piątek, 23 października 2015

Same dobre wiadomości

Niektórzy lubią artykuły Marcina Jakimowicza w "Gościu Niedzielnym", inni reagują na nie wysypką. Ale ten zbiór felietonów polecam nawet tym nielubiącym. To nie jest książka o Marcinie J. To jest książka o Bogu, który jest  żywy, któremu można zaufać (szczególnie w kryzysie), który szuka grzesznika (a w końcu lepiej być grzecznym i uradowanym czy grzesznym i uratowanym?), do którego chce się wołać. To książka o uwielbieniu mimo wszystko, "drewnianymi wargami" (i o owocach takiej przekornej modlitwy). O zawierzeniu w ciemno opowiadają m.in. członkowie wspólnot, które najpierw z zacięciem głosiły to, że Bóg uzdrawia, a potem... same zostały posłane do posługi uzdrowienia. Czekamy z pasją na to, co zechce z nami czynić, i czujemy, że będzie działał przez znaki i cuda. Mamy doświadczenie głoszenia w ciemno, bez oglądania jakichkolwiek owoców tego, że Bóg uzdrawia. (...) Stojąc w mroku, jeszcze bardziej czekamy, wołamy, tęsknimy za Bożym dotykiem. Gdy powiedzieliśmy sobie: nie rezygnujemy, przyszły "małe" uzdrowienia ludzi ze wspólnoty. Wewnętrzne i zewnętrzne. To także książka o Bogu, który sam przebacza, ale i uzdalnia do przebaczenia, kiedy człowiek nie ma na to siły (wstrząsające przykłady z Rwandy). Oraz o żywym Kościele, który mimo słabości chce głosić Tego, którego doświadczył: Czy na widok pustoszejących kościołów na Zachodzie nie nachodzi czasem księdza smutna refleksja, że przegrywamy? Że Zły jest naprawdę "Księciem tego świata" i drwi z bezbronnego Boga - pytam (...) egzorcystę ks. Leszka Misiarczyka. - Nie. Absolutnie nie mam świadomości przegranej. Skoro Bóg dopuszcza taką sytuację, to znaczy, że w konsekwencji widzi w tym jakieś dobro. Nawrócenie tych, którzy odbiją się od dna. Człowieka po egzorcyzmie naprawdę nie trzeba przekonywać, by chodził na msze. On pobiegnie na nią w podskokach! "Gdzie wzmógł się grzech" i tak dalej... To, co się dzieje dziś w Kościele, jest szansą na wielką ewangelizację. Mówię kolegom księżom: Słuchajcie, my żyjemy w epoce, o której mówił prorok Joel. W czasach wielkiego wylania Ducha! Kapłan wyciąga ręce i jak na pstryknięcie zstępuje Duch!Jedyny warunek: żeby tylko temu księdzu się chciało! Jeśli dwunastu apostołów nawróciło pełen demonów świat rzymski, to co mogą zdziałać tysiące kapłanów! Moc Jezusa zwycięży, nie mam wątpliwości. Widzę, jak przeciwnik się czołga...
To książka o tym, że jest nadzieja...

Marcin Jakimowicz, Pan Bóg? Uwielbiam! 44 dobre wiadomości, Wyd. Znak, Kraków 2015

sobota, 17 października 2015

Do boju!

Napisana ze swadą książka o tym, że na każdym z katolików spoczywa obowiązek ewangelizacji. Kolejna? Ale warto przeczytać i zastosować! I nie ma co uciekać w hasła o "świadectwie życia", musimy w końcu przemówić (nota bene autor twierdzi, że słowa przypisywane św. Franciszkowi: "Bezustannie ucz Ewangelii, w razie konieczności używaj słów" to tylko urban legend... Biedaczyna z Asyżu głosił w końcu Ewangelię bardzo wyraźnie, zarówno słowem, jak i przykładem życia). Ostatecznie Nowa Ewangelizacja musi być wezwaniem każdego mężczyzny, każdej kobiety i każdego dziecka do zakochania się w Bogu, wzrastania w tej miłości i kroczenia przez życie z Tym, który nas kocha. A ten, kto kocha, nie może nie mówić o obiekcie swojej miłości.
Hahn pokazuje problemy w podjęciu misji ewangelizacyjnej, przedstawiając je także z perspektywy historycznej (zwłaszcza na gruncie amerykańskim). Zaznacza, że czasem nie będziemy mieli gotowych, natychmiastowych odpowiedzi. Ale chodzi o to, aby mówić o tym, co najistotniejsze - o Jezusie. Jezus Chrystus nie jest tylko częścią Dobrej Nowiny - On jest Dobrą Nowiną. Podobnie relacja z Nim nie jest tylko częścią naszej katolickiej wiary; ona jest naszą katolicką wiarą. Wszystko inne związane z byciem katolikiem - sakramenty i święci, kapłani i różańce, woda święcona i nawet sama Biblia - służą do tego, aby pomagać tej relacji istnieć.
Dla miłośników historycznych smaczków - opis życia chrześcijan w starożytnym Rzymie. Czym się różnili? Między innymi stosunkiem do kobiet (szacunek, inne spojrzenie na małżeństwo), do dzieci (zero aborcji), do chorych (byli jedynymi, którzy zostawali w miastach podczas epidemii - chcieli opiekować się chorymi. I, co więcej, pośród tego umierania ich liczba wzrastała).
Dawny protestant z ogromną miłością pisze o Eucharystii, o Kościele (przedstawiając go jako rodzinę), zaznacza ważną rolę małżeństw i osób świeckich w głoszeniu Dobrej Nowiny, pisze także o roli mediów. Jest jak dobry trener, który daje narzędzia i zagrzewa do boju. W końcu ogromna jest liczba ludzi czekających jeszcze na Chrystusa: wielu ludzi o różnych kulturach, do których nie dotarło jeszcze przepowiadanie Ewangelii, i rozległe tereny, na których Kościół jest ledwie obecny (...). Winniśmy żywić w sobie apostolską troskę o przekazywanie innym światła i radości wiary i do tego ideału wychowywać cały Lud Boży (Jan Paweł II, Redemptoris missio).

Scott Hahn, Nieście i przyjmujcie Dobrą Nowinę. Wyzwania Nowej Ewangelizacji, Wyd. św. Wojciech, Poznań 2015.

czwartek, 15 października 2015

Podwójna ochrona cz. II


To jeszcze jedna z historii o mojej babci (będzie zresztą pasować do lektury, którą muszę wkrótce opisać... a nawet dwóch... najgorsze to odkładanie :))

Babcia, która słynęła z powiedzonka o podwójnej ochronie, mieszkała w domku na wsi. Pewnego razu, gdzieś w środku tygodnia, zachciało jej się wyjść na mszę. Do kościoła miała jakieś dwa kilometry, w dodatku coś się w domu zepsuło przed wyjściem, ale machnęła już ręką i poszła, zostawiając klucze w stałym miejscu i kartkę "Poszłam na lofry". W tym czasie mój wujek postanowił do niej zajrzeć, a że były to czasy, gdy nikt nie miał komórek, a telefony stacjonarne też były rzadkością, więc nie dzwonił, czy jest, tylko po prostu przyjechał. Otworzył dom, trochę się pokręcił, naprawił, co trzeba było...  a wtedy babcia wróciła.

Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Mt 6,33-34

środa, 14 października 2015

Podwójna ochrona


Jeszcze jedna historia o świętym, zwłaszcza, że wkrótce jego wspomnienie. A było to tak:
koleżanka mieszkała w ślicznym miasteczku na Pomorzu. Miała córeczkę i była wdową. Miejscowość przepiękna, ale pracy tam nie było. Co robić? Pomyślała o wyjeździe do większego miasta, wybór padł na Warszawę. Zastanawiała się, czy robi dobrze, ale z drugiej strony nie miała nic do stracenia. Opowiedziałam jej jeszcze, jak to moja babcia mawiała o sobie: "Pan Bóg chroni sierotę i wdowę, więc ja jestem chroniona podwójnie". A tu i sierota, i wdowa - jak mógłby się nie zatroszczyć?

Koleżanka modliła się więc o pracę i mieszkanie w Warszawie. Przez wstawiennictwo ks. Jerzego Popiełuszki, bo... jakoś tak. I dostała. Ona ma blisko do pracy (jak na Warszawę), córka ma blisko do szkoły, znalazły sobie jakąś wspólnotę (co wcale nie było takie oczywiste). A mieszkanie? Blisko kościoła św. Stanisława Kostki, na Żoliborzu. Skoro prosiły ks. Jerzego o opiekę, to się zatroszczył na stałe :)

Widziałam je w te wakacje i małej nie poznałam, taka uśmiechnięta, szczęśliwa...

Pan strzeże przychodniów,
chroni sierotę i wdowę,
lecz na bezdroża kieruje występnych.
(Ps 146,9)
 

niedziela, 11 października 2015

Budował


Poszłyśmy z koleżankami do kina parafialnego na "Apartament" (kocham tę modę na puszczanie filmów w parafiach, naprawdę). Kardynał Dziwisz opowiada w nim o wyprawach Jana Pawła II w góry z garstką najbliższych osób. Można obejrzeć archiwalne zdjęcia i nagrania, posłuchać wypowiedzi osób, które w tym czasie z papieżem przebywały.
Poruszyły mnie dwie rzeczy: pierwsza to jego wpatrzenie w niebo, zanurzenie w Bogu. To widać. Chociaż jest między ludźmi, śmieje się, żartuje, wybija rytm piosenki na filiżance - ma się wrażenie, że ogląda już inną rzeczywistość.
I druga - zdanie "Budował rodzinę". Mój kolega w pracy często przywołuje przykład Jana Pawła II jako człowieka, który w młodości doświadczył strasznej traumy, a jednak nie przeszkodziło mu to w zostaniu świętym. Miał zaledwie 21 lat - a nie żyli już jego rodzice, brat, siostra. Nie miał rodziny - i "budował rodzinę". Z czego budował? Z tego, co otrzymywał. Samotność z Bogiem przestaje być samotnością. Przebywając z Nim otrzymuje się tak dużo... Trzeba to oddawać, bo szkoda zmarnować :). 
Niekoniecznie umiem się tym dzielić. Ale dzisiaj widziałam kogoś, kto potrafił.

W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: "Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza" (J 7,37-38).

niedziela, 4 października 2015

Na zdrowie

Msze święte z modlitwą o uzdrowienie odbywają się w łódzkim kościele oo. jezuitów od 1992 r.. Podobnie jak w innych miastach (a czasami nawet wioseczkach, np. tu), ściągają na nie tłumy. Perspektywa uzdrowienia, wolności wewnętrznej, pokoju wewnętrznego, radości...
Homilie zebrane w książce mówią o o człowieku, który nie potrafi kochać ani innych, ani - tym bardziej - siebie, trwa w lękach, paraliżu wewnętrznym. Mówią jednak także o Bogu, który wchodzi w ludzką ciemność, sytuacje beznadziejne, choroby.Który kocha bezwarunkowo i do końca. Do każdej homilii dołączona jest modlitwa i świadectwo.
"Jeśli czujemy się niezdolni, by kochać tak, jak Jezus - On chce w nas to uzdrowić i dać łaskę przebaczenia. On jest miłością, która się uniża i która nie ma końca. Co więcej, Jezus nie czeka, aż my pierwsi się uniżymy, ale to On jako pierwszy uniża się przed nami i w ten sposób pokazuje nam drogę do miłości i ocalenia".

o. Remigiusz Recław SJ, Jezus uzdrawia w Eucharystii, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym, Łódź 2015.

sobota, 3 października 2015

Sieroctwu mówimy stop!

Nie lubię opisywania lektur po długim czasie od przeczytania... ale tę i tak polecam. To książka o tym, aby własną wiarę wziąć na serio. Zaczyna się od małego trzęsienia ziemi - zresztą przeczytajcie: "Coś jest nie tak z większością wierzących - działamy, żyjemy i myślimy jak sieroty! Żyjemy tak, jakby Jezus nigdy nie przyszedł, nie umarł, nie zmartwychwstał i nie dał nam ani Ducha Świętego, ani swojego królestwa. Żyjemy w stanie duchowej bierności, a tak długo, jak długo jesteśmy bierni - królestwo Boga niewiele się będzie rozszerzać na ziemi (...). Usadzeni w ławkach kościelnych jak ziemniaki na zagonie nigdy nie wejdą do tego przeznaczenia, które Bóg przygotował dla nich przed założeniem świata. A w tym samym czasie "żniwo" niszczeje bez robotników gotowych do pracy!"
O co chodzi? O odkrycie na nowo swojej tożsamości (i godności) dziecka Bożego i nauczenie się życia w zupełnie nowym stylu. A jaka jest kultura królestwa Bożego? To m.in. miłość, pokój, radość, przebaczenie, wdzięczność, zaufanie, prawda, hojność, wsłuchanie się w głos Boży, odpowiedzialność. To sposób postępowania Jezusa. Niełatwo Go naśladować... ale tylko postępując tak, jak On, można coś zmienić w otaczającym świecie. "Sam fakt, że w 2012 r. ponad połowa Amerykanów głosowała na prezydenta, którego system wartości nie zgadza się z Bożym - oznacza, że Ewangelia nie przeniknęła w nas dostatecznie głęboko. Nie oskarżajmy niewierzących za stan, w jakim znalazło się nasze państwo - oni się na tym nie znają. To do nas należy przemiana świata przez modlitwę i działanie tak, jak nas Duch poprowadzi".

Maria Vadia, Nigdy więcej sierot, Rhema, Lublin 2014.

czwartek, 1 października 2015

Ojciec i Matka


Dawno, dawno temu mój kuzyn zdawał coś zimą i po zdanym egzaminie chciał wieczorem poświętować z kolegami. Wziął samochód rodziców i pojechał do sąsiedniej wsi. Nie pił alkoholu, bo miał wracać sam i nikt by go nie zastąpił przy kierownicy. Tymczasem mojego wujka naszła chęć na odmówienie różańca. Nie mówił go na co dzień, ale tak mocno mu się chciało, że wziął różaniec, stanął w oknie i po prostu się modlił.
Za chwilę telefon: "Tato, miałem wypadek". 
Samochód wpadł w poślizg, dachował. Nadawał się tylko do kasacji. Kuzynowi nic się nie stało, ot, drobne zadraśnięcie na głowie.
"Widziałem przed sobą Matkę Bożą..."

O Pani, ufność nasza
w modlitwy Twej obronie - 
chroń nas, chroń nas, 
Królowo Pokoju!