Małgosia z Miasta na górze zainspirowała mnie do pewnej opowieści. Było to wiele, wiele lat temu. Po długim czasie bezrobocia znalazłam w końcu pracę, ale... na peryferiach miasta, na zmiany (także na nocki, a droga powrotna, jeśli autobus uciekł, była naprawdę niebezpieczna), no i dużo poniżej moich możliwości. Skończyć studia, napisać jedną z najlepszych prac na wydziale, żeby wylądować gdzieś jako portierka - super. W dodatku w naszej pracy był mobbing... a pracowałam tam półtora roku.
Któregoś dnia mój kolega przyniósł do pracy "Gościa Niedzielnego" z artykułem o znamiennym tytule: "O człowieku, któremu nic się nie udało". "O, to coś dla mnie" - pomyślałam z ironią. I wsiąknęłam. Artykuł dotyczył brata Karola de Foucauld - zbliżała się jego beatyfikacja. Zaczytywałam się potem we wszystkim, co dotyczyło brata Karola, siostry Magdaleny i Małych Sióstr. Nie, nie mam powołania zakonnego - ale ta wizja sióstr zakonnych z doktoratem, zamiatających ulice...
Brat Karol napisał piękną modlitwę o zawierzeniu Bogu Ojcu i od pewnego momentu modliłam się nią w drodze do pracy, żeby jakoś przeżyć kolejny dzień, wytrzymać mimo paraliżującego lęku. I stało się tak, że straciłam tę pracę (zresztą z kilkorgiem moich przyjaciół). Tylko że już się nie bałam bezrobocia. Miałam poczucie, że jestem w Bożych rękach, że jest nade mną Ktoś silniejszy. Pracę znalazłam po miesiącu, a potem, kiedy kończyła się jedna, znajdowałam drugą. Teraz już od wielu lat mam stałą - choć nie zarabiam wiele, ale lubię to, co robię, a Bóg się troszczy.
Ale kiedy modliłam się, powierzając się Bogu Ojcu, stało się jeszcze coś - odkryłam Jego miłość. Wiedziałam, że Bóg jest miłością. Ale tylko wiedziałam. Wtedy coś się zmieniło. Tej miłości było tak dużo, że zmieniła się także relacja z moim tatą. Byłam w stanie odnosić się do niego inaczej, bo braki jego miłości zalał Swoją miłością Bóg Ojciec... a właściwie przelał, w nadmiarze. Nie musiałam już żebrać o miłość człowieka, który sam był poraniony i mógł dać tylko to, co mógł, bo otrzymałam o wiele więcej. Tata też się zmienił. Nie mówię, że po latach ta relacja jest idealna. Ale jest inna. Jak mówił św. Jan od Krzyża - "Gdzie nie ma miłości, połóż miłość, a zdobędziesz miłość".
Kiedy kombinuję coś na własną rękę, często spotykam mur. Mój Ojciec niebieski uczy mnie, żeby przestać działać po swojemu, oddać wszystko Jemu, a puzzle się ułożą, często niemal natychmiast. Cudownie jest móc oddać się w Jego ręce.
Uczyń ze mną, co zechcesz.
Cokolwiek uczynisz ze mną, dziękuję Ci.
Jestem gotów na wszystko,
przyjmuję wszystko,
aby Twoja wola spełniała się we mnie
i we wszystkich Twoich stworzeniach.
Nie pragnę nic więcej mój Boże.
W Twoje ręce powierzam ducha mego,
z całą miłością mojego serca.
Kocham Cię i miłość przynagla mnie,
by oddać się całkowicie w Twoje ręce,
z nieskończoną ufnością,
bo Ty jesteś moim Ojcem.
bł. Karol de Foucauld
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz