Wróciwszy któregoś roku z rekolekcji z ks. Bashoborą miałam ogromną chęć przeczytania całego Pisma Świętego. Znałam wiele historii biblijnych, więc Stary Testament wcale nie wydawał mi się taki trudny... dopóki nie dotarłam do opisów świątyni jerozolimskiej. Wiecie: Potem wprowadził mnie do głównej budowli i zmierzył filary: były szerokie na sześć łokci z jednej i na sześć łokci z drugiej strony. Szerokość drzwi: dziesięć łokci, a boczne ściany drzwi miały pięć łokci z jednej i pięć łokci z drugiej strony; i zmierzył jej długość: czterdzieści łokci, oraz jej szerokość: dwadzieścia łokci... (Ez 41,1-2). I tak dalej w tym tonie. Panie, co chcesz mi powiedzieć przez te wszystkie ŁOKCIE!?
Tego dnia na spotkaniu modlitewnym naszej wspólnoty stanęłam akurat między dwoma kolegami. A ponieważ grane pieśni z początku były dość żywiołowe, a oni wyżsi ode mnie, więc od każdego z nich mogłam dostać... z łokcia! Że mnie oszczędzili to prawdziwy cud :) Ale przypominając sobie wspomniane czytanie biblijne pomyślałam, że to piękne, że w Kościele jest tyle ŁOKCI. Każdy człowiek, każda wspólnota ma swój dar, którym może służyć. Dziękowałam za to, że mogłam w nim odnaleźć swoje miejsce.
Ta historia przypomniała mi się wczoraj, bo w salce, w której było spotkanie, było dość duszno, a ja usiadłam szczęśliwie między dwiema dziewczynami, z których jedna miała wachlarz, a druga apaszkę. Jak bardzo potrzebne są wszystkie łokcie!
Łokcie - też nigdy nie rozumiałam, po co mi te wszystkie opisy ;) Teraz będę myśleć o innych łokciach :)
OdpowiedzUsuńNo mnie też zastanawiały zawsze te opisy tkanin przy budowie Świątyni. A łokcie potrzebne bardzo. Byle nie do rozpychania się łokciami :).
OdpowiedzUsuń