Świadectwo Andrzeja Sowy słyszałam parę lat temu, ale cieszę się, że pojawiło się w wersji książkowej - łatwiej wrócić. A polecam bardzo! Wciąga tak, że czyta się po nocach. Niezwykła historia ocalenia, całkowite uzdrowienie po 11 latach narkomanii, ale też głębokie, postępujące w czasie uzdrowienie wewnętrzne. Dzisiaj jej bohater to szczęśliwy mąż, troskliwy ojciec, terapeuta uzależnień (w książce podaje dobitne przykłady tego, do czego prowadzi eksperymentowanie z substancjami chemicznymi), ale także człowiek wielkiej wiary, zaangażowany w Kościele. Autor pokazuje, że dla Boga nie ma nikogo straconego, a najbliżsi mu są właśnie ci najbardziej poranieni.
Trochę poetycko mówiąc... rozradowałam się, że Bóg jest wierny Swoim obietnicom (jakie to były obietnice dla Andrzeja - przeczytajcie), ale też że Kościół ma tak wiele narzędzi, aby wyjść do człowieka zagubionego, pokazać mu Chrystusa, poprowadzić ku uzdrowieniu; aby w cierpieniu nie zatracił nadziei. Dzisiaj ze wspólnotą byliśmy w maleńkiej, wiejskiej parafii (piękny, XIII wieczny kościółek, zimny, ale przytulny, garstka parafian na mszy świętej). Dla kogo nasza posługa będzie znakiem? Komu świadectwo naszej koleżanki dodało odwagi, nadziei? Kto po latach będzie odwoływać się do tego wydarzenia? Nie wiemy tego, ale wiemy, że Bóg szuka człowieka - kimkolwiek jest, w jakiejkolwiek sytuacji się znajduje.
Andrzej Sowa, Ocalony. Ćpunk w Kościele, Znak, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz