środa, 9 marca 2016

Większa wolność


Trafiłam wczoraj na wykład o bracie Albercie. Mały, w parafialnej kaplicy, dla garstki osób (nie wiem, czy dwudziestka nas tam była). Ale że Pan Bóg działa przez to, co małe - więc podziałał. Wyszłam stamtąd przekonana, że Bóg prowadzi mnie DOBRZE (i muszę to sobie powtarzać, kiedy znów pojawią się jakieś wątpliwości).
Konfraterni artystycznej, zdumionej tym, że zdolny malarz i ceniony krytyk sztuki wybiera życie ubogiego kwestarza, Adam Chmielowski tłumaczył: "Wybrałem większą wolność". 
Podczas wykładu można było obejrzeć książkę z konferencji naukowej. Uśmiechnęłam się tylko, widząc w spisie treści znajome nazwiska. Mogłam być wśród nich, kilkanaście lat temu próbowałam startować na studia doktoranckie - ale nie udało się, zresztą wewnętrznie czułam, że to nie jest moje miejsce. I wiem, że dobrze się stało.
Czasem upieramy się przy czymś: jakiejś pracy, środowisku, relacji - że użyję modnego słowa - bardzo toksycznej. Ale jeśli nie ma w tym wolności, czy to rzeczywiście wola Boża? Kiedy sami nie umiemy odejść, Pan Bóg nieraz - jak dobry ojciec, zdejmujący dziecko z jakiegoś niebezpiecznego miejsca - przecina te więzy. Czasem musi to zrobić dość drastycznie, dlatego wierzgamy, krzyczymy - właśnie jak to dziecko, które wlazło na szafę, a tata mu nie pozwala tam siedzieć. Ale w perspektywie czasu widzimy, że prowadzi nas do miejsca, gdzie jesteśmy wolni. Chociaż nie jest idealnie (to dopiero w niebie ani żałoby, ni krzyku, ni trudu [...] nie będzie Ap 21,4), ale wreszcie się nie dusimy, czujemy się na właściwym miejscu. 
Jestem ciekawa tych niespodzianek, które jeszcze przygotował.

Tyś ujął moją prawicę;
prowadzisz mnie według swojej rady
i przyjmujesz mię na koniec do chwały.
Ps 73,23b-24

2 komentarze:

  1. Jakbym czytała swój życiorys:) Ja nawet już miałam w ręku zgodę promotora na rozpoczęcie doktoratu i nagle... zrozumiałam, że nie powinnam iść tą drogą. Nie potrafię powiedzieć dlaczego wtedy podjęłam taką decyzję, bo cierpiałam z powodu "niezrealizowania się" naukowego kolejne kilkanaście lat. Dziś już jestem spokojna i dziś już wiem, że tamta decyzja to było tchnienie Ducha i że dobrze się stało, najlepiej dla mnie. A moi znajomi są dziś, tak jak i Twoi doktorami i piszą artykuły w pismach naukowych. Bóg jest mądry i dobry, ujmuje nas za rękę i prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno nie bać się nieznanego. I trudno zaufać. Ale warto.

    OdpowiedzUsuń