wtorek, 16 maja 2017

Andrzej


Święty Andrzej Bobola słynął z porywczego charakteru. Może dlatego nigdy nie zagrzał długo miejsca w jednym domu zakonnym? Nie przeszkadzało mu to jednak z mocą głosić Ewangelii. Ta działalność apostolska nie mogła się podobać - jak wiemy, zginął w okrutnych mękach. Potem doprowadzał do szału bolszewików - wystawili jego ciało jako eksponat na wystawie, co poskutkowało... licznymi nawróceniami. W Strachocinie budził proboszczów w nocy, ściągając z nich kołdrę - ostatecznie jednak ks. Józef Niżnik domyślił się, co to za święty domaga się publicznego kultu. A wstawiennikiem jest niezwykłym.
Brat koleżanki ma na imię Andrzej. Miał około 10 lat, kiedy został potrącony przez samochód. Świadkowie mówią, że wyglądało to niebezpiecznie, ale chłopakowi nic się nie stało. Rzecz się działa na ul. Boboli. 
Na zeszłorocznej nadmorskiej trafiłyśmy w kilka dziewczyn na nocleg do pewnej pani, prowadzącej pensjonat. Byłyśmy w szóstkę nieźle przeziębione, a to było akurat blisko kościoła, więc nie musiałybyśmy na drugi dzień szukać nowego miejsca... ale zachowanie naszej gospodyni było co najmniej dziwne. Spróbujcie wyobrazić sobie leciwą artystkę przyodzianą w coś w rodzaju futra na koszuli nocnej, której w dodatku wszystko przeszkadza. Tymczasem jedna z nas - Ania - była tak przeziębiona, że powinna zostać w łóżku, a nie wychodzić na ewangelizację. Czy nasza gospodyni się zgodzi? O dziwo, wyraziła zgodę, ale zaraz potem apodyktycznym tonem zażądała, abyśmy poszły za nią w głąb mieszkania. Tymczasem rano zawsze mamy czas na modlitwę osobistą (adoracja w kościele) - potem zwyczajnie nie ma na to czasu. A jak ewangelizować bez kontaktu z Panem? Zastanawiałam się, czy to nie jest po prostu zakłócanie naszego czasu. 
Pani tymczasem wprowadziła nas do małego pokoju i pokazała nam namalowany portret swojego synka - Andrzeja - który wiele lat wcześniej zginął w wypadku. Opowiadała o nim jakiś czas, w końcu jednak nas puściła. Okazało się, że adoracja zaczęła się później. Wchodząc do kościoła, zauważyłam w kruchcie obrazki ze... św. Andrzejem Bobolą. Kościół był franciszkański, w prezbiterium malunki świętych franciszkanów. Co tam robił święty jezuita? 
Kiedy wróciłyśmy wieczorem, nasza gospodyni była zupełnie odmieniona. Potrzebowała modlitwy, pogadania z Anią (notabene okazało się, że obie fascynują się historią sztuki), pomatkowania komuś - więc święty Andrzej to załatwił (choć, jak to on, z początku trochę denerwująco).

Dla niego najważniejsza była ludzka dusza. Dla niej oddałby wszystko. Gdy napotkał zagubioną duszę, tracił poczucie czasu i miarę ofiary. Aby ją uratować, kładł wszystko na jedną szalę.
ks. Józef Niżnik

2 komentarze: