sobota, 25 lutego 2017

Z przytupem



Nasz dawny proboszcz*, teraz już emeryt: "Dajcie mi to wasze pismo**, poewangelizuję trochę, bo już nic innego robić nie mogę". "A spowiedź?" - pytam podchwytliwie, bo nie jestem pierwszą osobą, której proboszcz podczas spowiedzi powiedział coś, o czym zapomniała. "A spowiedź to nie ja, to Duch Święty".

Mój tata kiedyś podczas spowiedzi został uwolniony od nałogu. Zwykle nie palił w Wielkim Poście i w adwencie. A wtedy powiedział Bogu, że ma już dość. Akurat były rekolekcje - zwykła, wiejska parafia, w konfesjonałach też nie żadni charyzmatycy (chociaż kto ich tam wie :)) - poszedł do spowiedzi i... stało się to, o co prosił. 

Taka opowieść tuż przed Wielkim Postem 

Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!
(Rdz 32,27)

* ksiądz na zdjęciu to akurat nie on
** moja wspólnota wydaje pismo ewangelizacyjne

4 komentarze:

  1. W mojej rodzinie spowiedź jest tak oczywista jak oddychanie.
    To wielki dar, gdybym go nie mogła otrzymywać, nie wiem czy umiałabym żyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. a na zdjęciu o. Błażej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, ty też znasz o. Błażeja? Świat jest bardzo, bardzo mały :))

      Usuń
    2. znam, tylko nie wiem czy on mnie pamięta :)
      Jak go widujesz to serdecznie pozdrów od Basi z Osiecznicy :D

      Usuń