To nie będzie o nadmorskiej :)
Robię właśnie korektę tekstu kolegi o pewnym starym kościółku na obrzeżach naszego miasta. Nigdy wcześniej tam nie byłam - to znaczy owszem, widziałyśmy go kiedyś z koleżanką na wycieczce rowerowej, ale był zamknięty. A jednak cieszę się, że mogłam go zobaczyć dopiero dziś, kiedy poznałam jego historię. Wyobraźcie sobie mały, średniowieczny kościół, ukryty wśród drzew. Wchodzicie, a tam w 90% pomalowane ściany, nowe witraże i ławki, niski sufit, spalona figura z boku prezbiterium, wystrój współczesny. Okazuje się jednak, że 50 lat temu miał miejsce pożar kościoła. Mury wytrzymały, ale piękne, zabytkowe wnętrze spłonęło doszczętnie - dlatego tak wygląda.
Kolega pisze ze swadą, a ja, poprawiając mu przecinki, także się zaraziłam. Będąc tam dzisiaj, wcale się nie dziwiłam, że można się w tym kościółku zakochać. I pomyślałam sobie, jak musi kochać nas Bóg, skoro On nie patrzy na pozory, zna naszą historię i pod - wydawałoby się, mało atrakcyjną - powierzchownością potrafi odkryć prawdziwe piękno.
jakże piękna!
(...)
Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico,
oczarowałaś me serce
jednym spojrzeniem twych oczu,
jednym paciorkiem twych naszyjników...
oczarowałaś me serce
jednym spojrzeniem twych oczu,
jednym paciorkiem twych naszyjników...
(Pnp 4,1a.9)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz