piątek, 3 stycznia 2014

Po drugiej stronie szafy

Ostatnio nie wiedziałam już, gdzie ręce włożyć... więc w (rzadkich) wolnych chwilach w ramach odpoczynku sięgałam po co lekkiego. Niektóre z tych książek znałam jako dziecko (coś tam można było wygrzebać w małej wiejskiej bibliotece), ale wtedy bardziej ciekawiły mnie wątki przygodowe. Z moją naturą pędziwiatra w Podróży "Wędrowca do świtu" i Srebrnym krześle zaczytywałam się chyba kilkanaście razy. Nie wiem, czy zauważałam wtedy jakieś motywy chrześcijańskie... a przynajmniej nie poruszały mnie tak bardzo, jak teraz. Człowiek odnajduje w lekturze coś bliskiego, znajomego - podanego jednocześnie w bardzo delikatny, nienachalny sposób: słowa o mocy modlitwy, kontemplacji, zaufania. Nie wiem, czy Lewis znał reguły rozeznawania św. Ignacego, ale miejscami po prostu "mówi Ignacym" - zwłaszcza wtedy, kiedy jego bohaterowie walczą o to, by nie poddać się zwątpieniu czy fałszywym obrazom rzeczywistości. Dwa ostatnie tomy są chyba najtrudniejsze. To już nie powieść przygodowa. Zwłaszcza Ostatnia bitwa, w której wydaje się, że zło zupełnie zwyciężyło. Autor jednak, nawiązując do motywów apokaliptycznych, pokazuje, że ma ono swój kres, a bohaterowie, po przejściu przez noc wiary, spotykają się wreszcie z Tym, któremu uwierzyli. Dla nas to koniec wszystkich opowieści i można tylko dodać, że odtąd już zawsze wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Lecz dla nich prawdziwa opowieść dopiero się zaczęła. Całe ich życie w tym świecie i wszystkie przygody w Narnii były zaledwie okładką i stroną tytułową; teraz rozpoczynali wreszcie Rozdział Pierwszy Wielkiej Opowieści, jakiej nikt jeszcze na ziemi nie czytał - opowieści, która trwa wiecznie i w której każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego.

Clive Staples Lewis, Opowieści z Narnii, Media Rodzina, Poznań 2007.

2 komentarze:

  1. Cóż, Narnia urzeka, ale trzeba po nią sięgnąć odpowiednio wcześnie. Gdy dorosły trafi na ten cykl, a nie znał tych książek wcześniej, najprawdopodobniej tylko wzruszy ramionami...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie coś w tym jest. Czytałam trochę fantasy na przełomie liceum i studiów, ale teraz nie chciałoby mi się do tego wracać. A Narnię czytałam jako dziecko i miło mi się do niej wraca. Zresztą lubię czasem dla odprężenia poczytać coś, co czytałam daaaaawno temu - Niziurskiego, Ożogowską itp. A co się człowiek przy tym naśmieje...

      pzdr

      Usuń