sobota, 6 lutego 2016

Zatopiony

W związku z rosnącą popularnością o. Charbela bałam się, że to kolejna książka w stylu: "Ooooo... cudotfuuurcaaaaa... ". Świętym zresztą też takie ujęcie nie odpowiada - od razu przypominają się Paweł i Barnaba w Listrze, którzy widząc, że Grecy chcą ich obwołać bogami, odpowiedzieli: "Jesteśmy ludźmi, my także podlegamy cierpieniu!"
Cierpieniu podlegał sam o. Charbel, wybierając dobrowolnie nie tylko umartwienie, polegające na małej ilości snu, ciężkiej pracy czy niezwykle skromnych posiłkach. Pozwalał, aby postępowano z nim tak, jakby był niewolnikiem wszystkich - nie tylko przełożonych, ale współbraci czy nawet świeckich służących na klasztornych polach. Przez niektórych traktowany jak ostatni naiwny - przez Boga, w którego był zasłuchany, traktowany niezwykle serio, obdarzony darem kontemplacji i uzdrawiania. Zresztą jego głęboka pokora i posłuszeństwo były wyraźnym znakiem - autorzy, rzetelnie podchodząc do biografii świętego, wskazują, że niestety, w klasztorach daleko było od atmosfery miłości i braterstwa. Jak bardzo był tam potrzebny łagodny, pokorny brat, zatopiony w modlitwie, nie prowokujący kłótni, a jeśli trzeba upomnieć - robiący to z wyrozumiałością i poczuciem humoru.
Autorzy umieszczają wiele świadectw, między innymi kobiety, cudownie zoperowanej przez dwóch - nieżyjących już wtedy - świętych: ojców Charbela i Marona (o. Charbel był pustelnikiem wyznania maronickiego). Sparaliżowana matka dwunastki dzieci i troskliwa synowa mogła dzięki temu wrócić do normalnego funkcjonowania. A jednak najbardziej ujęło mnie w tej scenie uzdrowienia to, że św. Maron poprawiał chorej poduszki i podawał wodę do picia... Zaświaty przyszły na świat i kręcą się wokół nas...

o. Jean Skandar, Marie-Sylvie Buisson, Święty Charbel. Pielgrzym Wieczności, Esprit, Kraków 2015.

1 komentarz:

  1. Wielcy Święci bywali niezwykle skromni, bo przez swoje uniżenie działali cuda w otoczeniu.

    OdpowiedzUsuń