sobota, 22 czerwca 2013

Idzie wiosna

Ostatnie dni, żeby zgłosić się na Przystanek Jezus (zapisuj się, kto może!). W zeszłym roku byłam na - poprzedzającym to wydarzenie - Kongresie Nowej Ewangelizacji i od tej pory na Przystanek mnie ciągnie. Może kiedyś wreszcie wyruszę. Nigdy tam nie byłam, zupełnie nie czuję się na siłach - ale jeśli to jest pragnienie od Boga, to wcale się nie zdziwię, jeśli za rok, dwa wsiądę w pociąg do Kostrzyna.
Sam Kongres był wydarzeniem niezwykłym. Pokazał, że Bóg może posłużyć się tym, co małe, pozornie bezsilne. Ciekawe było zestawienie najpierw głosu socjologów, którzy przedstawiali sytuację Kościoła w liczbach - może nie zawsze radosną - i biskupów, którzy mówili o nim z punktu widzenia osób, które chcą tworzyć wspólnotę z Bogiem i z ludźmi. Dane liczbowe: katolików w naszym kraju jest 96%, z czego 40% chodzi w niedzielę do kościoła, 15% przystępuje do komunii świętej, 8% jest w ruchach czy wspólnotach (pół miliona), z czego tylko 4% twierdzi, że jest aktywnych. Ale w grupach dzielenia mogliśmy się przekonać, co Pan Bóg robi przez te parę procent: rekolekcje charyzmatyczne, kerygmatyczne, młodzieżowe, ewangelizacja środowisk twórczych, warsztaty dla katechetów, ewangelizacja uliczna, działalność wydawnicza, koncerty itd... Wiele osób podczas Kongresu mogło na nowo rozradować się swoją wiarą i zapalić do ewangelizacji.
Jednym z zaproszonych gości był właśnie bp Grzegorz Ryś, człowiek wielkiego intelektu, ale i wielkiego serca. Dlatego byłam ciekawa wywiadu z nim - i nie zawiodłam się. Biskup przedstawia Kościół jako wspólnotę wiernych - ma też doświadczenie prowadzenia różnorakich wspólnot czy uczestniczenia w ich spotkaniach. Wspólnota jest dla niego miejscem wzrostu dla chrześcijanina, środowiskiem wiary, które go umacnia, ale i weryfikuje (jak można zobaczyć w trzech cytowanych świadectwach, będących swoistym przerywnikiem między tematami wywiadu). Za słowa o wspólnotach dla osób niepełnosprawnych, posługujących w stylu Arki Jeana Vaniera, mogłabym go ozłocić:
K. S.: Vanier podkreślał też często, że do tej pory ludzie Kościoła wychodzili do niepełnosprawnych z intencją, "żeby ich ubogacić". Vanier tę relację odwraca, stawia ją na głowie...
G. R.: Na nogach! Wszystko stało na głowie, a on postawił to na nogi. [pogrubienie moje]
Nowe ruchy w Kościele są nie tylko dla świeckich, którzy chcieliby głębiej przeżywać swoją wiarę, ale może nawet przede wszystkim dla kapłanów. Sam wcześniej, zanim zostałem biskupem, nigdzie poza ruchami nie miałem wrażenia, że słucha się mnie tak intensywnie (...). Dla kontrastu opowiem, jak niegdyś głosiłem kazania pasyjne dla kleryków (...). Doświadczenie zupełnie niezapomniane. Wchodzisz na ambonę i widzisz trzysta par oczu, a w każdej czytasz: "No, zobaczymy, czy masz coś do powiedzenia" (...). Głosząc im Słowo, trzeba naprawdę stanąć na wysokości zadania, żeby odkryli, że to nie żadne ćwiczenia z homiletyki, że właśnie przeżywamy coś istotnego w wierze. Stoimy, i ja, i oni, wobec Słowa skierowanego do nas. Albo każdy z nas znajdzie na nie odpowiedź, albo je odrzuci.
Najważniejsza jest bowiem dla bpa Rysia odpowiedź człowieka na Słowo, którym jest Chrystus. Dlatego własnie przypomina o nieustannej potrzebie nawrócenia, modlitwy oraz o obowiązku ewangelizacji, konkretnych działaniach, zarówno we wspólnotach, jak i w parafiach. Zwraca też uwagę, aby nie oczekiwać łatwych owoców. Wskazuje na potrzebę równowagi pomiędzy Urzędem Nauczycielskim Kościoła (z prawdziwą zresztą fascynacją potrafi przytaczać i  interpretować dokumenty teologiczne) a działaniem charyzmatycznym.
Kościelna wiosna to spotkanie z człowiekiem żywej wiary, kierującym czytelnika na jedną Osobę. Jedyne, czego się boję, to własnych grzechów. I możliwego zgorszenia. Tego się boję. Ale znam też lekarstwo. Więcej: Lekarza!

bp Grzegorz Ryś, Krystyna Strączek, Kościelna wiosna, Znak, Kraków 2013.

A na koniec coś przyjemnego dla ucha - hymn zeszłorocznego Przystanku Jezus:




1 komentarz: