Jeszcze jedna opowieść o Bożych cudach. Znajome małżeństwo z trójką dzieci jechało na wakacje na Suwalszczyznę. Przez cały dzień była piękna pogoda, gdy nagle, kiedy znaleźli się w lesie, rozpętała się burza, tak straszna, że drzewa padały na drogę. Już kiedyś to przeżyli, w bardzo podobnych okolicznościach i wtedy też doświadczyli Bożej Opatrzności. Teraz nie mogli jechać dalej, zatrzymali auto za grupą samochodów i zaczęli odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Kiedy burza wreszcie się skończyła, okazało się, że na całej szerokości drogi leży powalone drzewo. Wtedy z jednego samochodów wyszedł mężczyzna, otworzył bagażnik i wyciągnął z niego... piłę tarczową :) Z pozostałych aut zaczęli wychodzić inni panowie - jedni cięli drzewo na kawałki, inni sprzątali je z drogi. Wkrótce znajoma rodzina mogła wyruszyć dalej.
Mieli nocować u zaprzyjaźnionego księdza, jednak okazało się, że dojazd do plebanii i kościoła był utrudniony - wokół leżało mnóstwo połamanych drzew. Co jednak dziwne, każde z nich mogło spaść na kościół, ale dziwnym trafem wszystkie przewróciły się w inną stronę, jakby je ktoś układał. Okazało się, że przez wieś przeszła trąba powietrzna. Co w czasie żywiołu robił ksiądz? Sprawował mszę świętą (intencja była akurat za tę rodzinę) i modlił się za swoją wieś. Co prawda, kiedy z witraży wyleciały szyby i zgasło światło, miał ochotę przerwać mszę i wybiec na zewnątrz, ale stwierdził, że jeśli to koniec świata, to właśnie robi to, co najlepsze.
A ta msza miałaby miejsce w zupełnie innej porze (bo czasem w wiejskich parafiach nikt nie przychodzi na mszę), gdyby nie to, że jakaś kobieta, jadąc samochodem, zobaczyła kościół. Okazało się, że miała ogromne pragnienie spowiedzi i na ten widok, niewiele myśląc, zatrzymała się i poprosiła zupełnie nieznanego księdza o spowiedź, a potem spytała jeszcze, czy będzie sprawował mszę świętą. Nie mógł przecież odmówić...
Mk 4,39
Piękne i prawdziwe. P.Bóg ma swoje ścieżki...
OdpowiedzUsuńOj tak, najlepsze ścieżki :)
UsuńMój mąż lubi modlić się byśmy nie zaniedbywali Bożych natchnień. Ten ksiądz nie zaniedbał.
OdpowiedzUsuńTak też mawiał o. Józef Kozłowski...
Usuń