poniedziałek, 21 marca 2016

Karolinka

Też tak macie, że o ulubionych świętych mówicie poufale, jak o przyjaciołach, rodzeństwie? Bo dla mnie Karolina to po prostu Karolinka, Karolcia... Bardzo ją lubię. Na jej procesie beatyfikacyjnym żyjące jeszcze młodsze siostry, znajomi i przyjaciele ze wsi zgodnie stwierdzali, że jej "nie dało się nie lubić". Co nie znaczy, że była słodka i przymilna. Elżbieta Wiater w swojej pozycji pokazuje dziewczynę o silnym charakterze, zdecydowanie skierowaną ku świętości. Ale... to się wyrażało nie tylko w modlitwie, w której zatapiała się mimo licznych obowiązków w gospodarstwie czy podczas godzin wyklęczanych w niedzielę w kościele. To także solidnie wykonana praca. To także wspaniała wierność w przyjaźni. Jej rówieśnicy wiedzieli, że ona nie obgada, nie będzie narzekać, doradzi, a nawet, jeśli upomni, to mimo wszystko zrobi to z delikatnością - zresztą była dla nich autorytetem, tak dużym, że ks. proboszcz poprosił ją o przygotowanie młodych do bierzmowania - i udało się. Potem zresztą - nastolatka, myśląca raczej o dziewictwie, niż o zamążpójściu - poprowadziła też nauki przedmałżeńskie, z których narzeczeni wyszli bardzo poruszeni... To umiejętność wprowadzania pokoju - czy to między gromadką rodzeństwa, czy to rozpogodzenia rodziców zagniewanych o jakiś dziecięcy wybryk. Nieraz zresztą wracają z przyjaciółmi z pola po całym dniu pracy, są zmęczeni - gdy nagle Karolinka zaczyna śpiewać. Dołączają do niej i wraca radość. To mnóstwo innych drobiazgów, które pokazują, że świętość zaczyna się tu i teraz, w codzienności, zwyczajnie.
Autorka opisuje też niezwykłych rodziców Karoliny - Jana i Marię Kózków. Jaka musiała być atmosfera w tej rodzinie, że - mimo pewnej surowości wychowania, charakterystycznej dla tamtych czasów - jej koleżanka, Marysia Baran, mówiła: "Lubiłam tam przychodzić!"? Mały, czteroletni Władek prosi mamę o mleko, ale że jest to jeden z piątków Wielkiego Postu (a wtedy rezygnowano nie tylko z mięsa, ale i z nabiału), mama zamiast tego daje mu do picia kompot z suszonych owoców. Autorka, która jest teologiem, zauważa, że można było dać mleko, bo takich maluchów post jeszcze nie obowiązuje. Ale Maria Kózkowa nie była teologiem, być może nawet nie wiedziała, że można. Po prostu - dała coś w zamian, a że w tamtych czasach ubogie wiejskie dzieci słodyczy nie jadały za często, więc był to dla Władka pocieszający zamiennik.
Elżbieta Wiater opisuje też koleje procesu beatyfikacyjnego i zaznacza, jak wiele wspólnot bierze sobie Karolinkę za patronkę. Dla tych, którzy jej nie znają, ta pozycja to świetna okazja, żeby się zaprzyjaźnić. A dla przyjaciół - to kolejna zachęta do świętości tu i teraz.

Elżbieta Wiater, Karolina Kózkówna. Wolę być taka, jaka jestem, Edycja św. Pawła, Częstochowa 2015.

3 komentarze:

  1. Od roku,18 dnia każdego miesiąca 0 godz. 15 jeżdżę do Wał - Rudy i wyruszam wraz z innymi Drogą Krzyżową śladami Karoliny.Byłam już 12 razy i jeśli Bóg pozwoli będę jeździć nadal. Nabożeństwo trwa ponad półtorej godziny, całe pole parkingowe jest zastawione samochodami z całej Polski. I tak od wielu lat, bez względu na pogodę, setki ludzi wędrują śladami Błogosławionej.Jest w tym coś niezwykłego. Kto raz pojedzie, wraca znów.Pisałam o tym kilka razy w swoich postach, bo jestem zauroczona tą Dziewczyną. Idący tam ludzie często dają świadectwa uzdrowienia, nawrócenia. Jeśli tam nie byłaś, wybierz się kiedyś, tego nie da się opowiedzieć, trzeba przejść razem z Karolinką. To las,który był świadkiem męczeństwa i świętości.A później jest msza św. w kościele w Zabawie, gdzie są relikwie bł. Karoliny. To niezwykły kult.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o tym, wiem - i Karolinka też wie, że kiedyś do niej pojadę. Na razie nie ma szans, ale Pan Bóg spełnił już tyle moich wariackich marzeń, że jeszcze jedno to dla niego drobiazg :)

      Usuń