Pamiętacie takie książki, jak Przygody Scyzoryka czy Jacek, Wacek i Pankracek (swoją drogą, jak można dać dziecku na mię Pankracy... chyba zawsze będę mieć skojarzenia z kudłatym psem z telewizji... tak, wiem, że książka powstała dużo wcześniej niż program telewizyjny)? Ich bohaterem był siedmioletni chłopiec, opowiadający o swoim pierwszym zetknięciu ze szkołą, rówieśnikami, nowymi obowiązkami. Joanna Ryguła również oddaje głos siedmiolatkowi, Jankowi. On jednak (podobnie jak jego młodszy brat) nie chodzi do szkoły - rodzice wraz z sąsiadami prowadzą - coraz bardziej zresztą popularną - edukację domową. Janek nie żyje więc rytmem szkoły, ale rytmem domu. Wbrew pozorom, kontaktu z rówieśnikami (rodzeństwem, dziećmi z sąsiedztwa) ma całkiem sporo. W ciekawy sposób jest tu zaznaczona rola ojca - zapracowanego, ale jednocześnie wzbudzającego poczucie bezpieczeństwa, gotowego wysłuchać i pomagać rozwiązywać dziecięce dylematy, pełnego pomysłów (np. męska wyprawa). Co mnie uderza w tej książce, to jakaś szczególna... czystość. Janek i Jędrek to zwykli chłopcy, czasem rozrabiający, czasem strzelający focha, ale jednocześnie tak bardzo radośni i ciekawi świata, jak potrafią być te dzieci, które czują się bezpieczne i kochane, które nie doświadczyły zła czy przemocy (przypomina się od razu wcześniej wspomniany na blogu Tim Guenard), w których świat nie zniszczył dziecięcej wrażliwości. I oby takimi mogły zostać jak najdłużej.
Joanna M. Ryguła, Mama, tata i nas czworo, Fundacja Nasza Przyszłość, Szczecinek 2010.
muszę zamówić :)
OdpowiedzUsuńzamów, zamów :) Zapomniałam dodać, że w książce są ciekawe pomysły na wprowadzanie dzieci w różne wydarzenia roku liturgicznego.
Usuń