Mój kolega przejął za mnie pewne zadania i obiecał, że zrobi. I tak oto wystawiliśmy się oboje na niezłą próbę cierpliwości - widziałam, że ich nie wykonuje, więc już mnie nosiło, w końcu zaczęłam marudzić, przypominać, a jego "Spooooko, zrobi się" albo "Jooo, o wszystkim pamiętam i wszystko będzie" wcale mnie nie uspokajało. Nagle patrzę, a dziś już pierwsza część została wykonana. Przesłałam wirtualną kawę w podziękowaniu i... zaczęłam się zastanawiać nad swoim zaufaniem Bogu. Ostatecznie kolega mógł się nie wywiązać, sam jest urobiony, to tylko człowiek - ale Bóg nie rzuca słów na wiatr. Czy wierzę Mu, chociaż nie widzę, żeby pewne rzeczy się zmieniały? Czy przyjmuję, że On o wszystkim pamięta, o wszystko się troszczy i w Jego wykonaniu na pewno wszystko będzie dobrze?
Słucham tego ostatnio i słucham...
Joz 21,45
Też tego słucham ostatnio :)
OdpowiedzUsuńZaufanie to bardzo trudna sztuka ...
OdpowiedzUsuńja mam ostatnio tak do męża.. uczę się nie marudzenia :)
OdpowiedzUsuńjak mi brakowało muzyki!