Włączam wieczorem transmisję różańca u naszych kleryków. Znajome kąty, gdzie tyle razy robiło się zdjęcia - teraz Maciek, Bartek czy Mateusz trzymają rękę na pulsie. Wielka radość, kiedy ks. rektor wystawia Najświętszy Sakrament.
Inny dzień - zwołujemy się na skype'ie i robimy spotkanie modlitewne. Dzieci koniecznie chcą coś powiedzieć do mikrofonu. Na przykład: "Nie bójcie się!".
Trzyma mnie przeziębienie, więc tym bardziej nie wyściubiam nosa z chaty. I uświadamiam sobie, że już kiedyś miałam przygrywkę - po operacjach. Że wiem, jak oswoić to niewychodzenie. Ale wiem, że jeszcze trochę i wyjdę. Do lasu, na łąkę, nad Drwęcę. Tęsknię za ludźmi, ale, jak mawia nasza koleżanka z redakcji: jaka to będzie radość, jak już się wreszcie wszyscy spotkamy!
Dzwonię dziś do przyjaciółki, której nie nogę odwiedzić, choć nasze bloki dzieli ledwie ulica. Przy okazji Ola podaje mi wszystkie informacje: która piekarnia i warzywniak dowiozą chleb, co zrobić jeśli kończą mi się leki.
Po napisaniu wielu artykułów o świętych, po serii artykułów historycznych wiem jedno - zło ma kres. Taki specyficzny ten Wielki Post - zawsze tyle się działo. Teraz jest inaczej - może także po to, żeby zobaczyć Boga inaczej? Że nawet wtedy, kiedy wszystko stanęło na głowie - On jest?
Dn 14,33-39
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz