Zdj. ze strony polskiekrajobrazy.pl
Kiedy z koleżanką z podstawówki śmigałyśmy po naszych wioskach na rowerach, starałyśmy się skrzętnie omijać zgromadzonych na modlitwie przy kapliczkach. Cóż, młody był człek...
Wczoraj trafiłam na majowe (u nas, w mieście) - stara melodia, pieśni śpiewane dawno temu w mojej rodzinnej parafii. Poczułam się, jakby Mama chciała, żebym wreszcie przestała latać w tę i z powrotem i usiadła Jej na kolanach. "Panno roztropna..." - Mamuś, potrzebuję roztropności!... "Panno czcigodna..." - ech, że też mnie ciągle kochasz przy moich wyskokach... "Panno wierna..."
Mój tata opowiadał, jak to kiedyś zbierali się na majowe u niego na wsi: przy krzyżu przy ich domu, na drugim końcu wsi i jeszcze przy figurze pośrodku wioski. Rodziny były wielodzietne: u nich szóstka rodzeństwa, gdzieś tam czwórka, piątka. Jak wszyscy zaczęli śpiewać, to niosło się naprawdę daleko.
To były czasy komuny, lata 60. - pewnie ktoś miał nieprzyjemności w pracy czy w szkole. A oni i tak śpiewali. Jak Paweł i Sylas w więzieniu. Chociaż może nawet nie myśleli, że to tak wygląda.
spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi,
i niech będzie błogosławiony Pan Bóg,
Stwórca nieba i ziemi (...)
Twoja ufność nie zatrze się aż na wieki
w sercach ludzkich wspominających moc Boga.
Niech to sprawi tobie Bóg, abyś była wywyższona na wieki
i ubogacona w dobra,
bo nie szczędziłaś swego życia,
gdy naród nasz był upokorzony,
ale przeciwstawiłaś się naszej zagładzie,
postępując prawą drogą przed Bogiem naszym.
bo nie szczędziłaś swego życia,
gdy naród nasz był upokorzony,
ale przeciwstawiłaś się naszej zagładzie,
postępując prawą drogą przed Bogiem naszym.
(Jdt 13,18.19-20)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz