Fajnie mieć świeżynki we wspólnocie. "Bo wiesz, nie udaje mi się w tygodniu z lekturą duchową, ale w weekend nadrabiam. A ty co teraz czytasz? Albo słuchasz?".
I tak oto świeżynka cię mobilizuje, żeby chociaż posłuchać czegoś podczas robienia na drutach :)
Słuchałam więc sobie w niedzielę o. Remiego Recława SJ. Trafiłam akurat na wypowiedź o oddawaniu Bogu różnych rzeczy. Na przykład problemów. Bo wiadomo, komu zależy, żeby zmienić perspektywę, żeby złość, żal, bezsilność, czyjaś złośliwość były na pierwszym miejscu.
Czyli zadanie na ten dzień: patrzeć na Boga, a nie na to, co mnie rozbija.
Miałam się spotkać z koleżanką na Starym Mieście, ale ona też ma urwanie głowy z wynajmującym jej pokój (i też się przenosi). Wzięłam więc aparat i pojechałam na łąkę za miastem. Właściwie nie muszę wyjeżdżać w dalekie kraje. Łąka, las, rzeka, ścieżka, którą jeszcze nigdy nie szłam - to wystarczy. Ponieważ na drodze wjazdowej był remont, musiałam obejść łąkę i dwa stawy z innej perspektywy niż kiedyś. Weszłam na górkę, patrzę, a tam... miasto jak na dłoni. Niesamowity widok.
Czas biegł nieubłaganie. W drodze powrotnej znowu nalot myśli o tym, jak właściciele mieszkania, z którego się wyprowadzam, uprzykrzają mi życie i co jeszcze mogą wymyślić. Znowu lęk, złość, bezsilność. Tymczasem jestem już na osiedlu, przede mną idzie jakaś nieznana mi rodzinka - mama, tata, córka i synek. Chcę ich minąć, ale ta dziewczynka zastępuje mi drogę i na cały regulator: MIŁEGO DNIAAAA!!!
Podziękowałam i pożyczyłam (swoją drogą, jakie mamy grzeczne dzieci na osiedlu) :) I odebrałam to jako upomnienie od Pana Jezusa, żeby powalczyć o właściwą perspektywę.
Pan światłem i zbawieniem moim:
kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?
Ps 27,1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz