzą, więc jest bezpiecznie. Poznaję okoliczne lasy, łąki i ścieżki nad Wisłą. Dzisiaj przy punkcie widokowym przecięła mi drogę kilkuletnia dziewczynka. Tata wołał ją, by się zatrzymała, ale mała oczywiście swoje. Do czasu. Widok z punktu jest niesamowity, ale tuż pod nim rozpościera się stroma skarpa. "Ach, tatusiu, choć tu, tsymaj mnie, bo jak się poślizgnę, to spadnę i co to będzie!" - wyrzuciła z siebie. Uśmiechnęłam się. Przed chwilą podobnymi słowami zwróciłam się do Ojca Niebieskiego, przechodząc wąską ścieżką po szczycie fortu. Ale żeby zejść nad Wisłę, wcale nie trzeba spadać. Wystarczy pójść w lewo, po czym wybrać którąś ze ścieżek między drzewami. Ptaki urządzają tam listę przebojów, czasem nawet mignie jelonek, potem mija się bajorko, a za chwilę pojawia się piaszczysty brzeg. "Ach, tatusiu! Któlą ścieskę wybiezemy? - słyszę ją jeszcze za plecami - Chyba tą, bo tamta jest ekstlemalna!". Schodzę na dół, ale wciąż słychać szczebiot o "ekstlemalnych widokach" i "ekstlemalnej ściesce".

Jestem jak to dziecko. Poznaję ciągle nowe drogi. Kiedy widzę piękno, które stworzył, czuję się bezpieczna. Kiedy przypominam sobie, że jestem Jego córką, mija lęk.

Mój Ukochany jest jak gór wyżyny,
Jak samotne doliny wśród gajów tonące,
Wyspy osobliwe,
Jak potoki rozgłośnie szumiące,
Jak tchnienie wiatru miłośnie wiejące.
św. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa (14)