Mówił o niej, że jest świętą żoną... co doprowadzało ją do szewskiej pasji. Na pewno była kobietą silną, bo też bycie małżonką artysty - którego kariera rozwijała się głównie w czasie komunizmu, a potem przemian ustrojowych - do łatwych nie należało. Tym bardziej wciągająca jest opowieść o dwojgu ludziach, którzy po prostu chcieli kochać. Powrót męża do domu oznaczał nie tylko radosne emocje, bo pan Grechuta wracał w różnych nastrojach, bywało, że w smutku. Przede wszystkim zawsze zmęczony, czasem wyczerpany. Musieliśmy trenować wzajemną ustępliwość, dobrą wolę. Wszystko w imię normalnego życia. Konieczna okazywała się duża doza tolerancji, umiejętność przebaczania. Bez tego nasz związek nie mógłby istnieć. A wiem, że niektórym brakuje wytrzymałości i małżeństwa się rozpadają.Uwypuklę dodatkowo kwestię na ogół nieznaną w „normalnych” związkach. Każdy wyjazd w trasę przypominał swego rodzaju zerwanie więzów. Trzeba mieć naprawdę mocne powody, aby je nieustająco scalać. Wierzę, że tak właśnie było w przypadku małżeństwa mojego i Marka. Pani Danuta opowiada nie tylko o artystycznych fascynacjach męża, ale i o jego zainteresowaniach sportowych, przyjaźniach, ulubionych miejscach, drobnych bzikach, które według niej tylko dodawały mu uroku; realistycznie przedstawia "uroki" życia w państwie socjalistycznym, ścieranie się z absurdami cenzury czy biurokracji (to ostatnie zresztą nie skończyło się po 1989 roku). Mówi bez zbędnego patosu, z dużym poczuciem humoru, które cechowało zresztą także Marka Grechutę. Polecam!
Czytałam już jakiś czas temu w końcu to mój ulubiony twórca muzyczny więc po prostu musiałam. Polecam wszystkim naprawdę świetnie się czytało. Jest jeszcze jedna pozycja ale jakoś nie mam przekonania.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że dziś ludzie czasem zbyt łatwo rezygnują z małżeństwa. To może być naprawę pouczająca lektura. :)
OdpowiedzUsuńoh, mojej mamy ulubiony wokalista i zaraziła mnie miłością do jego muzyki :) Także książkę chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuń