niedziela, 27 września 2015

Ale jest...


(źródło zdjęcia: wiki)

Zawsze, ilekroć jestem w Warszawie, porusza mnie jej historia. Tak, wiem, wiele innych miast też było zniszczonych. Ale ona miała zniknąć z powierzchni ziemi. Idę sobie między katedrą a szpitalem i powstrzymuję się, żeby nie nazbierać kasztanów (przedszkolanka z naszej wspólnoty nie wiedzieć, czemu nie chce kasztanów ze stolicy :)). Mijam tramwajem toporne bloki z czasów komuny i domyślam się, że zastąpiły jakieś urocze kamieniczki. Ulica Krucza, ulica Chmielna... przypomina mi się, jak to bohaterki powieści Gojawiczyńskiej wyścigały się, która dłużej przejdzie krawężnikiem. Spotykamy się ze znajomymi w Łazienkach, punkt orientacyjny - pomnik Chopina. Nie ten oryginalny, pocięty na kawałki... ale przecież jest!

Coś, czego miało nie być - jest i tętni życiem. Zło nie jest wszechmogące. I nie będzie.

Spojrzyj, wysłuchaj, Panie, mój Boże!
Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci,
by mój wróg nie mówił: "Zwyciężyłem go",
niech się nie cieszą moi przeciwnicy, gdy się zachwieję.
Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu;
niech się cieszy me serce z Twojej pomocy,
chcę śpiewać Panu, który obdarzył mnie dobrem.
(Ps 13,4-6)


2 komentarze:

  1. Nigdy tam nie byłam... Ale kiedyś trzeba będzie nadrobić zaległości. Też mnie porusza ta historia, jak słyszę o Powstaniu Warszawskim, to mam ciary...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak... A w niedzielę znowu się wzruszyłam przy grobie Popiełuszki...

      Usuń