niedziela, 11 maja 2014

Dzisiaj niedziela

Czekam na wielką paczkę z książkami, więc specjalnie nie zaczynałam czytać nic nowego. Spodziewałam się jej na początku tego tygodnia... a tu nic. Może przyjdzie w przyszłym. Po raz pierwszy mam problem z moją ulubioną księgarnią internetową. Ale raz na kilka lat taką akcję można wybaczyć :). Wrzucam więc tu książkę, którą przeczytałam duuużo wcześniej, a teraz ktoś mi o niej przypomniał - i dobrze. Lubicie wracać do starych lektur, opisujących świat, który dawno odszedł? Z opisami przyrody, inteligentnymi ripostami, nawiązaniami literackimi, bohaterami, biorącymi się za bary z życiem? Bo ja przy nich odpoczywam.
Zofia Żurakowska to młodziutka, obiecująca - według Marii Dąbrowskiej - pisarka, zmarła w wieku zaledwie 34 lat. Władze PRL-owskie umieściły jej książki na wykazie pozycji podlegających niezwłocznemu wycofaniu - i to chyba nie tylko ze względu na szlacheckie pochodzenie autorki. Ponowne wydania jej utworów pojawiły się dopiero w latach 70.
Zbiór opowiadań Jutro niedziela został wydany już po śmierci Żurakowskiej, w 1935 roku i stał się lekturą w gimnazjach, bo też rzeczywiście jest to książka o młodzieży i do niej skierowana. Jej głównym tematem jest przyjaźń - między rówieśnikami, ale też między rodzicami a dziećmi. Co zrobić, żeby przyjaźń nawiązać? Jak nie utracić zaufania? Jak być dla dzieci autorytetem, uczyć tego, co dobre (i nie chodzi tylko o wielkie wartości... przyznam, że konserwy z groszku według przepisu Ćwierczakiewiczowej naprawdę mnie zaintrygowały), jednocześnie nie zanudzając i nie terroryzując? Co się dzieje w dziecku opuszczonym (fizycznie lub emocjonalnie), dźwigającym na sobie zbyt dużą odpowiedzialność? Jak różną wartość może mieć ludzka praca, własność, pieniądz?
Autorka, mimo podejmowania poważnych pytań, unika moralizatorstwa (no, może trochę w pierwszym opowiadaniu), a przy tym swoje opowieści okrasza delikatnym humorem. Dobra pozycja, w sam raz do kawy na niedzielny poranek.

"- Nigdy z tego okna nie wiało - powiedziała obrażona wdowa, więc wszyscy chłopcy podeszli i przykładali rękę do ramy okna i wdowa też przykładała, ale chłopcom wiało, a jej nie wiało.
 - Bo pani ma dużo tłuszczu na ręku, to pani nie czuje - powiedział Luś w najniewinniejszej myśli, ale wdowa obraziła się jeszcze więcej i wyraziła obawę, że z Lusiem będzie jeszcze trudniej niż z Jasiem.
 - O nie, proszę pani - energicznie zaprotestował Jaś - ze mną jest zawsze najtrudniej, jeszcze się pani przekona."

"Zepsulibyśmy się tu na nic i tatuś potem miałby z nami przykrości. A czy ty chciałbyś, żeby Luś się zepsuł, co?"

"I tak kwestia została załatwiona. Michasiowi zaś brat wyklarował, że z powodu teorii względności czas nie istnieje, więc czy z wdową już sprawa załatwiona, czy będzie załatwiona za chwilę, to wszystko jedno".

"- ...te krowy były w szkodzie i ja je muszę zająć.
 - A czym? - zapytała Henrysia bardzo zaciekawiona."

"- Anulka nie ma zdolności do deklamacji - westchnęła matka, szukając współczucia u ojca Henrysi. - Jak pan myśli, czy to się da wyrobić?
 - A czy to konieczne, proszę pani? - zapytał ojciec.
 Zacna osoba spojrzała na niego ze zgorszeniem.
 - Naturalnie - wykrzyknęła bez namysłu - ma się rozumieć, że powinna lubić i umieć deklamować. Mój drogi panie, ładnie by życie wyglądało, gdyby się nie kochało wierszy! Także pomysł! No, niech pan sobie wyobrazi - nic, tylko apteka i kuchnia!"

Zofia Żurakowska, Jutro niedziela i inne opowiadania, Nasza Księgarnia, Warszawa 1988.

2 komentarze: