Pisała kiedyś o tej książce Molesław, a teraz
Książkozaur, więc postanowiłam wreszcie sięgnąć. Strzał w dziesiątkę - doskonała zwłaszcza na dłuugie L4. Akcja toczy się w latach 50. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Małżeństwo z dwójką małych dzieci przeprowadza się do małego miasteczka. W międzyczasie pojawia się jeszcze dwójka maluchów. Rzeczywiście, dzikusy są rozbrykane, pomysłowe, obdarzone bogatą wyobraźnią. Po kimś zresztą to mają - mama jest pisarką kryminałów, obdarzoną dużą dawką poczucia humoru i autoironii. Stąd najprostsze sprawy (rozmowa z sąsiadką czy z taksówkarzem, zakupy z dziećmi, przeziębienie całej rodziny) potrafi opisywać tak, że nie można powstrzymać się od śmiechu. Przeczytajcie sobie np. historię o znikającej kołdrze albo pani Ellenoy, "matce siedmiu córek, które wszystkie miały na imię Marta", trzecim porodzie albo kawie podgrzewanej na patelni, żeby było szybciej. A ja tymczasem poszperam za drugą częścią...
Shirley Jackson, Życie wśród dzikusów, Czytelnik, Warszawa 1971.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz