czwartek, 13 kwietnia 2017

Misterium



We wsi pod Toruniem odbyło się wczoraj Misterium Męki Pańskiej. Miałam wrażenie, że Pan chce, żebym tam pojechała, tylko był jeden szkopuł - transport. Autobusami z przesiadką to ponad godzina drogi. W dodatku wczoraj lało jak na zeszłorocznej nadmorskiej (czyli obficie). Pytam jedną koleżankę, potem drugą, czy się wybierają autem - nie. Aha, czyli nie jadę. No trudno.
Dwie godziny przed misterium dzwoni trzecia koleżanka i pyta, czy jadę. Odpowiadam, że nie mam transportu. "Poczekaj". Za chwilę oddzwania. Basia mieszka na opłotkach miasta, ale w stronę tamtej wsi. Jej tata jest ciężko chory na raka i nie ma za wiele sił, ale chciał jeszcze w tym roku pojechać z córkami na misterium. Mają jedno wolne miejsce w aucie. Gdybym przyjechała na pętlę, to taką odległość da radę (po spektaklu zresztą też mnie odwozi na pętlę. Zdążamy na minutę przed odjazdem autobusu - kolejny za pół godziny). 
To tak gdybym miała wątpliwości... Jak Pan Bóg chce coś zrobić, to zrobi. Choćby po ludzku wydawało się niemożliwe. 
Wrażenia? Jeśli nagle tuż przy mnie rozlega się krzyk: "To uczeń Jezusa!" - to zostaje w sercu. Chociaż to były słowa do Piotra, ale... jakim ja jestem uczniem? Czy może antyświadectwem? 
Jeśli początkowo nic nie widzę oprócz ludzkich pleców i parasoli (do wysokich nie należę), a z powodów problemów z nagłośnieniem słyszę tylko słowa Jezusa - to właśnie tak jak w moim życiu: nieraz naprawdę nic nie widzę, ale jest Słowo Boże i to daje jakąś ufność, kierunek. 
Jeśli idę między tłumem i nagle tuż przy mnie idą apostołowie... a potem, po jakimś czasie znów jestem bardzo blisko - tym razem Jezusa na drodze krzyżowej, akurat wtedy, kiedy upada... jak dobrze, że On rozumie moje upadki. I jak to możliwe, że chociaż było około 2000 widzów, to w momencie śmierci Jezusa byłam zupełnie z przodu, centralnie? Widok taki, że można by superzdjęcie zrobić. Ale nie miałam aparatu. A zamiast tego On mi pokazywał, co jest w moim sercu...

Zeszłam do ogrodu orzechów,
by spojrzeć na świeżą zieleń doliny,
by zobaczyć, czy rozkwita krzew winny,
czy w kwieciu są już granaty.
Niespodziewanie znalazłam się
[wśród] wozów książęcego orszaku.
Pnp 6,11-12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz