I znów powieść - chociaż zasadniczo powieści nie lubię. Ale to o mojej ślicznej, rudowłosej patronce, więc trzeba było zobaczyć, czy autorowi się udało. I rzeczywiście, jeśli ktoś chciałby poznać świętą, nie musi od razu zaczynać od Dzienniczka. Czyta się lekko (co prawda rozmowy o polityce są średnio udane), czytelnik znajdzie tu główne wydarzenia z życia siostry. W Dzienniczku siostra Faustyna podaje swoistą definicję świętości: "kochać Boga tak, jak Go jeszcze nikt nie kochał". I rzeczywiście, ks. Maliński ukazuje Helenkę - a potem siostrę Faustynę - jako osobę zakochaną w Bogu, a jednocześnie mocno stąpającą po ziemi. To dziewczynka, ciesząca się życiem (zabawą z dziećmi, śpiewem, modlitwą, pracą), odkrywająca, że z Bogiem można rozmawiać i że On odpowiada. To młoda dziewczyna, rozpoznająca swoje powołanie i ucząca się miłosierdzia względem ludzkich błędów i słabości. To siostra z niższego chóru, wykonująca prace fizyczne i matkująca zagubionym dziewczętom podczas obierania ziemniaków. To wreszcie osoba cierpiąca, przegrywająca ze słabością własnego ciała i tęskniąca do ostatecznego spotkania z Oblubieńcem.
Może to wątek poboczny, ale podoba mi się to, w jaki sposób ks. Maliński portretuje książkowych mężczyzn (np. pana Stanisława Kowalskiego, Romka, ks. Sopoćkę): to mądrzy i odpowiedzialni ludzie, będący wsparciem dla rodzin, przyjaciół, podopiecznych.
Książka stawia także pytanie o to, jak odwzorować obraz Boży w sobie, aby nie stać się karykaturą chrześcijanina i antyświadectwem. Siostra Faustyna zostawiła modlitwę... którą jednak wcale nie tak łatwo się modlić: Dopomóż mi do tego, o Panie,aby oczy
moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych
pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła i m z
pomocą. Dopomóż
mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy
moje niebyły obojętne na bóle i jęki bliźnich. Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy
nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i
przebaczenia. Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne
dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować
cięższe, mozolniejsze prace. Dopomóż mi,
aby nogi moje były miłosierne,abym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim,
opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności
bliźnim. Dopomóż
mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami
bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których
wiem,że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym
Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.
ks. Mieczysław Maliński, Faustyna znaczy szczęśliwa, WAM, Kraków 2010.
Faustyna zawsze mnie zachwycała. Bywam często w Łagiewnikach, jeśli jestem w Krakowie. Uwielbiam atmosferę starego kościoła. Żeby choć w części móc naśladować Świętą...Pozdrawiam Renatko!
OdpowiedzUsuń