poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Zakończenie


To nie jest ostatni post na blogu. Chodzi o coś zupełnie innego :)

Przebaczenie... Czasem o kimś się nawet nie myśli, są inne sprawy na głowie - ale nie chciałoby się spotykać z tą osobą. Nawet po kilkunastu latach. Jest zadra.
Czasem ona pozostaje, bo nie padło głupie "no, nie bocz się", "przepraszam" - i na czyjś widok jest uprzejmy chłód, dystans.
Czasem nie można się gniewać, bo ktoś wpada na genialny pomysł (a może po prostu pamięta o warunkach spowiedzi) - zadośćuczynienia. I nie da się gniewać na kogoś, kto - kiedy jakiś czas później będziesz przeżywać niezwykle trudne chwile - zamawia msze za ciebie, modli się i wisi na telefonie, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyjesz. 
Czasem przebaczyć jest łatwiej - bo to przyjaciel, bo to siostra, bo w gruncie rzeczy się lubimy. I chociaż nadal mamy z tą osobą rozbieżne zdania, ale skoro już następnego dnia po burzy denerwujący osobnik potrafi pacnąć w ramię na zgodę, to weź tu człowieku się gniewaj.
Ktoś dzisiaj wyciągnął sprawę sprzed pół roku, kiedy coś tam zrobił nie tak w stosunku do mnie i jeszcze do kogoś. Ale ja już nie pamiętam, bo lubię tę osobę, bo nie chcę się na nią gniewać.

I pomyślałam sobie, jak bardzo musi nas kochać Bóg. On nie robi różnic, że tego kocha mniej, tego bardziej, ten zadośćuczynił, ten przeprosił, no to może łaskawie przebaczy. Kocha i przebacza. Koniec, kropka. 

Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich. Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola rozpuści korzenie.
(Oz 14,5-6)

(...) odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.
(Jr 31,34)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz