czwartek, 15 czerwca 2017

Inny



Kazanie było dziś wielowątkowe, motyw historyczno-filozoficzny też się pojawił: jak to przez wieki coraz mocniejsze były prądy myślowe mówiące, że Bóg jest daleki, że puścił świat w ruch i sobie poszedł. A tymczasem On jest bliski. Bardzo.
I teraz procesja: pierwszy ołtarz obok bloku, w którym mieszkają moi przyjaciele, nawet widzę ich, jak się pakują do samochodu. Macham do nich - nie widzą, ale przecież Pan ich widzi. I błogosławi. 
Trzeci ołtarz przy szkole, w której uczy moja przyjaciółka. Czwarty przy kościele, w którym przeżyłam chyba najpiękniejsze wieczory chwały. 
A drugi? W drodze do drugiego przechodzimy przez ulicę, która kiedyś była pełna uroku - te moje ulubione domki w kratkę. Dzisiaj jest przebudowana, poszerzona, a jedyne pozostałe domki pożerane przez buldożery. Defachwerkizacja - jak to ładnie nazwał mój kolega. Ale... Bóg wchodzi w to, co mi się w życiu rozwaliło, co nie wygląda tak, jak chciałam. Potem idziemy uliczką, która też miała być zniszczona, ale chwilowo dali jej spokój. W połowie drogi jest lokal mający w nazwie imię indyjskiego bożka. A ja... idę niemal ramię w ramię z osobą, z którą mamy na pieńku. Złość, gniew, brak przebaczenia - tak, w to również wchodzi Bóg. Pod koniec procesji mam już ochotę się do niej uśmiechnąć. Co prawda nie dochodzi do tego - ale czy On może być daleki?


wtorek, 6 czerwca 2017

Znów z przytupem


W niedzielę wracaliśmy z posługi w pewnej przeuroczej wsi - czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego, potem jeszcze oprawa mszy świętych w niedzielę. I inne rzeczy, bo ja np. nie śpiewam :) Siedzimy w piątkę w jednym samochodzie, gadamy, modlimy się. Koleżanka kierująca co jakiś czas przypomina, żeby za nią westchnąć, bo pada, jest ślisko, samochód mały, a ona nie jest jakimś superkierowcą. 
Tymczasem leje coraz mocniej, a kiedy przejeżdżamy przez pewne miasteczko, zaczyna się oberwanie chmury. Wycieraczki nie nadążają odbierać deszczu, widoczność praktycznie zerowa. Nagle A. woła: "W Imię Jezusa, deszczu, idź precz od mojego samochodu!". Dalej leje. Więc A. znowu: "Powiedziałam! W Imię Jezusa, deszczu, idź precz od mojego samochodu!" - i robi krzyżyk, po czym skręca w kolejną uliczkę. A tam.... nie pada. Przez dalsze 40 km po prostu nie pada. 
Oczywiście, można powiedzieć, że to normalne, że tak się zdarza, że chmura ma jakiś zasięg... ale czemu akurat tam?

I wziął płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, <lecz one się nie rozdzieliły>. Wtedy rzekł: "Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?" I uderzył wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony. Elizeusz zaś przeszedł środkiem.
2 Krl 2,14

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Szum z nieba


Wieczorów chwały u nas coraz więcej, czasem po kilka w miesiącu. Właściwie w mieście ciągle coś Bożego się dzieje, chociaż Toruń nie jest duży. Coś się powoli zaczyna ruszać także w moim (prawie) rodzinnym mieście. W tym roku po raz kolejny w Boże Ciało będzie tam wieczór uwielbienia. Kiedy parę lat temu wracaliśmy z kolegami z takiego wieczoru, jeden z nich westchnął: "Boże, dziękuję Ci, że takie rzeczy tutaj! Ja już na tym mieście położyłem krzyżyk!". Jak by nie patrzeć, krzyżyk to błogosławieństwo :)
Ostatnio zaś dowiedziałam się, że wielkimi krokami zbliża się tygodniowa ewangelizacja w pewnym dużym mieście. Pamiętam, jak kilka lat temu dzwoniła do nas do pracy pewna starsza pani... chyba żeby się wygadać. Dzwoniła raz i drugi, opowiadając, że modli się za to uśpione miasto. 
Ile godzin wyklęczanych na adoracji, ile wytartych różańców? Czy jeszcze żyje, czy może dopinguje z nieba? Ile takich pań Teresek, Jadź, Bożenek, które wymadlają cuda?...

Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego. (...) Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. 

(Dz 1,14.2,1-4)