niedziela, 27 sierpnia 2017

Ozeasz

Pamiętacie Ozeasza? Pan wezwał go, aby poślubił nierządnicę, co miało obrazować stosunek Izraela do swego Stwórcy. W tej historii Pan pokazywał też, jaka jest Jego miłość - wierna, mocna (bo to On walczy o serce niewiernej Oblubienicy), przebaczająca.
Księga Ozeasza przychodziła mi na myśl, kiedy czytałam o ks. Dolindo. Cierpienia, które przeżywał, były w intencji wynagrodzenia grzechów Kościoła - stąd absurdalne wpisywanie dzieł teologicznych kontemplatyka na Indeks Ksiąg Zakazanych, stąd wieloletnie zakazy sprawowania mszy świętej (a zaczęło się od tego, że kapłan, z którym współpracował, miał jakieś problemy psychiczne i promował objawienia prywatne, których źródło do końca nie było pewne), stąd lęk rodziny, że syn ociera się o herezję (choć jego stanowisko było jasne - jeśli popełnił błąd, prosi przełożonych o wskazanie... ale nigdy tego nie zrobiono). Znam osobiście wielu świetnych księży, znam paru kleryków - fantastyczni faceci, już się nie mogę doczekać ich święceń... a co dopiero będzie po święceniach! Ale wiem, że bywa różnie. Poza tym ja też jestem członkiem Kościoła. A święta, niestety, nie jestem.
Z drugiej strony to historia o miłości - miłości Boga, który wspiera swego syna (autorka pisze, że po gehennie, którą przeżył w domu rodzinnym, powinien mieć wypaczony obraz Boga Ojca - tymczasem Bóg w oczach ks. Dolindo jest pełen miłości), miłości Chrystusa (wielokrotnie przeżywając krzyż ks. Dolindo ma doświadczenie, jakby Pan Jezus przytulał go do piersi), miłości Ducha Świętego (uzdrowienie, rozjaśnienie umysłu, sprawiające, że pisał całe tomy dzieł teologicznych, ale też służył darem rady - wierni zachowali tysiące podarowanych przez niego drobnych karteczek z sentencjami. Stąd także słynna modlitwa "Jezu, Ty się tym zajmij").
To także historia miłości proroka do tych, którzy go skrzywdzili - głębokim darem przebaczenia ks. Dolindo ogarnia zarówno ojca i matkę, jak i nierozumiejących go współbraci w kapłaństwie. Ojciec Pio mawiał, że w Neapolu mieszka święty...
Autorka pisze żywo, widać, że biegając po uliczkach Neapolu, wspinając się po stromych schodach kamienic, rozmawiając z ludźmi i jedząc niemal wszędzie ten sam lokalny przysmak przeżywa przygodę życia. Z kim bym nie rozmawiała, ta książka wciąga. Polecam!

Joanna Bątkiewicz-Brożek, Jezu, Ty się tym zajmij! O. Ruotolo Dolindo - życie i cuda, Esprit, Kraków 2017.

2 komentarze: