poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Dojrzewająca miłość

Kilka lat temu dostałam od przyjaciół Poezje i dramaty Karola Wojtyły. Kiedy czytałam Hioba, nie mogłam uwierzyć, że autor miał tylko dwadzieścia lat. Skąd u niego ta mądrość?... To samo pytanie można postawić o utwór Przed sklepem jubilera. I, co ciekawe, zawsze można odczytywać go na nowo. Kilka lat temu na przykład wydawało mi się, że relacja Teresy i Andrzeja - taka przemyślana, roztropna - jest przeciwstawiona zaczynającemu się rozpadać związkowi Anny i Stefana. A teraz miałam wrażenie, że wszystkie trzy pary łączy wspólny mianownik - każda z tych osób musi dojrzeć do miłości. I zdroworozsądkowy Andrzej, i spragniona miłości Anna, a może przede wszystkim Krzysztof i Monika, pochodzący z rodzin, w których czegoś zabrakło. Utwór pokazuje kruchość ludzkiej miłości, która może nie wytrzymać próby czasu. Dlatego Adam - porte-parole autora - wskazuje, że musi być ona zanurzona w Bogu. Chodzi o to, że porywa ludzi j a k  a b s o l u t miłość, której brak absolutnych wymiarów. Oni zaś, kierując się złudzeniem, nie usiłują zaczepić tej miłości o Miłość, która ma taki wymiar. Nie podejrzewają nawet tej potrzeby, bo ich zaślepia nie tyle siła uczucia - ślepi są raczej przez brak pokory. Jest to brak pokory wobec tego, czym miłość musi być w swej prawdziwej istocie. Im bardziej są tego świadomi, tym mniejsze niebezpieczeństwo. W przeciwnym razie jest ono wielkie: miłość nie wytrzymuje ciśnienia całej rzeczywistości. Adam wie jednak także, że człowiek jest wolny w swoich wyborach...

Karol Wojtyła, Przed sklepem jubilera. Medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat, Wydawnictwo TUM, Wrocław 2001.

sobota, 20 kwietnia 2013

Otwórz zamrażarkę

Kto bardzo kocha swoją rodzinę, lubi czytać o jej powstaniu, o tym, w jakich śmiesznych sytuacjach znaleźli się rodzice po ślubie  o tym, kiedy urodziły się dzieci i jakie ważne wydarzenia miały miejsce. - zaczyna swój wstęp do książki o. Emilien Tardif. Bo rzeczywiście, początki katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, choć wiązały się z ożywieniem wiary (wiele osób wspomina, że na dni skupienia w Duquesne przyjechały głównie osoby, pojmujące Boga przede wszystkim intelektualnie albo też doświadczające kryzysu wiary, myślące nawet o jej porzuceniu), prowadziły też do wielu pociesznych sytuacji - zapewne wynikających z młodego wieku i niedojrzałości  grupy studentów. A wszystko zaczęło się od nieudanego przyjęcia urodzinowego...
Świadectwa uczestników dni skupienia, zebrane przez Patti Mansfield, są cenne nie tylko dla osób świeżo po nawróceniu, pełnych entuzjazmu - choć one najszybciej się w nich odnajdą. Teksty pisane z perspektywy 25 lat mówią też o wadze wytrwałości, o ciągłej walce o dochowanie wierności, a nawet o tym, że mimo otrzymanej łaski można się nieźle pogubić... ale zawsze jest czas, aby wrócić. Autorka zwraca też uwagę na to, jak bardzo doświadczenie wylania Ducha Świętego jest zanurzone w nauczaniu Kościoła, zwłaszcza w dokumentach soborowych. Jak pisał kard. Suenens, katolik powinien z wiarą przyjąć to, co otrzymał w sakramencie chrztu i bierzmowania. Jeśli mamy prowadzić normalne, pełne chrześcijańskie życie, moc, która otrzymaliśmy przy chrzcie, musimy wyjąć z zamrażarki. Musimy uwolnić w sobie Ducha. Musimy powiedzieć: "Panie, jeśli chcesz zacząć w nas Swoje dzieło, przyjmujemy to".

Patti Gallagher Mansfield, Jakby nowa Pięćdziesiątnica. Początek katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, Promic, Warszawa 1993.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Męczeństwo św. Stefana i inne bajki

Wygrzebałam tę książkę w moich starociach. Pamiętałam tylko, że to beletryzowana powieść o Dziejach Apostolskich, coś jak Szata czy Wielki Rybak (chociaż gdzie im tam do naszego Quo vadis). Chyba nawet w szkole średniej mi się podobała. Ale to było już dawno, dawno temu...
Za wyrażenie "męczeństwo św. Stefana" (i konsekwentne nazywanie pierwszego męczennika Stefanem) sama jestem gotowa zamęczyć. Korektora.
Autora natomiast chyba za bardzo poniosła wyobraźnia. Na przykład w Dziejach Apostolskich jest opisana historia, jak to apostołowie zostali uwięzieni przez faryzeuszy, ale w nocy anioł otworzył bramy więzienia i nakazał im głosić Ewangelię (por. Dz 5, 17-20). Autor książki zmienia lekko fabułę, pisząc, że apostołów uwolnili przyjaciele. Cóż, jego licentia poetica, nie takie rzeczy robili autorzy filmów o świętych... ale doprowadza to do sytuacji, w której powieściowy św. Piotr kłamie, mówiąc, że wypuścił ich anioł. Kilka wersetów wcześniej w Dziejach Apostolskich Piotr upomina za kłamstwo Ananiasza i Safirę (por. Dz 5,1-10). Po co tutaj miałby kłamać? I czy rzeczywiście Duch Święty posługiwałby się kłamstwem?
Pojawia się oczywiście wątek miłości św. Marka do Marii z Betanii i matki Tymoteusza, Euniki, do św. Pawła. Na szczęście nie jest nadmiernie rozwijany...
Najlepszy kwiatek na koniec. Autor nie ukrywa, że tworząc swoją beletryzowaną opowieść o Dziejach Apostolskich, korzystał także z apokryfów (Dzieje nie przedstawiają do końca działalności wszystkich apostołów). Pisząc więc o losach św. Tomasza, nadmienia, że skoro ów posługiwał w Indiach, to z pewnością (...) w nauczaniu Buddy (...) rozpoznał posłanie Syna Bożego. Wiemy z Ewangelii, że Tomasz był człowiekiem gorliwym, chciał umrzeć za Chrystusa. Bóg dopuścił jego zwątpienie, aby dotknął ciała przemienionego, zmartwychwstałego i z tym doświadczeniem (a więc nie tylko wiarą) mógł iść dalej, także tam, gdzie wierzy się w wędrówkę dusz. Jak pisał papież Grzegorz Wielki, więcej pomaga naszej wierze niewiara Tomasza niż wiara apostołów. Owszem, może się zdarzyć, że samotny człowiek wobec naporu przeciwności zaprze się wiary - ale nie mieliśmy z tym do czynienia w przypadku tego świętego.
Podsumowując - jeśli ktoś chciałby w okresie wielkanocnym poczytać coś lekkiego o pierwszych chrześcijanach - tę książkę zdecydowanie odradzam.

Felix Heidenberger, Raj jest waszym przeznaczeniem, Interart, Warszawa 1996.

sobota, 6 kwietnia 2013

Pułapka na lisy

Schwytajcie nam lisy, małe lisy, co pustoszą winnice, bo w kwieciu są winnice nasze (Pnp 2,15).

Pieśń nad pieśniami interpretowana jest jako rozmowa Oblubieńca - Chrystusa z duszą ludzką - Oblubienicą, która jest słaba i grzeszna, która własnej winnicy nie ustrzegła, ale wie, że jest kochana i chce kochać. Wśród licznych porównań, opisujących bohaterów, można znaleźć także porównanie Oblubienicy do ogrodu, który ma wydać owoce. Zdarzają się jednak przeszkody, które nie pozwalają jej wydać go w pełni, kochać do końca. Co zatrzymuje nas w drodze, co sprawia, że nie potrafimy kochać ani Boga, ani bliźniego, ani siebie samych? Jak schwytać te małe lisy, które pustoszą winnice?
Neal Lozano - posługujący zresztą wraz z żoną modlitwą o uwolnienie (nie należy jej mylić z egzorcyzmami!) - proponuje podjęcie kilku kroków na drodze do wolności. To po pierwsze przyjrzenie się fundamentowi, na jakim jest zbudowane nasze życie. Może daliśmy się zwieść kłamstwu na swój temat, odrzuceniu, poczuciu niegodności, zranieniom? Może - świadomie bądź nie - weszliśmy w okultyzm? Jakie okoliczności towarzyszyły naszym narodzinom? W jakim środowisku się obracamy? Co jest w naszym sercu? Pycha? Brak przebaczenia? Brak nadziei? W trakcie takiej modlitwy jest też czas na to, aby - jak w Wielką Sobotę - wyrzec się grzechu, tego, co było złe i wybrać na nowo Jezusa jako swojego Pana, a wreszcie - przyjąć ojcowską miłość Boga i swoją prawdziwą tożsamość - dziecka Bożego. 
Autor zwraca uwagę na to, że uzdrowienie zwykle jest rozłożone w czasie, ale taka modlitwa daje po pierwsze więcej nadziei, a po drugie pozwala rozpoznać słabe punkty, miejsca, gdzie możemy być atakowani przez nieprzyjaciela. Przede wszystkim jednak pomaga ona skierować wzrok we właściwą stronę - z nas samych, naszych słabości i niepowodzeń na Chrystusa Zmartwychwstałego. A On wskaże, co można zrobić z otrzymanym darem wolności.

Neal Lozano, Modlitwa uwolnienia, cz. 1, Wyd. Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym  Łódź 2009.