Od kilku dni trawię coś ciężkiego. Któregoś dnia jestem na Mszy św. i idę do komunii smutna. Za mną przez cały kościół podąża jakaś kobiecina. Ale jak fałszuje! Czegoś podobnego nigdy nie słyszałam! A ona raz zawyje do jednego ucha, raz do drugiego, i tak na zmianę. Pod koniec już nie mogłam przestać się śmiać.
Pan Jezus najwidoczniej chciał, żebym spotkała się z Nim uśmiechnięta.
Jego metody zawsze niezawodne ��Rut
OdpowiedzUsuń