czwartek, 8 sierpnia 2013

Zaskoczenie

Lubię cykl o Narni, więc byłam ciekawa tej książki. Chyba jednak spodziewałam się czegoś innego. Dziewczyny w komentarzach do rozdawajki zachęcają do Chestertona - a jeśli wszyscy Anglicy tak piszą, że trudno przebrnąć? Ale może też po prostu nie była to książka na upał, tylko na zimowy wieczór z kawusią. Chce wam się w ogóle coś czytać w taką pogodę?
Zaskoczony Radością to autobiografia pisarza, sięgająca od dzieciństwa po jego pracę na uniwersytecie i powolny czas otwierania się na obecność Bożą. Powolny - bo rzeczywiście, z jego doświadczeniami życiowymi łatwiej było stać się zamkniętym w sobie ateistą niż radosnym i mężnym chrześcijaninem (jak bohaterowie chociażby cyklu narnijskiego). Co mnie najbardziej uderzyło w chłopcu, którego opisuje Lewis, to jego ogromny smutek i samotność. Bohater próbuje sobie jakoś radzić, wypełnić tęsknotę, którą odczuwa, ma przeczucie, że jest coś więcej - ale wszystko, co robi, to ciągle nie to. A Bóg chrześcijan - którego odrzuca - idzie za nim (posyłając chociażby dobrych przyjaciół), by w odpowiednim momencie - jak pisze Lewis - "zrobić szach i mat". W końcu to, czego tak bardzo się obawiałem, stało się faktem. W letnim semestrze 1929 roku poddałem się, uznałem, że Bóg jest Bogiem i ukląkłem do modlitwy. A co z Radością - jak nazywał bohater drobne doznania zachwytu i tęsknoty, które od czasu do czasu odczuwał? To drogowskazy. Kiedy zgubimy się w lesie, znalezienie drogowskazu jest dla nas wielkim wydarzeniem. Ten, kto zobaczył go pierwszy, woła innych, a oni gromadzą się wokół niego i przyglądają się tabliczce. Ale kiedy odnaleźliśmy drogę i podążając nią, co jakiś czas mijamy drogowskazy, nie zatrzymujemy się, by na nie patrzeć. Dodają nam otuchy i jesteśmy wdzięczni władzom, że kazały je ustawić. Nie zatrzymujemy się jednak i nie podziwiamy ich. Przynajmniej nie zdarza się to często, a w każdym razie nie na drodze, którą podążamy teraz - chociaż tu drogowskazy są zrobione ze srebra, a napisy na nich ze szczerego złota. "Pragniemy być w Jeruzalem".
Nie znaczy to oczywiście, że nie zdarza mi się czasem zatrzymywać w drodze i przyglądać rzeczom jeszcze mniej ważnym niż drogowskazy.

Clive Staples Lewis, Zaskoczony Radością, Palabra, Warszawa 1999.

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o czytanie- to zawsze mam ochotę- gorzej z czasem. Super, że jesteś, bo przecierasz szlaki. Ty też jesteś DROGOWSKAZEM, dzięki temu, co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uff, dobrze, że przy drogowskazach nie trzeba zatrzymywać się na długo :)

      Usuń